Skocz do zawartości
Nerwica.com

muriel

Użytkownik
  • Postów

    116
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez muriel

  1. człowiek nerwica, myślę, że oni też trochę inaczej podchodzą do "kolegów po fachu", a inaczej do ludzi, którzy są "elementem" ich pracy... a może po prostu nie nadają się na pracowników socjalnych. wiem co to jest brak zrozumienia, i niestety , paradoksalnie, lepiej nas rozumieją osoby, które cierpią podobnie...

     

    dziś na razie u mnie w porządku, chociaż noc była znowu tragedią :( spróbuję się trzymać...

  2. Rano czułam się dobrze, pełna pozytywnych myśli itp.

    Ale teraz tragedia, czuję, że nikt mnie nie kocha, nikomu na mnie nie zależy, jestem beznadzieja.

    Nie mogę wytrzymać z samą sobą :cry:

    Mam ochotę się zabić, nie obudzić jutro (pod warunkiem, że w ogole uda mi się zasnąć), albo się pociąć. Chwilę płakałam, ale już mi nie chcą łzy lecieć :evil:

  3. Ja jej tak napisałam ale wolała mi odpowiedzieć jak pozwoliłam sobie to przytoczyć. Jedną osobą bym się nie przejmowała, ale wszyscy znajomi traktują mnie w ten sam sposób. Dlaczego nikt nie może zrozumieć mojego stanu?

     

    Widzisz, matilde, wiem, że to boli i jest straszne, ale to normalka, że w zasadzie nikt nie rozumie twojego stanu, ludzie już tacy są, jeśli im samym się coś takiego nie przydarzyło, nie potrafią w to uwierzyć, wyobrazić sobie. U mnie było z tego powodu wiele kłótni, i najgorsze, że to ja potem miałam wyrzuty sumienia, mimo, że starałam się jakoś tlumaczyć :evil:

    Przykro mi, ale takie jest zycie i musisz się czyba do tego przyzwyczaić :-|

  4. ja nienawidzę siebie. Mam lepsze okresy, kiedy mi sie poprawia i wtedy staram się myśleć pozytywnie i nawet mi wychodzi :twisted: ale tak ogólnie wolałabym nie istnieć...

    Niby wiem, że mam wiele zalet, ale to nie zmienia postaci rzeczy. A najbardziej nie znoszę na siebię patrzeć (kiedy pogłębia się moja nienawiść do siebie) i przez to nie znoszę też czasem jak ludzie na mnie patrzą. Chciałabym być wtedy niewidzialna (dla samej siebie również)

  5. No właśnie, ta osoba twierdzi, że skoro kogoś coś boli to znaczy, że ma jakaś chorobę i trzeba szukać do skutku.

     

    Nie jestem lekarzem, w sumie się nie znam, ale w zasadzie określenie "nerwica" chyba jakiś lekarz wymyślił... moim zdaniem wygląda to tak, że owszem jeśli coś komuś dolega, to trzeba szukać itd. ale czasem nie daje się nic znaleźć. U zdrowej osoby, która nigdy nie miała powodów do narzekania, nagle zaczyna "wysiadać" kilka rzeczy na raz. A nawet jeśli daje się coś wykryć i bierze ta osoba leki, które nic nie pomagają. Wtedy, wydaje mi się, że trzeba szukać przyczyn tych dolegliwości. A przyszyną może być np. nerwica, depresja. w takiej sytuacji może warto rozważyć leczenie tych zaburzeń psychicznych, które może podziała na inne dolegliwości, a nie faszerować się garścią leków przeciwbólowych, nasercowych itd., które nic nie dają....

  6. tak sobie teraz myślę, że to ja jestem pasożytem.. tak na pewno jestem.. beznadziejnym nic nie wartym pasożytem!!

    Azotox, nie myśl tak. ja w zasadzie mogę to samo o sobie powiedzieć, ale myślę, że to wynika z naszego sposobuspoglądania na to. obiektywnie wcale tak nie jest. zawsze jak tak myślę, czuję się znacznie gorzej, nachodzą mnie myśli samobójcze, mam ochotę to zrobić teraz, zaraz (mimo że ogólnie chcę żyć, jakiś czas temu doszłam do tego wniosku).

