Skocz do zawartości
Nerwica.com

chlorchlor

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chlorchlor

  1. nienawidze swojej osoby. wielu ludzi mowi ze jestem ladna, ale ja widze siebie jako dluga, krosciata, bezksztaltna maszkare z ktorej nalezy sie smiac. niecierpie swojego sposobu mowienia, chodzenia, spojrzenia, glosu, mam na siebie alergie. a przeciez musze ze soba byc 24h!!! ludzie w zdecydowanej wiekszosci mnie nie lubia i mowia ze jstem dziwna. nawet jak nic dziwnego nie robie i nie mowie tylko poprostu sie usmiechne, czy cos o dupie maryni rozmawiamy:/zawsze bylam uwazana za dziwactwo, choc ubieram sie i zachowuje normalnie. moje pytania sa takie: -czy mozna z wiekiem sie zmienic, czy za parenascie lat jest szansa ze sie samoistnie zmienie??(mam 20+)czy to znaczy ze jak bylam kozlem ofiarnym w szkole to to juz zawsze w zyciu tak bedzie?? -czy cos pomoze jesli bede sztywno sie zachowywala, kontrolowala, zeby tylko nikt nie zauwazyl ze jestem dziwactwem, starala sie jak najmniej odzywac, poprostu kazdy ruch wykonywala swiadomie, zero luzu... -czy jest jakis patent zeby przestac czuc obrzydzenie patrzac w lustro, nienawidzic swojej mordy i oblesnej reszty?? jedyne patenty jakie slyszalam od mojej psycholozki to zmiana fyzury, kupno ciuszka, ale na litosc boska!!!!to nie jest lekastwo na tak glboko zakorzeniona nienawisc do swojej osoby. prosze o pomoc, porade, moze podzielicie sie swoimi odczuciami na temat swojej osoby??moze ktos ma podobny problem-chetnie nawiaaze kontakt.
  2. no to moze powinnismy zalozyc subforum o temacie "dapresyjna muza rules":))))) ja tam zaluje tylko ze moj jedyny szkolny kolega rowniez glaniarz z ktorym doniedawna bylam nierozlaczna zaczal sie kolegowac z grupka laleczek w tipsach:(( zawet zdejmuje glany zeby moc isc z nimi na impreze z door selection:(( no i oczywiscie juz ze mna nie chce mu sie gadac:( hans jak lubisz pankowe granie to polecam kapelke Mc'Lusky, poza polskimi Analogsami moja ulubiona;))) trzymaj sie . ---- EDIT ---- Hans, byles??
  3. wow. kazik wymiata. i ciezkie brzmienia . mocno, glosno w uszach- i zycie staje sie lepsze. chociaz ostatnio slucham briana eno- cos zupelnie spokojniutkiego. taki ambient. fajnie ze juz umowiles wizyte. napiszesz jak poszlo? pozdrawiam.
  4. no to ladnie. a na mnie ogromnie wplywa muzyka. jedna z najwarzniejszych rzeczy w mim nedznym zywocie;) a jakiej sluchasz muzki Hans??
  5. czy znacie to uczucie , kiedy po skonczonym glosnym, radosnym przyjeciu (np. rodzinnym, czy z przyjaciolmi)wychodza wszyscy goscie?? zostaje sie samemu z bolesna cisza... nie wiem jak wy ale mnie te chwile przepelniaja gorycza.podobne emocje towazysza mi jednak nie tylko jak rodzinka juz sobie poszla, ale ... codziennie w szkole. taki kontrast miedzy radoscia bycia z kims a calkowita samotnoscia.oni wszyscy sie tam ciesza , wydurniaja, smieja a ja siedze sama i gapie sie w swoj piornik. jak juz zdazylam zauwazyc (dzieki temu forum:)))) najlepszym wyjsciem jest wtedy wylaczenie sie , uniezaleznienie od reszty osob, zycie wlasnym zyciem a nie stadnym, radosc z przebywania samej ze soba. no i tu znowu musze sie was poradzic, bo ja mam umysl "socjalnie" malo lotny. jak zaakceptowac taka sytuacje?? ja siedze sama ze soba a obok sielanka smiechow i radosci , mlodosc, przyjazn, i jak suuuuuuuuper. naprawde mozna sie cieszyc w takiej sytuacji?? jak sie uniezaleznic, nieprzejmowac co mysla inni?? jak siebie taka brzydka, szara, sztywna polubic??macie jakis pomysl?
