Skocz do zawartości
Nerwica.com

smoku

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez smoku

  1. Witam. Bardzo wam dziękuję za sugestie; w tym tygodniu będę rozmawiał z jej lekarzem/terapeutą. Mówił, że chce się ze mną spotkać i parę rzeczy omówić. Sądzę, że Rena da radę, ale musi mieć ku temu motywację no i oczywiście wziąć sie do pracy. Jeśli chodzi o przyczynę tych lęków, to nadal jest to pod znakiem zapytania; były sugestie odnośnie traumy po śmierci ojca, jak i dziadka. Pisaliście o zamieszkaniu razem; tak, myśleliśmy o tym, ale problem polega na tym, że Rena boi się być z dala od Matki; raczej trudno współżyć we trójke. Staram się jej to od pewnego czasu uświadomić; jak i, że matki nie bedzie miała przez całe życie i że kiedyś musi się usamodzielnić. Jeszcze raz dziękuję za wasze komentarze. Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!!! Smoku
  2. Witam; mam pytanie odnośnie nerwicy lękowej. Sprawa jest mniej więcej taka; Moja dziewczyna (ehm) zachorowała na nerwicę na 3cim roku studiów, miała 21 lat. Na początku źle to rozpoznano, a raczej trafiła do 'specjalisty' od którego trzymają się daleka inni lekarze; sprawę grzecznie mówiąc, spieprzono, jak i dostała leki uzależniające i odstawienie tych leków zajęło dużo czasu. Nerwica była tak silna, że ona bała się wyjść z własnego pokoju; nie mniej studia ukonczyła, dzięki determinacji własnej matki, która ją niemal siłą wywlekała na uczelnię. 5 lat temu znaleźliśmy fachowca od leczenia nerwic (bardzo polecanego przez wielu lekarzy) który uświadomił mojej dziewczynie, że choruje na nerwicę lękową; że jest psychicznie zupełnie zdrowa, a to czy wyjdzie/czy bedzie sobie radzić w dużym stopniu zależy od niej samej. Przepisano leki + została skierowana na psychoterapię. Aha, moja dziewczyna miała jedno traumatyczne przeżycie, związane ze śmiercią rodzica - to podejrzewane jest jako przyczyna choroby. Więc, minęło ponad 10 lat od pojawienia sie choroby. Stan się polepszył, jak wtedy bała się wyjśc z pokoju, tak teraz pójdzie sama nawet kilometr od domu. Więc w czym problem? Czy może dać radę i pójść dalej? Nie mieszkam kilometr od niej, jestem w mieście o 50 km obok. Ona się po prostu boi, i choć ma już 30tkę, to dalej niż 1 km nie pójdzie (nie pojedzie) bez własnej matki. Nie rozumiem tego rodzaju problemów; sam mam szereg przeżyć; przeszedłem bardzo ciężką chorobę, ale czasami ten brak zdollności funkcjonowania bez własnej matki wygląda mi na swego rodzaju ucieczkę. Ona chodziła na psychoterapię, ale psychoterapeutka prowadząca stwierdziła po roku, że nie ma nic więcej do zrobienia, pacjentka sama musi zacząć działać. Nie wiem jak ją zmotywować; czy w ogole da rady zmotywować? Czy lęki mogą być tak zniewalające, że 30-latka nie jest w stanie funkcjonować bez matki? Raz udało się nam pojechać dalej niż 1 km; ale w jednym momencie - lęk - telefon do mamy i ucieczka do domu. Mi się wydaje, że osoba po 30tce, z lękami; nie powinna mieszkać z rodzicem - chocby po to, żeby się usamodzielnić, albo jeśli naprawdę chce sobie pomóc. Pytam o radę; bo sam sie obecnie zastanawiam, co z tym zrobić. Aha, ona bierze leki; coś z drugiej generacji lęków anty-depresyjnych. Dziękuję za informacje. Smoku
×