Na początku chciałbym zaznaczyć że mam 17 lat.
Troszeczkę o moich problemach:
- często popadam w konflikty z innymi ludźmi, mimo tego że nie wydaje mi się że jestem idiotą; potrafię powiedzieć dosadnie co mi pasuje, a co nie; chociaż większość sytuacji z młodzieżą mi nie odpowiada
- zawsze siedząc i czytając wiersze, prozę, oglądając filmy (potrafię się przy tym popłakać, mimo że piosenka nie ma na celu tego) czuje że chciałbym się znaleźć w takim świecie;
podobają mi się czasy PRL'u i uważam że umiejscowienie mnie w czasach teraźniejszych to jakaś wielka pomyłka
często czuje straszną pustkę, osamotnienie, a znajomych mam za nic gdyż i tak wiem że mnie nie lubią, obgadują etc.
- działam bez zupełnego zastanowienia nad tym co robię i dopiero po wykonaniu pewnej czynności zastanawiam się nad tym
- jeśli sprawiam komuś przykrość uważam że to ja mam rację, a inni nie potrafią podejść do tego od odpowiedniej strony
- czasami mam chęć przebywania z ludźmi i chciałbym zdobyć ich przyjaźń, a czasami stwierdzam że są kompletnymi kretynami i nie chce ich nawet widzieć na oczy
- mój nastrój jest bardzo niestabilny i z wesołego człowieka, chcę stać się kimś z bohemy, znienawidzonym ale mimo wszystko posiadającym jakieś swoje wewnętrzne wartości których nikt nie rozumie, ale w głębi rozumiem że jednak są ważniejsze niż wszystko co posiadają inni
- nie uważam się za osobę najmądrzejszą, mimo że słyszę często od innych iż używam słów których inni nie rozumieją, a które to są potrzebne aby nakreślić temat prowadzonej rozmowy, z czego wynika że się wymądrzam
- od ponad roku jestem w dziwnym związku, który raz trwa a raz nie, nie jestem z tą osobą powiązany w żaden sposób emocjonalny
chce się z nią spotkać, a gdy z nią rozmawiam we wnętrzu czuje że chciałbym ją zamordować
- nie potrafię trzymać się pewnych działań, interesuje się filozofią a potrafię przyjąć pozycje, a to raz hedonistyczną, a to raz działać wg. imperatywu kategorycznego Kanta, innym razem z kolei nie robię nic, bo wiem że i tak nie jest to do niczego potrzebne
- uważam się za osobę bezwartościową, ponieważ wiem im więcej czytam tym dalsze horyzonty odkrywam i wiem że nigdy nie zdołam ich eksplorować
- czasami podczas wieczornych przemyśleń do chodzę do wniosku że jedyną możliwością skończenia tej marnej (bo jakże może być inaczej gdy otacza mnie grono idiotów może być) egzystencji to samobójstwo, chociaż nigdy takowej próby nie podjąłem
- ze spokojnego potrafię się zamienić w skończonego chama
- mam skłonności do używania różnych substancji od 2ct2 przez popularną u nas marihuanę kończąc na narkotykach podawanych drogą IV (tramadol, amfetamina)
Chciałbym się dowiedzieć czy warto wybrać się do psychiatry/psychologa, jeśli takowy tu przebywa czy mógłby mnie na kierować w jakiej grupie zaburzeń szukać.
Spodziewam się tego że większość odpowiedzi będą to: "To okres dojrzewania, to przejdzie", mimo wszystko chce czegoś więcej.
Dodam jeszcze (może to być ważne) że na 182 cm wzrostu ważę niecałe 50 kg,
a bez papierosa nie dojdę do szkoły która znajduje się 4 przystanki dalej, muszę się skupić na paleniu by nie myśleć o innych ludziach
Swojego ojca nie znam.
Rodzeństwa nie mam.
Z mamą zawsze rzadko rozmawiałem ,a po wczorajszej kłótni w której dowiedziałem się że czytam "pedalskie" książki (mimo domniemanej tolerancji mojej matki - tolerancja dla LGBT jak najbardziej, szkoda tylko że gdy rozmawia na mój temat, to ten tolerancji nie widać), a którą to zostałem dotknięty nie mam ochoty z nią na ten temat rozmawiać.
Nasze stosunki są raczej neutralne, ale nie jesteśmy ze sobą związani tak mocno aby rozmawiać na niektóre tematy.
Napisałem maile do 4 instytucji: 3 ośrodków zajmujących się psychologią dziecięcą oraz do kliniki psychiatrii i młodzieży, czekam na odpowiedź.