Witam wszystkich, mam na imię Ania. W lipcu skończę 30 lat.Długo zastanawiałam się czy wejść na to forum. Lekarz rodzinny powiedział mi że podejrzewa u mnie nerwicę. Od jakiegoś czasu, właściwie nie wiem od kiedy, wydawało mi się że mam problemy z sercem. Odczuwałam kołatanie, bóle w okolicach serca, duszności, czasem uderzenia gorąca, mrowienie kończyn. Wystraszyłam się że coś jest ze mną nie tak, a przecież mam dwoje małych dzieci. Pojawiły się lęki, że coś mi się stanie i myśli że na pewno jestem poważnie chora. Miałam robione EKG kilkakrotnie, które nic złego nie pokazało, echo serca(też ok), z kołataniem serca wylądowałam na pogotowiu bo bałam się że jednak coś mi jest, mimo dobrych wyników. Kiedyś miałam problemy z gardłem, jakaś angina, wtedy trudno było mi przełykać. Ciągle wracała do mnie myśl że się uduszę, czułam nawet że się duszę. Ponieważ wtedy miałam ogólnie trudny okres w życiu, pomyślałam że ciągły stres mógł spowodować kłopoty z tarczycą. Znowu poszłam do lekarza, bo normalnie czułam że się duszę. USG nie wykazało żadnych zmian i wtedy po raz kolejny usłyszałam słowo NERWICA. Czasami boję się zostać sama w domu, nachodzą mnie myśli że coś mi się stanie. Kiedy o tym myślę, serce zaczyna mi walić i znowu myślę że coś mi jest. Błędne, chore koło. Jak z tego wyjść??? Kiedyś byłam normalną, wesołą dziewczyną. Ten strach i myśli że coś mi się stanie zaczął się kiedy mój tata zachorował na raka płuc i powiedział mi że wszyscy z jego rodziny też mieli raka. (obciążenie genetyczne). Nie mam pieniędzy żeby iść do jakiegoś specjalisty, każda wizyta kosztuje min. 70 zł a ja nie pracuję, mąż mnie nie rozumie, zresztą nawet z nim o tym nie rozmawiam, bo jak mu powiedziałam że się boję, to stwierdził że nie powinnam tyle o tym myśleć. Jak nie myśleć, kiedy to cały czas siedzi w głowie. Jeśli możecie, to proszę POMÓŻCIE MI.