Skocz do zawartości
Nerwica.com

Beznadziejnamonia

Użytkownik
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Beznadziejnamonia

  1. Chce umrzeć. Mój facet mnie nienawidzi. Mój szef mówi że niby z jego strony wszystko ok ale ja w to nie wierzę. Jestem beznadziejna. Nic mnie w życiu już nie czeka. Właśnie poprosiłam nowego szefa o kilka dni wolnego i tak co chwilę, że nie daję rady że się stresuje… że mam kryzys… ile to można znosić,,, nie wiem co mam robić chyba się potnę jak wrócę z pracy
  2. Tak zapisalam się prywatnie niestety dopiero za miesiąc wizyta. Najbardziej mnie boli że nie mam wsparcia takiego jakiego bym oczekiwała… nie użalania o jaka ja biedna tylko po prostu rozmowy i pocieszenia, chociaż może to mam tylko nie widzę tego? Ogólnie mam wrażenie że przez ten mój lęk nie potrafię myśleć trzeźwo i jestem po prostu ślepa.
  3. Tak wiem, mój facet mi mówi to samo, on też ma problemy i duże zobowiązania, i nie mówi mi o nich, a ja to sobie tak lekko żyje bo to on głównie zarabia i ma na sobie odpowiedzialność… przez to mi wstyd że w ogóle mówię mu o tych problemach po raz któryś, i że jestem taka miękka faja, wczoraj zareagował bardzo agresywnie bo już po prostu ma dość… a ja dostałam ataku paniki, poryczałam się i mnie zemdliło nie wiedziałam co z sobą zrobić.. myślę że mam duży problem z wzięciem odpowiedzialności na swoje barki.
  4. Nie mam póki co za bardzo takiej możliwości… urlop biorę pod koniec lipca i spędzę go niestety sama, bo facet nie dostał w tym terminie a ja zmniejszam etat od sierpnia więc niejako przymusowo. Ale może to będzie dobry czas żeby się ogarnąć. Jak często trzeba chodzić do psychiatry? Nie wiem czy będzie mnie stac na prywatną terapię. Bardzo się boję czy sobie poradzę w życiu, teraz wszystko widzę w czarnych barwach. Jestem nieudacznikiem inni przecież sobie radzą.,,
  5. Dziękuję bardzo za odpowiedź, Faktycznie tak właśnie czuję że jestem w kryzysie i chyba po prostu muszę się komuś wygadać bo nie mam komu… jest mi bardzo ciężko walczyć z lękiem który jest cały czas obecny w moim życiu jest to czasem taki paraliżujący lęk że dostaje ataków paniki, Właściwie ten lek od zawsze był związany z pracą i myślę że ma na to wpływ to że rodzice nie nauczyli mnie być odpowiedzialnym i trzymali mnie pod kloszem a zwłaszcza nadOpiekuńcza matka… Moje życie zawodowe a właściwie narzucona przeze mnie presja Niszczy mnie od środka i najgorsze nie tylko mnie ale też mojego partnera którego bardzo kocham. Okropnie się wkurzam kiedy czegoś nie potrafię zrobić a jest na to szybki deadline. Cały czas myślę o pracy i o tym jaka jestem głupia i beznadziejna… Moje poczucie własnej wartości jest na poziomie bagna i mułu chciałabym móc chociaż na chwilę się od stresować i nie myśleć tyle… Już nawet chciałam iść do psychiatry ale nawet prywatnie w moim mieście termin jest za miesiąc a co dalej? nie stać mnie na terapię… Od swojego faceta słyszę że mam się ogarnąć być Kowalem własnego losu i że inni mają gorsze problemy ale jak ja mam to zrobić i się do tego odnieść, kiedy widzę pustkę i beznadzieje? Czy ja jestem chora?
  6. Cześć, przyszłam się przywitać i - nie wiem - wyżalić. Myślę że jestem w najczarniejszym póki co punkcie życia. Bardzo boję się zmian i ryzyka, a jestem w trakcie przebranżowienia - rezygnuje z pracy na cały etat i przechodzę na pół etatu żeby móc pracować częściej zdalnie. Moja obecna praca nie jest zła ale jestem wypalona i zniechęcona, teraz już ogóle do wszystkiego. Pracuję od rana do wieczora w sumie sama nie wiem w jakim kierunku zmierzam. Nigdy nie czułam się tak pogubiona. Nie wiem czy dam radę. Non stop płaczę a czasem na to już nie ma siły, ciągle jestem w stresie i mam ataki paniki. Mój facet ma mnie dość, nie ma się co dziwić… ciągle zasypuje go moimi problemami. Czuję się jakby cała ta sytuacja była nierealna. Jest naprawde źle, zauważyłam że jest albo tragicznie albo cieszę się ponad miarę że coś udało mi się zrobić. Odwróciłam się od rodziny nie mam znajomych, mam wrażenie że nikt nie rozumie przez co przechodzę…
×