Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aginka

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Aginka

  1. W dniu 12.04.2024 o 23:42, 00asia00 napisał(a):

    @Aginka a nie miałaś poczucia odrzucenia, że w rzeczywistości terapeuta nie odwzajemnia Twojego uczucia?

    Jestem teraz w podobnej sytuacji i strasznie mnie to męczy, że ulokowałam swoje uczucia w terapeucie. I chyba mu o tym powiem, bo pewnie tak powinnam zrobić. Ale mam wrażenie, że zrobienie tego, to proszenie się o odrzucenie i aż zaczynam delikatnie panikować.

    Bałam się tego, bałam się też, że będzie koszmarnie o tym rozmawiać. Spodziewałm się, że będzie sztywno, że w jednym momencie terapeuta stanie się zimny, zdystansowany. Wyszło zupełnie inaczej, bo On sam był mocno zaskoczony tym, co przyniosłam na sesję i nawet nieco skrępowany. Musiały paść z Jego strony trudne, krępujące pytania i razem w tym czuliśmy się zawstydzeni. Nie było jednak sztywno, tylko dużo śmiechu 🙂 

    Podszedł do tego tematu bardzo troskliwie i dzięki temu odrzucenie się nie pojawiło. Relacja uległa zmianie na plus. Mnie to zadurzenie szybko przeszło, za to poczułam wielką wdzięczność, zaufanie. 

     

  2. Powiedziałam... Nie było łatwo, ale postanowiłam, że po prostu muszę. Na początku było bardzo niezręcznie, jednak, jak się spodziewałam, usłyszałam, że to się zdarza i że nie jest to powód do obwiniania siebie czy wstydu. Terapeuta wytłumaczył mi, że moje dotychczasowe doświadczenia sprzyjały takiemu uczuciu i że dobrze się stało, bo możemy sobie teraz o tym porozmawiać. Nie wierzę, że się zdobyłam na taką rozmowę 😅 Mam teraz sporo do przemyślenia,a  uczucie, cóż... prawie wygasło.

  3. 14 godzin temu, Robinmario napisał(a):

    To tak może jakby poszło gładko to albo samoświadomość jest sprzyjająca albo temat łatwy 🙂 bo tak sobie myślę , że w tej całej psychoterapii to też chodzi o to , żeby być dla siebie dobrym , traktować słowa jak słowa a nie jak treści które mają moc , bo to sami tą moc nadajemy . 

    Temat nie łatwy, ale dobry parter do rozmowy. Sama dłam do wniosku, że skorą boję się czy wstydzę z terapeutą o tym rozmawiać, to czy taka terapia ma sens? Jest to jedyna osoba w chwili obecnej, która może mi coś mądrego o tym uczuciu powiedzieć i zrozumieć je.

    W pełni zgadzam się z tym, że w psychoterapii nie o to chodzi, żeby sienie samego biczowć i rozmyślać negatywnie o tym, co się znajduje. Jest tam się po to, żeby to, co "złe" znaleźć i się z tym rozprawić. Dla mni to absolutna nowość, bo jak otąd kżda mja wada to był powód do rozpaczy, a teraz to powód do dumy - sama sobie znalałam coś, co można zmienić i jestem gotowa do pracy. Magia psychoterapii :D 

  4. Godzinę temu, rozowa_skarpeta napisał(a):

    Ja bym osobiscie powiedzial, skoro mowi ci o swoich problemach w zwiazku moze rowniez czuje sie jakos przywiazany lub cos czuje. Warto probowac. 

    Wypisałam sobie to, co pamiętałam z Jego wypowiedzi i na kartce nie wygląda to już tak dwuznacznie, jak ja to odbierałam. Wygląda raczej, jak pokazanie mi, że za dużo od siebie wymagam i za wiele oczekuję od związku, wyobrażając sobie jakieś romantyczne love story.

  5. 6 godzin temu, nieprzenikniona napisał(a):

    Myślę, że masz do tego tak na prawdę całkiem zdrowe podejście i duży wgląd, więc tym bardziej rozmowa o Twoim uczuciu na terapii wniesie sporo dobrego, bo zachowujesz logiczny osąd co do tego czym może być to co słyszysz 🙂 


    Sama byłam kiedyś w sytuacji, kiedy mój psychiatra z oddziału szpitalnego (leczenie nerwic i zo) powiedział mi że jak skończę studia to mam się do niego odezwać to załatwi mi pracę w swojej rodzinnej firmie 🤷‍♀️(pomijam, że brał mnie na indywidualne rozmowy na tyle często, że inne osoby z oddziału zgłosiły zażalenia ordynatorce) wtedy myślałam że to po prostu miła, luźna propozycja ale gdybym zaczęła to seksualizować to dopiero miałabym w głowie sieczkę i w sumie niezłą bazę wyjściową) Teraz wiem, że to jednak było w jakimś stopniu przekroczenie granic…chociaż nadal uważam, że jako lekarz na tamtą chwilę sporo mi pomógł 🙂

