wow, mam podobnie - więc nie jesteś sam. Mnie choroba dorwała przed sylwestrem. Siadło na gardło i zatoki. Tak mnie zatkało, że nie mogłem oddychać. Budziłem się, dławiłem i siadałem w nocy na łóżko, by złapać oddech. Trwało to z 5 dni, a w tym czasie może spałem po 3 godziny dziennie. W tym czasie aby złapać pełny oddech musiałem walczyć o każdy wdech przez co przyjąłem niepoprawny wzorzec oddychania (łapię powietrze jak ryba poza wodą). I to trwa az do dzisiaj. Mam taką awersję do łóżka, że na samą myśl o położeniu się (mimo przykładowo dużego zmęczenia) skacze mi ciśnienie i robię sie cały spięty. Uczucie duszności trwa co mnie tylko nakręca i wkręcam sobie wiele somatyków od anemii poprzez inne dziadostwa, które chcą mnie zrzucić z planszy.
Więc nie jesteś sam - też w mojej głowie się zagotowało.