  6. czesc:) ja zanim poszlam do psy. musialao minac kilka miechow. miaalam mnustwo wolnego czasu i... dziwnie brakowalo mi sily zeby wstac i tam poprostu pojsc. moim zdaniem - z tego co piszesz, jestes w dosc powaznej sytuacji i chyba wymaga to pomocy specjalisty. jak nie mozesz sie zmusic zeby tam isc to moze ja pojde z toba;);) a na powaznie: wez sie w przyslowiowa garsc i marsz do doktora bo jak nie to pasem po pupie!!!!!! napisz jak juz to wykonasz:) trzymam za ciebie kciuki.i nie puszczam dopuki nie napiszesz ze wszystko zaczyna isc w dodrym/lepszym kierunku
  7. tak jak juz pisalam - ja swojego ciala nie cierpie, bo jest chude dlugie i pozbawione ksztaltu, ale wiele razy uslyszalam ze jestem ladna(od chlopakow). ale sa kolezanki brzydsze ode mnie i sa ogolnolubiane. wiecie co?? probowalam tak sie nie przejmowac i miec ich gdzies. ale sytuacja w ktorej ja siedze sama ze soba i slysze ich hahanie, radosc i taki fajny klimat od nich bije... to krew zalewa ze ja nie moge tez.jeszcze kilka tygodni temu tez z nimi bylam, wejscie mialam dobre- fajnie sie czulam, myslalam ze im dorownuje, ale oczywiscie musialo sie skonczyc tak jak za kazdym razem. zastanawialiscie sie kiedys, ze niektore osoby stwazaja pewien klimat?? czujemy sie wsrod nich w pewien sposob wchlonieci w jakas aure. jedni maja nostalgiczna, uspokajajaca, inni wesolkowata i luzacka i rozne inne. ja jestem tak nijaka i sztywna, ze ludzie musza mnie uwazac za jakies nedzne zero. co mi po dobrodusznosci i uczynnosci, czasami poprostu "ladniej wyglada" figlarna wrednosc czy jakas inna negatywna, ale ladnie opakowana cecha. lepiej jest byc "zawadiacko" nieznosnym, niz nudziarko prostolinijnym:(
  8. no moze masz racje... moze sie rzeczewiscie za bardzo staram. z kolei nie chce zeby bylo ze jestem trusia i z nikim nie gadam, no to podchodze i zagaduje... mysle ze tego nie widac ze jestem "narzucajaca sie" ale moze poprostu ludki to czuja... z tymi powodami, ze brzydki glos czy smierdzi z ust, no to prosze was... chociaz zeczywiscie, skad macie wiedziec? ale dzieki za zainteresowanie ---- EDIT ---- a moze to widac ze ja siebie nie lubie! chociaz staram sie nie pokazywac tego. ale moze ludzie to jakims "magicznym" sposobem wyczowaja... a nie lubie siebie chyba z przyzwyczajenia. z wygladu i wogole... no ale teraz to jakims konkretnym powodem to jest, ale jak bylam dzieciakiem i poszlam pierwszy raz do szkoly ? inne dzieciaki mnie niecierpialy za co? no bo nie mialam wtedy takiej swiadomosci ze lubie sie czy nie lubie... troche sie zareklamowalam tam wczesniej, ale nie dlatego ze sie chelpie, tylko staram sie obiektywnie ocenic i ... docenic.
