Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rossie

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rossie

  1. Miałam wynikające z dezorganizacji myślenia np. wydawało mi się, że coś spakowałam do plecaka i potem tego nie było i szok był tak silny, że niby wiedząc, że to zostało w domu nie byłam w stanie zejść z tych emocji. Jak doszło do słyszenia własnych myśli z zewnątrz to powiedziałam, że nie wytrzymam i zaczęłam szukać pomocy. Nigdy jednak nie doszło do tego, żebym przestała widzieć różnicę w tym co mi się dzieje a nawet zapamiętanym realnym odbiorem świata lub myśleć, że np. jestem śledzona czy podsłuchiwana. Schizofrenia zakłada takie halucynacje właśnie z dezorganizacji myślenia i to by pewnie pasowało do diagnozy, ale w moim odczuciu równie dużo tu podobieństw co różnic. Ogólnie sama diagnoza jak mówią lekarze jest nieważna i chodzi o komfort życia wiadomo. Tylko właśnie czuję, że gdyby nie przepisy refundacji to ta diagnostyka pewnie byłaby nieco inna.
  2. Dziękuję za pocieszenie. Leki odłożyłam sama, lekarze słysząc o odkładaniu leków to byli do tego bardzo negatywnie nastawieni. Dopiero po przyznaniu się do sytuacji przestałam dostawać recepty i akceptację. Właśnie u mnie to nie był jeden napad psychozy raczej bym powiedziała, że po każdym odstawieniu leków długo żadnej psychozy nie było, ale inne zaburzenia nerwicowe i w końcu bez jakiegokolwiek leczenia przechodziły w psychozę. Jedynie, to w każdej psychozie (łącznie to ok. 4 ) byłam świadoma, że odbieram świat inaczej niż zwykle i raczej pojawiała się silna dezorganizacja myślenia bez urojeń. Przez to nadal mam obawy, że w jakimś kryzysowym momencie życia będę potrzebować dorywczo leku przeciwpsychotycznego i pewnie też bym wolała dostać jakiś najlepszy dostępny na rynku lek.
  3. Ogólnie to neuroleptyk był niezbędny, żebym wyszła z tego stanu “psychozy”, bo ja nie neguję akurat tego, że leczono nim psychozę, która sama mi nie przechodziła. Tylko bardziej wmawiania tego, że to lek do końca życia i braku prób pomocy w odstawieniu. Uważam, że to też moja wina trzymania się lekarza u którego się leczyłam wbrew własnym chęciom (nie czułam sympatii i zrozumienia od początku wizyt) plus wina braku podjęcia właściwej terapii. Kilogramy zrzuciłam … także została tylko trauma wspomnień. Ogólnie to pomógł mi dopiero dobry terapeuta i właśnie przejście na inne leki a substancji psychoaktywnych nie brałam nigdy, więc mogło przypominać schizofrenię (nie miałam gwałtownego wejścia w psychozę). Przerabiałam już przeżywanie uczuć skrzywdzenia tą sytuacją, ale trochę to jak brnięcie w ślepą uliczkę... i nie chcę oskarżać lekarzy, którzy działali w dobrej wierze zakładając, że poprzednik miał jednak rację :p. Czasem, to nawet się zastanawiam, po jakim czasie zdaniem lekarzy powinien nastąpić ten nawrót psychozy w schizofrenii paranoidalnej bez leków przeciwpsychotycznych bo jeżeli załóżmy po ok. 5 latach nie nastąpił to czy może choroba schizoafektywna dopuszcza takie przypadki?
  4. Dołączę się, ja też dostałam rozpoznanie schizofrenii paranoidalnej praktycznie od początku choroby tylko byłam jeszcze w szkole średniej i wtedy myślałam, że każda psychoza to już schizofrenia. Mega przytyłam na lekach ok 30kg. Niestety próby odstawiania silnych neuroleptyków na własną rękę kończyły się problemami psychicznymi i w końcu trafiłam do szpitala i ponownie zdiagnozowano schizofrenię. Wtedy w szpitalu nawet nie miałam halucynacji, czy też jakichkolwiek omamów, tylko raczej taka chaotyczność i uczucie osamotnienia… Brałam wcześniej same neuroleptyki i dopiero jak lekarze włączyli pregabalinę i antydepresanty okazało się, że po kolejnym odstawieniu neuroleptyków nie mam żadnych nawrotów … i to już sporo lat minęło odkąd nie biorę leków przeciwpsychotycznych. Chwilami jak czytam sama o innych chorobach to tak samo moje objawy mogły być od początku jednak inną źle leczoną chorobą zapchaną silnymi neuroleptykami. Lekarze twierdzą, że diagnoza schizofrenii paranoidalnej zostaje, bo dzięki temu mam możliwość najlepszych leków refundowanych … choć i tak od długiego czasu nie korzystam z tych leków. Ehh czasami muszę się wygadać …w gronie znajomych nikt nie miał tak ciężkiej diagnozy, tak jak ja i nie chcę tego ujawniać, bo wszyscy postrzegają mnie jako zupełnie zdrową osobę. Eh no właśnie, tylko czy ta refundacja tak na prawdę wygląda, lub też, czy jakiś lekarz miałby ponieść koszty złej diagnozy i wypisanych niesłusznie recept przy jej zmianie?? Mi też wydaje się to trochę przesadzone, że osoby zupełnie obłąkane, wykrzykujące dziwactwa na ulicach i osoby normalnie funkcjonujące o marginalnych objawach mają taką samą diagnozę. Czy to rzeczywiście chory system opieki zdrowotnej napędza trochę tą diagnostykę psychiatryczną?
×