Mam na imię bartek i mam 25 lat.Chciałbym podzielić się z wami moją doświadczeniami walce z tą ciężką chorobą jaką jest depresja.Jednak od razu na początku zaznaczę,że ja tę walkę przegrałem.Moja obecna sytuacja wygląda tak:nie mam żadnych kolegów ani koleżanek(koleżanek nigdy nie miałem),nie mam i nigdy nie miałem dziewczyny,z nikim się nie spotykam ,praktycznie nie wychodzę z domu,jedynie do pracy w wielkiej fabryce.Mieszkam z rodzicami.Moja codzienność to walka z natręctwami,strach i lęki od rana do wieczora,w nocy chore sny i koszmary,ciągłe zmęczenie ,bierność.W domu po pracy nie robię nic,całymi godzinami leżę albo śpię,czasami przeglądam internet-to moje życie,przegrane i zmarnowane.
Leczyć zaczołem się mniejwięcej 4 lata temu-pierwsza wizyta w poradnii zdrowia psychicznego i pierwsze leki,na początku od małej dawki następnie do maksymalnej,kiedy mówiłem ,że leki nic mi nie pomagają lekarka mówiła żeby się nie martwić,że poprawa przyjdzie z czasem-nigdy nie przyszła,było tylko gorzej,następne leki,następne dawki,nic nie pomagało,nie było żadnego efektu,nawet placebo,zapisałem się również na psychoterapię,jako,że nie było darmowego dostępu poszedłem prywatnie,jedna godzinna wizyta 130zł.Chodziłem kilkanaście miesięcy,niestety wydałem na to kilkanaście tysięcy, a jestem w tym samym miejscu gdzie byłem,jest nawet gorzej bo straciłem nadzieje na wyleczenie którą kiedyś miałem,teraz nie mam nic,nie mam pieniędzy nie mam nikogo i nie mam nadziei .Dla mnie leczenie okazało się fikcją ,obecnie jestem już tak załamany ,że przestałem odwiedzać psychiatrę,mówił żeby nie odstawiać leków-ja odstawiłem(ostatnio co brałem to paxtin 3x20 mg dziennie,żałosne nie było żadnej różnicy pomiędzy tym co brałem a jak przestałem.Dodam jeszcze ,że spłacam kredyt studencki z powodu przerwania studiow,rzuciłem je na 6 semestrze 3 roku.Moje życie to ruina,myśli mam przepełnione nienawieścią do siebie i innych,niennawidze siebie i tego świata.Z chęcią zabiłbym się ale jestem za dużym tchórzem aby to zrobić,właściwie to jednak podjiłem już decyzje o swojej śmierci ,muszę jedynie przełamać swój strach i będzie po wszystkim.Żegnam,właśćiwie to nie wiem dlaczego napisałem to wszystko,może to ostatni krzyk rozpaczy albo ostrzeżenie,nie wiem,nie chce mi się już więcej pisać,żegnam