Witam wszystkich na forum
jestem tu nowy ale stary stażem w stosowaniu wszelkich antydepresantów, przeleciałem z grubsza temat Triticco i sam nie wiem jak zagłosować czy pomogło czy nie bo to się u mnie zmieniało z czasem, na początku pomogło bo całe życie walczę z bezsennością ale szczęście nie może trawać wiecznie i po ~1,5 roku przestało działać, zero pomocy przy zasypianiu, odstawilem na wiele lat, zapomniałem.
Ponieważ po raz kolejny młoda psychiatra odmówiła mi recki na Stilnox czy Xanax a trafiło mi sie Trittico od koleżki który to dostał sam nie wiem na co ale stwierdził że on sie chemią truł nie bedzie i mi oddał, pomyślałem może po 10 latach znikła tolerancja i znowu mi pomoże..
Pomogło ale tylko zasnąć na 5 godzin bo bladym świtem zerwałem się pełen energii i nijak nie mogłem ponownie zasnąć.
Wróciłem wiec do Ketrelu (kwetiapina) którego nie lubię i ograniczam ale pozwala się mocno zamulić.
Ponieważ wyczytałem że Triticco ma też działanie przeciwlękowe (czego też potrzebuję) zarzuciłem dzisiaj Triticco ponownie tym razem rano i pięknie mnie wytłumiło, do czasu bo około godz 17 dostałem mini bad tripu jak po jakimś stymulancie, wzrosło tętno, ciśnienie a niepokój się spotęgował, dopiero teraz (g. 21) mogę spokojnie napisać ten post.
Podsumowując: Triticco byłoby dla mnie idealne gdyby jego działanie ograniczało sie tylko do pierwszej fazy - sedacji bo ta druga faza - chorej stumulacji to dla mnie masakra, której wcześniej przy tym leku nigdy nie doświadczałem
Myślę że nie jestem wyjątkiem bo mam znajomą, której 10 lat temu b. polecałem Triticco na spanie i jak spróbowała to też doświadczyła tej paskudnej stymulacji i powiedziała że woli bezsenną noc.
Triticco ma zatem dwie twarze i ta druga jest tak odpychająca że ja już to tego leku nie wrócę i nadal będę poszukiwał świętego graala - długo działającego leku na bezsenność.
Amen