Skocz do zawartości
Nerwica.com

gdziehasło

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gdziehasło

  1. Odpowiedziałem koledze Ridllic. A mówię o czymś o czym nie masz pojęcia i nawet jakbyś wiedział od początku to podobnie jak ja byś nie ogarnął...
  2. Nie poszedłem, potem poszedłem i finalnie nie poszedłem... I w tym problem, że tak to wszystko wymieszałem. Kilka razy zmieniałem przed 1 października, w końcu jak już poszedłem an architekturę, to potem zmieniłem. Chodziłem dwa miesiące na Informatykę, zmieniłem na Architekturę. Pochodziłem 2 tygodnie z czego na poważnie to chyba jeden i wróciłem, a teraz tego żałuję. Bo wystraszyłem się zaległości i czasu jaki trzeba poświęcić... Wszystko jest do dupy, a jeden z wykładowców na architekturze powiedział, że jestem "cholernym szczęściarzem", że dyrekcja się na takie coś zgodziła. I co zrobiłem, uciekłem...
  3. Ja mogę napisać jak się czuję. Do dupy... Jakoś tak nagle mnie chwyciło, bo miałem czas pomyśleć. W retrospekcji przeleciałem ostatnie kilka miesięcy życia z perspektywy znaczących zmian (a raczej w ostateczności ich braku). Ciągle tłumaczę sobie, że to wszystko musi mieć jakiś sens, bo bezcelowy ból i pustka jest... Bez sensu. Tak właśnie się teraz czuję. Jakby nic w okół go nie miało. Mimo iż wierzę, że do czegoś to prowadzi, to nie potrafię wytłumaczyć sobie swojej ignorancji, niesamowitych, a raczej nieprawdopodobnych wręcz zwrotów niczym w filmie akcji, ale ale raczej dramacie aniżeli filmu sensacyjnego z domieszką komedii. Zastanawiam się nawet nad tym po co piszę to "coś" o 1:19 w nocy, kiedy mówiłem sobie, że dzisiaj idę spać wcześniej. Tak bardzo żałuję swoich wyborów, ale takie jest życie, ich sztuką. Niestety jestem kiepskim artystą. Raczej nic mi się nie udaje, a jak już uda wykonać mi się prawidłowy szkic to wszystko źle pocieniuję i ze złości zmażę, albo jeszcze gorzej, nie dokończę ze strachu przed tym, że się nie uda... Jedyna rzecz o której teraz rozmyślam to chęć cofnięcia wszystkiego o te 2 tygodnie. Z doświadczeniem, które teraz mam na pewno skończyłbym swoje dzieło, niestety, wystraszyłem się, a szansa przepadła. Najlepszej jest to, że pracowałem nad tym 3 tygodnie, mało osób, a raczej prawie nikt nie wierzył, że się uda. Mimo to potrafiłem znaleźć w sobie siłę, żeby osiągnąć ten cel. Wiedziałem, że jak się powiedzie, to będzie ciężko, że będą nieprzespane noce, które jednak będą musiały jakoś zaprocentować, bo nic nie idzie na marne. Zdeterminowany byłem do momentu osiągnięcia brzegu. Potem nie dając nawet szansy nowej zdobyczy, po prostu porzuciłem ją, na dobrą sprawę nie próbując. Do tej pory zastanawiam się dlaczego do Cholery? Dlaczego znowu wypościłeś ten piękny okaz. Nielogiczna była ta kolejna zmiana, ale jeszcze bardziej pozbawione sensu było porzucać coś, co kosztowało mnie tyle nerwów, stresu, ale przede wszystkim niezwykłej wytrwałości, gdzie już każdy mówił, no prawie każdy, "daj sobie spokój", "mi by się nie chciało". Nie potrafię uczyć się na tych zasranych błędach, a ponoć człowiek to robi. Po raz kolejny czuje pustkę i niesamowitą wręcz złość, nie gniew połączony z agresją, ale czystą złość na wszystkich i wszystko, ale przede wszystkim na siebie. Najgorsze jest jednak to, że teraz z drogi na którą wszedłem nie ma już odwrotu, definitywnie most się zawalił, a jedyne co mogę zrobić to zapieprzać na około, ale to niestety już potrwa, a tam na drugim brzegu już nikt nie będzie czekał i mimo, iż będę wzbogacony o nowe doświadczenie, że już będę wiedział co chcę robić to jednak pozostanę jeszcze bardziej samotny jak teraz. Że teraz to będzie już na prawdę samotna droga, może już słuszna, ale jednak bez towarzyszy. Ciężko jest...
  4. gdziehasło

    Cześć?

    Świetnie. Zapomniałem hasła i maila na stare konto... Zresztą mniejsza z tym. Co żeście narobili z komunikatorem, teraz to się tam nie da połączyć... Wszystko jest nie tak jak trzeba. Ta wewnętrzna pustka, brak chęci dążenia do czegokolwiek... Żałosne, nie daję już rady z tym. W całej swojej wspaniałomyślności po wielu perypetiach powróciłem do punktu wyjścia, mimo, że z uporem i niemal niemożliwością osiągnąłem swój cel. Jak zwykle zabrakło jaj, tak jak na początku, jak zwykle zabrakło odwagi. A teraz siedzę jak Idiota na przeciwko ekranu monitora pisząc to gówno nie mające sensu w temacie do tego nie służącym nie pamiętając nawet co napisałem te 3 miesiące temu. Byłem tak blisko! Tak blisko! I po raz kolejny wypuściłem to z rąk, po raz kolejny znowu celowo... Ludzie jak wojna, nigdy się nie zmieniają, a moim największym brzeniem jestem ja sam. To jest wszystko gówno warte...
×