Nie zamierzam się poddawać, bo nie wyobrażam sobie życia bez weterynarii. Leków nie biorę, w zeszłym roku udałam się do psychiatry, który to stwierdził nerwicę (tylko, że wtedy ręce nie trzęsły mi się, aż tak i nic o tym nie mówiłam) i zapisał mi coś, czego nazwy chwilowo nie pamiętam ale poszukam. Po przeczytaniu ulotki, wizycie na oddziale psychiatrycznym, gdzie miałam wizytę, trochę się przeraziłam i nawet nie zaczęłam ich brać. Miałam brać tabletki przez 9 miesięcy i potem miało okazać się co dalej... Wizja psychotropów mnie inaczej nastawiła do wszystkiego i sama zaczęłam walczyć z tą nerwicą. Więcej sportu, bardziej pozytywne nastawienie do świata i takie tam i pomogło, przynajmniej trochę. W ciągu ostatnich miesięcy miałam trochę nerwowych przejść, ale też jakoś sobie z nimi poradziłam, a teraz powrót na uczelnie, ćwiczenia, a ja nie jestem w stanie nic zrobić z rękoma. Zaczęłam łykać magnez. Ręce nie trzęsą mi się cały czas tylko właśnie jak są jakieś zajęcia, albo jakaś nagła stresująca sytuacja, do tego często dochodzi drżenie nóg, jak siedze, czy stoję, po prostu cała się zaczynam telepać. Zaczyna się to gwałtownie, jest bardzo nasilone i stopniowo ustępuje (czasem zaraz po ustaniu czynnika stresogennego ^^). Tryb życia jak to na nie studiach wymagających nauki. Zabawa w wakacje, w ciągu roku sporo siedzenia nad książkami, stresujące egzaminy, więc głównie tryb siedzący. Ale staram się biegać, pływać bądź po prostu ćwiczyć w domu, żeby tak zupełnie się nie zasiedzieć. Jak pisałam wcześniej jutro idę do lekarza zrobić wszelkie możliwe badania, by wykluczyć inne schorzenia mogące się objawiać drżeniem rąk.
Ale na pewno się nie poddam :)