W upalny poranek, kiedy ziewając podczas wstawania z łóżka rozwarłem swoje usta szeroko niczym hipopotam karmiony arbuzami. Pojadłem arbuzów i zaspokoiłem pragnienie które dawało popalić, suchość w ustach. Poszedłem do łazienki i spojrzałem w lustro. Patrzę i myślę. O Boże! Moje włosy sterczące we wszystkie strony i wijące się jak węże na głowie Meduzy a na policzkach i nosie miałem jakieś zielone piegi. Przetarłem oczy i przepłukałem zimną wodą ale ten widok w lustrze nie zniknął. W razie czego uszczypnąłem się mocno w rękę myśląc, że mam fałszywą pobudkę, ale niestety nie obudziłem się leżący w łóżku tylko nadal stałem w łazience z tym dziwacznym widokiem w lustrze. Natenczas wszedł Wojski i krzyknął : "Zbieraj się stary, jedziemy na polowanie!" No nie, na jakie polowanie mamy jechać? Na co będziemy polować? Na komary będziemy polować - odpowiedział Wojski. Ja jednak wolałem na żadne polowanie nie jechać. Zważywszy na mój aktualny wygląd to raczej polować będą na mnie. Postanowiłem przyjrzeć się bliżej tym arbuzom, które właśnie zjadłem.