    Wracając do rodziców i ich niezrozumienia.

    Dzieci czasem nic nie mówią rodzicom, ale jest to często jest to właśnie wina rodziców. bo niby jak się ma takia zagubiona osoba "otworzyć" przez kimś kogo tylko interesuje np czy może się pochwalić osiągnięciami dziecka przed znajomymi. jeśli sie nie rozmawia z dziećmi, to trudno oczekiwać, ze w przypadku problemów, nagle zaczną się zwierzać itd.

    Oczywiście dzieci też są nie fair. Dwie strony medalu :)

    jestem zwolenniczką stwierdzenia, że kluczem do porozumienia jest szczera rozmowa.

     

    odnośnie niezrozumienia choroby - to nie tylko rodzice jej nie rozumieją. moją depresję zbywała mama, znajomi. po prostu jak ktoś nie wie co to znaczy, nie może sobie wyobrazić o co chodzi i może się wydawać, że to zwykłe "marudzenie". bo tak naprawdę wiem, że te osoby dobrze mi życzą i co nieco ich obchodzę :mrgreen: kwestia tego, że trudno im to zrozumieć....

  7. i nadal nic psycholog o tym nie wie :oops:

     

    Gosiulka, no co ty?? nie powiedziałaś nic na ten temat psychologowi (czy coś opacznie zrozumiałam?). Uważam, że to jest bardzo ważne, psycholog jest przecież od tego żeby pomóc, jak może to zrobić, skoro nic nie wie o nas. wiem, że to ciężkie, ale spróbuj potraktować psychologa nie jako "człowieka" ale kogoś kto ma pomóc. mnie to pomaga, psychologowi jestem w stanie dużo więcej powiedzieć.

    w sumie psychologowie też są różni, miałam z takim jednym do czynienia, który nie zachęcał do zwierzeń, ani w ogóle do niczego pozytywnego :roll:

    Pomyśl nad tym, może to będzie pierwszy duży krok ku poprawie, kiedy porozmawiasz ze specjalistą.

    I nie łam się, dasz radę :)

  8. jasne, że dobre podejście, że nie obchodzi mnie co ludzie pomyślą.

    ale ja wymyślałam idiotyczne wytłumaczenia, bo po prostu czasem nie pasowało do sytuacji powiedzieć wprost :lol:

    taki zwykły dzień zwykli ludzie i nagle ktoś wpada na kretyńskie pytanie żeby spytać co to. i od razu widać przerażenie w oczach wszystkich dookoła, mimo że jeszcze nie zdążyłam nic odpowiedzieć :roll:

    jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tych sytuacji...

    a tak w ogóle to mnie też kiedyś znikałay (w miarę - tzn po kilku miesiącach, a nawet tygodniach były zupełnie blade) i rzeczywiście mało kto widział, a jeśli nawet to rzeczywiście jak zadrapanie mogło być. czego nie pożna powiedzieć o moim przedramieniu od ponad półtora roku, które nadal wygląda ochydnie.

    Rok temu przez całe lato nie założyłam ani raz bluzki z krótkim rękawem, co z tego, że było gorąco, przyzwyczaiłam się :-|

  9. chloe, Gosiulka, piszecie, że macie mnóstwo blizn na przedramionach..

     

    Zdarzało się wam, że ludzie pytali co się stało, od czego to??

    Mnie się bardzo często tak pytali (jakby nie wiedzieli) i przez to tak strasznie ukrywam swoje ciało. Nienawidzę lata. Nie wiem jak na to reagować. Jak sobie z tym radzicie, a może nie wstydzicie się tego, co sobie zrobiłyście?? głównie przez to załuję, że ciąglę się trzeba głupio tłumaczyć....

  10. ja mam trochę inną sytuację, z byłym chłopakiem (byliśmy razem 4 lata, a rozstaliśmy się 1,5 roku temu). ale podobnie chciałam zacząć traktować go jak kumpla. nie chcę do niego wracać jako dziewczyna, ale brakuje mi towarzystwa, jako przyjaciela. z tym, że czasami za bardzo zaczynałam odczuwać coś więcej. ale ostatnio jest lepiej...