  9. wogle w podstawowce tez bylam u psy. wyobrazacie sobie?: dziewczyny mnie bily, wysmiewaly sie, grozily starszymi siostrami , ktoregos dnia nie wytrzymalam i poszlam do jej gabinetu i wiecie co powiedziala?"niemozliwe, to takie mile dziewczynki! oj pomysl nad soba bo z toba cos jest nie tak, skoro tak wszyscy na raz cie nie lubia...to nie ich wina!" do malego rozplakanego dzieciaka! drogi raz podjelam terapie niedawno. wydalam cale oszczednosci na rady typu: nie przejmuj sie, to nie prawda ze cie lubia, wymyslilas sobie, to w twojej glowie..." nosz k... nie wydawalabym tyle kasy na cos co se wymyslilam!! zreszta co? dwadziesciapare lat se wymyslalam??!!! ja mysle ze nie znajdziemy tu odpowiedzi na moj problem, bo forumowicze szukaja tu jakiejs wady, glos, wyglad, zachownie... ja to mama wszystko normalne. wiem ze to smieszne ale zaczyynam wierzyc ze to jakas negatywna aura wokol mnie...NIE SMIAC SIE
  10. Skąd jesteś? Może warto wybrać się na jakieś spotkanie forumowe w twojej okolicy i potem (szczerze jak nigdy) pogadać w tym temacie. no raczej chyba nie, wiesz... nie chce byc slawna i nie bede tez zamieszczac zdjec, bo ani ze mnie pieknosc, ani pasztet. liczylam na to ze psychologia ma jakies wytlumaczenie na podobne kwestie , jakies wskazowki gdzie szukac... wzmianki o mowie ciala zeczywiscie tu moga pasowac, ale uwierzcie mi : zwrocilam na to uwage juz wczesniej i stosuje sie . nie chodze pokrzywiona, pogarbiona, nie mam wzroku w podloge, ani miny meczennicy. ja juz nie wiem. moze poprostu tak musi byc...
  11. wiecej...?hm... nic w stylu biedna-bogaci itd bo jak juz pisalam to sie dzieje na przestrzeni lat i w roznych miejscach. z wygladem , no coz... az taka szpetna nie jestem , chlopacy mowia ze ladna, chociaz mnie sie nie podobam. ubieram sie niezle i nie kosmicznie!!!! z zachowaniem: nie kaszle jak kaszalot, nie smieje sie jak hiena, nie chodze jak pokracznik. no nie wiem juz co. nieraz jak kogos nie znam to probuje nasladowac jakas barrrdzo milusinska i bardzo przystosowana dziewczyne i jestem "podrecznikowo" mila i nie zucajaca sie w oczy. ale to nie wazne czy jestem soba czy sie staram i sztywnie, zawsze wychodzi na to samo! kurcze, ja nawet niezla jestem, mam charakter, odwazna, nietuzinkowa, nieglupia... czesto tak jest ze ktos tam pare razy ze mna normalnie pogada, ja mysle ze jest juz okej, ze sie dogadujemy, piwko razem niejedno, a ta osoba w jakims momecie poprostu sie zmienia o 180 stopni!!! jakby dowiedziala sie czegos o mnie czego ja nie wiem i zaczyna uciekac albo dokuczac.zdarzylo sie tak juz z kilkanascie razy.
