Witam
Jestem tutaj nowy. Kilkanaście lat temu po stwierdzono u mnie nerwicę neurasteniczno-lękową, miałem zalecone leki i psychoterapię której wcale nie podjąłem. Stwierdzono zespół jelita drażliwego, do którego się przyzwyczaiłem. Kilka lat temu stwierdzono depresję, leczyłem się u kilku psychiatrów, różne leki, nie raz sam przerywałem leczenie.
Na 4 lekarzy 3 stierdziło depresję. W tym roku pojechałem do kolejnego, który zdiagnozował nerwicę depresyjną(dystymię). Biorę setaloft od 3,5 m-ca, nie widzę znacznej poprawy. Pytasz o rozdrażnienie, irytację? jestem bardzo rozdrażniony, to jest dosłownie stan utrwalony przez lata, b.łatwo daję się wyprowadzić z równowagi, denerwują mnie takie drobne rzeczy jak np. siorbanie, mlaskanie, trzaśnięcie drzwiami, podniesiony głos inne przeróżne rzeczy. Nie znoszę ludzi którzy głośno mówią, dużo mówią, w myślach tych ludzi nienawidzę tak jak samego siebie. Sam mało mówię no bo co mam mówić jak nic mnie nie interesuje. Nie wiem jak dalej żyć, nie spotykam się z nikim no bo po co, o czym rozmawiać? Pracy swojej nienawidzę i ludzi z którymi pracuję z nielicznymi wyjątkami a te wyjątki to osoby spokojne i małomówne. Natrętne myśli samobójcze mam niemalże codziennie, pracuję z bronią i gdy idę w patrol to myślę tylko aby sobie strzelić w łeb.
Przeplatają mi się myśli w jaki sposób skończyć z sobą czy się zastrzelić czy powiesić a najlepiej by było coś połknąć. To są chyba natręctwa, bo to jest prawie codziennie. Nie daję rady, po tych tabletkach trochę lepiej mi się wstaje rano do pracy, bo było b.źle, najlepiej to by było nie wychodzić z łóżka, no bo znowu trzeba żyć, ale co to za życie jak się nie chce do niczego zabrać. A już odkładnanie czegokkolwiek na później, byle tego nie zrobić dziś stało się normą. To tyle narazie, sam się dziwię że coś napisałem. Ringo.