    Dziewczyna_18, proponuję ograniczyć kontakty - tzn widujcie się rzadziej, ale niby to przypadkiem, nic mu nie mów. musisz się pogodzić z tym, ze nic z tego nie będzie, przyjąć to do wiadomości.

    mnie też trochę pomogło, że zwracałam uwagę na wady mojego byłego, być może nawet je wyolbrzymialam. to pomogło, ale nie wiem czy ty też chcesz iść tą drogą. miłość jest ślepa, a gdy dostrzeże się wady, okazuje się, że ta osoba nie jest ideałem i można bez niej żyć....

    powodzenia

  11. anyway, moim zdaniem trochę przesadzasz z tymi ograniczeniami, niemożnością wysławiania się, itp. w życiu bym tak nie pomyślała, po przeczytaniu twojego postu.

    skąd w ogóle ten pomysł?? czy to czasem nie ktoś, kto sam ma kompleksy i problemy ci coś takiego ci podsunął?? czy jest w tym choś trochę prawdy, mam wątpliwości.

    problem tkwi a akceptacji samej siebie... ja, niestety mam z tym problemy. ale trzeba próbować. postaraj się poszukać w sobie zalet i pozytywów w życiu. no i ZACZNIJ W TO WIERZYĆ.

  12. wedlug mnie z nia nigdy nie bedziesz szczesliwy, bo zawsze bedzie sie czail strach, ze moze to zrobic z kims jesli sie poklocicie albo zerwiecie zwiazek- tak bedzie podpowiadac Ci jej przeszlosc i nic na to nie poradzisz, bo te mysli sa jakos uzasadnione. niebardzo mi sie chce wierzyc, ze ktos z taka przeszloscia moze sie zmienic... nie chce dolowac, ale tak mi to wyglada. ja bylbym ostrozny na Twoim miejscu

     

    berlioz, bez przesady. dlaczego ma się czaić strach, że prześpi się z kimś innym. Przecież nie mówimy tu o zdradzie... z TAKĄ przeszłością - to znaczy??? ja nie widzę w tym nic TAKIEGO !!! piszesz, tak jakby nie wiadomo co zrobiła

     

    mesmagic, nie piszesz nic, że zdradzała swoich poprzednich patrnerów (w tej sytuacji twoje obawy byłyby uzasadnione). dlaczego miała tego nie robić, skoro nie była w związku. po prostu odrobina szaleństwa, nie stało sie nic złego z tego powodu...

     

    jeżeli faktycznie jej odpowiedź cie zszokowała... nie wiem jak masz przestać się tym przejmować... a czy gdyby tak odpowiedział jakiś facet, to by cie to też zszokowało?? jeśli, nie to spróbuj wyluzować - mamy w końcu równouprawnienie :)

    po prostu nie myśl o tym, potraktuj to, jak zwykłą informację, ciesz się waszą miłością i tym, że spotkałeś TĘ kobietę :)

  13. Ja wybrnąłem z podobnych objawów przez intensywne poznanie siebie, zacząłem od czytania wielu cennych dla mnie poradników i książek o samopoznaniu o przyjaźni, relacjach, dużo się z nich dowiedziałem o samym sobie, potem zacząłem pisać do siebie - coś ala pamiętniki pisałem dużo, pisanie uwalnie twoje prawdziwe myśli i pragnienia, łączy podświadomość ze świadomością, to co piszesz sam do siebie tego nikt inny nie musi czytać to jest tylko dla ciebie i to nigdy ciebie nie okłamie......

