Witam się z Wami!
Jestem kobietą przed 40, po rozwodzie, przebywam w zupełnie obcym środowisku. Od kilku lat chodzę praktycznie ciągle smutna, nie chce mi się nic, zero planów na przyszłość, zero celów. Przez ostatnie lata dostałam ostro po tyłku, od znajomych tylko słyszę, że jestem silna, że inni mają gorzej. Ale ja już nie daję rady. Zmęczyło mnie chowanie się przed dziećmi żeby nie widziały jak płaczę, a jak nie płaczę to rzadko uśmiecham się, mało rzeczy sprawia mi radość.
W końcu zmęczona tym wszystkim poszłam do psychiatry. Po wizycie trwającej ok.2 godziny, mnóstwie pytań stwierdziła, że mam depresję. Dostałam leki : Cipralex, Atarax, Zolpidem i witaminę B12. Na razie efektów nie ma (3 dzień) oprócz skutków ubocznych. Nie mam ciężkiej depresji, wg niej jest umiarkowana i kilka miesięcy do roku leczenia powinno mi pomóc.
Szczerze mówiąc to jeszcze do mnie nie dociera, że mam depresję. Ale to chyba tak zawsze jest, że co złego to nas nie dotyczy.