Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yuuhi

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yuuhi

  1. Yuuhi

    Nawrót nerwicy.

    Cześć, Aktualnie mam podobnie do Was. Na nerwicę lrcze się już 12 lat z przerwami. Zazwyczaj epizody lękowe mijały po wprowadzeniu farmakoterapii, a teraz obłęd. Brałam paroksetyne więc wiadomo czułam się jak warzywo, ale było dobrze. Na tyle dobrze, że wkręciłam sobie, że pomoże mi Ashwaganda. Odstawienie paroksetyny to były męki, ale przeżyłam. Na Ashwagande dostałam uczulenia Ale jakoś stwierdziłam, że jak dałam radę z tych leków zejść i żyje to nie wracam do leczenia. Minęło dokładnie pół roku i bum. Kompletny zjazd. Atak paniki za atakiem paniki atakiem paniki pogania. Boje się przebywać z kimkolwiek nawet córka czy mężem, nie jestem w stanie pójść do fryzjera, ba! Nawet do psychiatry na wizytę stacjonarnie. Mija 6 tydzień na setalofcie 150 mg i 100 mg ketrelu i wciąż to samo. Lęk mnie nie opuszcza. Nie pomagają benzodiazepiny ani żadne techniki uspokajające. Jestem przerażona, że z tego nie wyjdę. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Mam dla kogo żyć. Najbardziej szkoda mi mojej córki i męża...
  2. Mam za sobą kilka terapii. Znam metody na pokonanie lęku, ale aktualnie zawodzi wszystko. Jestem 6 tygodni na L4, 6 tygodni brania Sertaline i kompletnie nie jest lepiej. Pierwszy raz przeżywam coś takiego. Aktualnie siedzę trzęsąc się i ledwo żyjąc mimo 4 ketreli i perazyny. Czuje się bezsilna po raz pierwszy w życiu. Przestaje wierzyć, że mi przejdzie.
  3. Bo boje się okazywać słabości. Że zauważają to i przeżywają. Jestem Control freskiem i ta myśl, że sobie nie radzę i nie kontroluje swojego stanu daje popalić. Kiedyś brałam Sertaline i zadziałała. Lekarz twierdzi, że przyszłam w bardzo dużym dołku dlatego trzeba tak długo czekać na efekt. Ale jeszcze chwila i się po prostu wykoncze. Kompletnie nie mam nad tym kontroli.
  4. Cześć, Nigdy nie udzielałam się na takich forach, ale chyba nadszedł czas. Na nerwicę choruje od dziecka. Za dzieciaka jakos sobie radziłam, problemy zaczęły się na studiach i wtedy doszła farmakologia. Mam męża, cudowną córkę i nagle świat mi się wali. Od niemal 4 tygodnie moje napady lękowe są nie do zniesienia. Kiedy jestem sama wszystko jest w porządku jednak obecność bliskich w domu wywołuje u mnie tak silne ataki paniki, że nie potrafię nad sobą panować. Jestem przerażona i wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Nie chodzę do pracy nie funkcjonuje, a lęk przed napadami to już norma. Doszłam do błędnego koła i kompletnie sobie nie radzę. Po powrocie rodziny siedzę zamknięta w pokoju i cała się trzęsę mając atak paniki za atakiem paniki. Dostałam od psychiatry Sertaline 100 mg jednak jak na razie żadnej poprawy. Wykończona byłam u niego wczoraj dorzucił pregabalin 75mg i czuje się jeszcze gorzej. Może trochę pomożecie ? Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek z tego wyjdę. Czuje się samotna i obwiniam się za to co funduje mojej rodzinie. Nie wiem co robić. Jak z tego wyjść.
×