Witam. Jestem tu po raz pierwszy,ale myślę że nie ostatni. Podobnych tematów jest tu mnóstwo,ale wolałabym opisać wszystko po swojemu...
Otóż, kilka dni temu dopadł mnie tragiczny ból głowy. Nie da się tego opisać, ale myślę że część z Was też tak miała... Ja zawsze cierpiałam na podobne bóle, ale zwykle pomagał ibuprom...Tym razem nie pomogły 4 tabletki... Nie kontaktowałam dosłownie, ledwo chodziłam, trzęsłam się okropnie i myślałam że już nie wytrzymam. Mama zadzwoniła do szpitala, tam poradzili jej żeby jak najszybciej przyjechać bo to samo nie przejdzie. Jak powiedzieli, tak też zrobiłyśmy. W szpitalu lekarz mnie wypytał o wszystko. Trwało to długo, z racji tego że wszystkie pytania wydawały mi się strasznie trudne... Dużo minęło zanim na któreś odpowiedziałam. Dostałam ketonal w dupsko i coś jeszcze dożylnie. Niby oceniono to na atak migreny... Przepisał sumigrę i jakieś tabletki do rozpuszczenia. Nie wzięłam ani jednej, bo podobno są mocne i zwyczajnie się boję. Jeżeli to jest migrena, to musi być to dziwna odmiana... Nie skierowano mnie na zadne badania, dodam że leczę się na tarczycę, więc już właściwie w tej kwestii wszystko mam unormowane. Po tym szpitalu dotarło do mnie, że od dłuższego czasu mam takie bóle głowy, pleców, mięśni... Mam problemy z koncentracją, szybko się męczę... Poza tym, co chyba jest w tym wszystkim najgorsze, lubię sobie wmawiać choroby:/ Boję się, że któregoś dnia umrze któryś z moich rodziców, albo ja... Budzę się w nocy z napadem duszności,patrzę na ciemny pokój i wydaje mi się, że ktoś na mnie patrzy...że ktoś stoi obok, mam wrażenie że zaraz zwymiotuję, chociaż w gruncie rzeczy nigdy się tak nie stało... Nienawidzę jeździć autobusami. Przeraża mnie to. Nienawidzę słuchać rozmów ludzi tam, tych szumów, tłoku... Od pewnego czasu nawet w szkole czuję się strasznie... Nie mogę tam wysiedzieć... Najchętniej zostałabym w domu, założyła słuchawki na uszy, słuchała muzyki i leżała pod kołdrą...Już mam dość takich lęków... Chciałabym czuć się normalnie... Dopiero teraz kojarzę fakty... Jednego dnia czuję, że moogę gory przenosić, jestes szczęśliwa, aż miło popatrzeć...Następnego dnia nie mam siły na nic, płaczę, jestem agresywna, o niczym nie myślę... To jest straszne. Najgoorsze,że boję się o tym komuś opowiedzieć, żeby nie zostać wyśmianą... Boję się, że ktoś uzna że przesadzam, że jestem histeryczką...
Położyłam się spać o 22, wstałam o 10, zjadłam śniadanie, troszkę posprzątałam i nie mam już siły.. Po prostu nie mam. Nie mogę się uczyć, bo ciężko jest mi się skupić... Znowu tragicznie boli mnie głowa...Jakby ktoś ją ściskał... Bolą mnie kości...Czuję się jak 90letnia staruszka:/ Dużo można by wymieniać... Chciałabym,żeby ktoś mi powiedział co mi jest...