  12. psycholozka nie potrafila mi pomoc... gadala ze mam sie nie martwic , glowa do gory.. (ze 2 tysiace zlotych na to wydalam)...ale ja chce znalezc te jedyna prawidlowa odpowiedz na konkretne pytanie. proste i czytene: czemu ludzie mnie niecierpia?? kazdy skutek ma swoja przyczyne, nie ma prozni, nie ma "ze nie wiadomo skad". nie ma przypadku. musi byc powod, lub kilka. sa ludzie mili- niemili, wredni-zyczliwi, ciekawi- nudni. raz odrzucani, raz przyjmowani, takie zycie. ale zeby przez dwadziesciakilka lat to samo?! bez powodu?? zamiescilam post w "depresja" to chba odpowiednie miejsce, jak chcecie to przeczytajcie. moze ktos cos ciekawego dopowie, moze podzieli sie swoja nieszczesliwa historia, moze jakis specjalista zasugeruje cos ciekawego, a moze... wreszcie ktos wpadnie na to gdzie jest ten obszar we mnie ktory tak odpycha ludzi...?? aha poprzednie konto mi nie chcialo pykac, to zalozylam nowe. wczesniej bylam "takataka"
  13. ale ja juz pytalam kilku osob kiedys i oni nie potrafili wytlumaczyc czemu... co spokojniejsze dziewczynki nawet okazywaly pewna... litosc. czuje sie jakbym miala gowno na twarzy tak sie zniechecaja i uciekaja i kpia pewnie napiszecie: wyjdz do ludzi, usmiechaj sie, badz bardziej smiala, ale JA NIE JESTEM NIESMIALA!!i tak bylo juz od zerowki. a jak bylam nastolatka to mama m powiedziala: "ciebie to sie tak nie da lubic, taka odpychajaca jestes" ale nie ze zloscia tylko z litoscia. mam dwie opcje: probowac, zagadywac, szukac i... ciagle miec ta custawke nastrojow i obrywac w ryj albo przestac wreszcie zyc zludzeniami, oderwac sie, zamknac w sobie , zajac moze praca czy nauka... co mi radzicie?? ---- EDIT ---- btw: jest taka aktorka paschalska i JA JEJ NIEZNOSZE. jak na nia patrze to wzbudza we mnie odruch wymiotny, to jej zachowanie, glos, minki... i ona tez nic zlego nie robi, nie skrzywdzila mnie, nie mam jej nic do zarzucenia. to czemu mnie tak odpycha?? i czy ona tez powinna popracowac nad mowa ciala?? nie sadze, nie widze zadnych"bledow " w jej mowie ciala wiec to chyba tu nie o to chodzi...
  14. ja juz nie wiem o co w tym wszystkim chodzi!!!!! nikomu nie robie krzywdy, nie dogryzam, nie kluce sie, jestem mila i usmiechnieta, mam fajne hobby i dobrze sie ucze a od wczesnego dziecinstwa ciagle powtarza sie ten sam schemat!! ludzie mnie NIENAWIDZA!! w podstawowce znecali sie nieludzko, liceum dalo mi popalic i myslamam ze teraz na studiavh cos sie zmieni, ale nie!! to tak jakby oni wiedzieli czegos czego ja nie wiem!!! stroja glupie miny, dogryzaja i kpia, a ja chcialabym miec jakis znajomych a nie samych wrogow!! osoby ktore wogole nic o mnie nie wiedza sa z miejsca uprzedzone. ja ich na poczatku lubilam i dobrze sie wsrod nich czolam ale szybko okazalo sie ze jestem obiektem kpin. raz kiedys pewien bardzo inteligentny chlopak wrecz powiedzial mi: my cie nie lubimy, nie wiem za co ale cos takiego w sobie masz... czy to jakas klatwa?? zla aura?? jakie jest tego logczne wytlumaczenie ze wszyscy jak jeden maz czuja do mnie antypatie?? dodam, ze nie wyrozniam sie wygladem, strojem, zachowaniem... bylam z tym u psychoterapeltki ale otrzymalam rade: spytaj sie ich co naprawde o tobie sadza!!! ludzie czy ta psychologia to naprawde tak zacofana i niezyciowa dziedzina??bede chodzila po ludziach i pytala: lubicie mnie?? a czemu nie?? blagam poradzcie mi cos , bede sie chwytac wszystkiego, nawet jakies "odczynianie" czy zdejmowanie urokow bo logicznie sie chyba tego nie da rozwiazac. prawda??
×