     

    Ja pisałam pamiętnik jak byłam nastolatką :) wtedy faktycznie pomagał... ale jeszcze nie miałam takich problemów ze sobą jak teraz, po prostu byłam zamknięta w sobie i to pomagało mi zdefiniować siebie. Poradniki też mi się zdarzało czytać, ale jakoś nie mam do tego zapału, szybko się poddaję. Najbardziej lubię książki fabularne, które w jakis sposób opisują problemy ludzkie. tylko. czasem mnie to rusza, tzn chcę coś zmienić w życiu, ale szybko tracę zapał i nadzieję. bo jak się czyta, to wszystko się takie piękne wydaje, a życie zaraz daje kopa w d....

    ja potrzbuję jakiegoś silnego bodźca, to może być cokolwiek, już kilka razy w życiu zdarzyło się z dnia na dzień, że poczułam nowe siły w sobie. szkoda tylko, że po jakimś czasie te siły się wyczerpują :(

     

    Sorenen, ja czuję się podobnie, chociaż też często mam wrażenie, że tylko mnie na całym świecie jest tak źle :) wiele osób ma, niestety gorzej....

  14. noo cadarxx ma rację z początku był wyśmiewany z powodu wyglądu..

     

    Wydaje mi się, ze ludzie wyśmiwają polityków, żeby sobie w jakiś sposób zrekompensować to, że sami na nich głosowali, a teraz okazuje się, że wybrali źle. I po prostu szukają słabych stron - ktoś brzydki, ktoś się sepleni, itp. A Kaczyński fakt, ładny nie jest, ale jego sposób wysławiania się i w ogóle elokwencja wypowiedzi też pozostawia wiele do życzenia. tylko, że z wyglądu śmiać się najłatwiej, bo to widać, nie trzeba się znać na polityce.

    A żony prezydenta, to nawet trochę mi było szkoda, nie jej wina, że wyszła za takiego faceta, hehe.... I moim zdaniem to jak "ojciec dyrektor" nazwał ją publicznie czarownicą, PIS mógł zrobić całkiem niezłą kampanię promującą, odcinając się od moherowych beretów. ale cóż, pan prezydent wolał póścić sprawę mimo uszu - nie wykazał się walecznością.

     

    Jeśli chodzi o wygląd partnerów, to po prostu ciężko jest to powiedzieć. czasem naprawdę widzę na ulicy osoby (obu płci), które ciężko sobie wyobrazić, żeby sie komuś mogły spodobać, a mają partnerów. jasne, że wygląd to nie wszystko, ale z drugiej strony czy można z kimś być, kto wcale nas nie pociąga fizycznie??

    A może miłość jest aż tak ślepa...

  15. ha, ha. to tak, coś w tym jest. wiesz, ja mam 24 lata, ale mieszkam z rodziną i moja mama zawsze się dziwi, jeśli ja wychodzę gdzieś o 20, gdzie mam jeszcze dojechać pociągiem. tylko, ze teraz to jest normalne, a w jej czasach wszelkie imprezy zaczynały się o 18, a o 24, to już na pewno był koniec. teraz jest trochę inaczej....

    fakt, że jeśli z tobą nie rozmawiali, to co się nagle dziwić, ze teraz ty nie chcesz, przecież na zaufanie trzeba sobie zasłużyć :)

  16. wiesz, są źli z twojego punktu widzenia, Lariana. To znaczy , ja nie wiem jaka jest sytuacja, każdy ma jakieś swoje racje. ja akurat mogę sporo na ten temat powiedzieć - z czystym sumieniem, że mój ojciec był (jest) zły. ale nie zawsze to, ze się czegoś czepiają i nie zawsze rozumieją swoje dzieci znaczy, że są źli, oni też są ludźmi i też popełniają błędy. akurat bardziej to piszę z punktu widzenia rodziców, chociaż nie mam dzieci, ale powiedzmy, ze zaczynam myśleć bardziej z punktu widzenia tej "starej zrzędy". a zobaczymy jak wszystko w później wyjdzie

  17. moje życie jest okropne,czuję się złą matką ,złą żoną ,myślę czasem o śmierci,czasem nie wiem jak żyć

     

    myślenie o smierci jest dosyć normalne w tego typu zaburzeniach. ale spróbuj nie dopuszczać tych myśli do siebie, pomyśl o dzieciach, nie możesz im tego zrobić.... na pewno nie jesteś złą matką, tylko tak sobie wyobrażasz (też mam często wrażenie, że robię wszystko źle). a mąż po prostu nie potrafi zrozumieć twoich problemów i razem spróbować je rozwiązać - no cóż, poszedł po najmniejszej linii oporu...

    nie poddawaj się

×