    Plusem w takiej sytuacji jest możliwość szczerej rozmowy i gwarancja, że ta druga strona to rozumie, na pewno spróbuje pomóc. Ja na swoją rozmowę jeszcze czekam, ale czuję się z tym w miarę komformowo - wiem, że nie zostanę na przykład wyśmiana, albo oceniona krzywdząco. Czy pójdzie gładko i bez żenady, nie spodziewam się :D Niezręcznie, nieswojo, ale bez strachu przynajmniej.
    Widzę, że lepiej jest teraz w tej konkretnej sytuacji wziąć się za ten temat, bo w przyszłości z innymi Romeami takiej szansy nie będzie. Mega mi ta wymiana zdań tutaj pomogła 🙂 

    3 godziny temu, miL;) napisał(a):

    Cześć Aginka, może się mylę, ale wydaje mi się, że w tej terapii (relacji) najbardziej leczy i wyciąga Ciebie z choroby Twoje marzenie o idealnej relacji/miłości/relacji. To czego Tobie brakuje widzisz w tym psychoterapeucie..

    Nie odważę się doradzać, bo każdy decyduje sam... ale decyzje wpływają również na innych..

    Może to zauroczenie wyidealizowanym ideałem dalej będzie Ciebie wzmacniać?

    Może w końcu Ciebie pociągnie z powrotem w dół.. ?

     

    Zazdroszczę uczucia 🙂 mnie prochy wyzerowały... ale żyję 🙂

    Na razie czuję się z tym rewelacyjnie - samo uczucie wygląda już inaczej, a ja zaczynam bardziej siebie rozumieć. Pierwszy raz się za takie uczucie nie obwiniam i nie ganię w myślach, tylko staram zrozumieć. I to mi daje dużo siły.

    Do Ciebie uczucia też wrócą któregoś dnia 🙂 Prawdopodobnie docenisz je o wiele bardziej niż ten, który ma je na co dzień i mu ciążą ❤️ 

  6. 11 minut temu, Kalebx3 Gorliwy napisał(a):

     

     

     

    11 minut temu, Kalebx3 Gorliwy napisał(a):

     

     

    Ach joj, sama namieszałam wspominając o tym detalu. On mi nie opowiada o swojej żonie. Nie mówi mi, "słuchaj, Twoje małżeństwo przy moim to nic". To są pojedyncze, rzadkie wzmianki którymi chce mi moim zdaniem pokazać że życie nie jest tęczowe i cukierkowe. Normalne, zdrowe związki są różne i nie zawsze jest tam jak w reklamie świątecznej Jacobsa.
    Inna historia co ja z tych wzmianek sobie wyciągnęłam - i to jest pewnie sedno problemu. 

  7. 16 minut temu, Kalebx3 Gorliwy napisał(a):

     

     

    Dobrze mówisz Acherotonia .

    To już nie jest terapia , tylko  nakręcanie dziewczyny do namiętnego romansiku ,

     On ma żle z żoną , Ona też ze swoim  ,,, więc co tu robić ,,, można sobie ulżyć .

     Tylko , Anginko jak chcesz liczyć na stały związek z nim , to juz na początku zapomnij ,że zostawi żonę dzieci i Rodzine .

     Jemu chodzi o przyjemnośc z Tobą w łózku , a ty zaraz myslisz ,że to wielkie , tyle że namiętne uczucie .

     Tak uważam i uważam ,że facet ma niejedną kochanke , której pomaga słownie , a potem ( dopuki sie nie znudzi dana babka ) bierze się za kolejna w miare atrakcyjną dziewczyne , wyczuwa i opowiada o tym że on też ma zle z żoną ,,,

    słodkie  bara bara  hotelowe . Większośc facetów bez kręgosłupa moralnego wybierze taki schemat .

     

    Przeczytaj proszę kilka wypowiedzi powyżej, to zrozumiesz 🙂 Już ze 3 razy tłumaczyłam swoją niefortunną wypowiedź i już kolejny raz mi się nie chce. 

    Odnosząc się z kolei do reszty - ostatnia rzecz, jakiej mi teraz potrzeba i o jakiej myślę to namiętny romansik z człowiekiem, który mnie niedawno przywrócił do życia. Może z zewnątrz tak to zabrzmiało, ale ja w taki sposób tego co się dzieje nie odbieram. Mój terapeuta doskonale wie, że nie szukam i nie potrzebuję teraz przygód. 

  8. 1 godzinę temu, nieprzenikniona napisał(a):

    Raczej właśnie tak nie było, to projekcja…wiem po sobie ile razy wydawało mi się że terapeutka coś mi sugeruje, „mówi coś o mnie”, próbuje coś narzucić (tak byłam pewna tego w 100% i miałam na to logiczne dowody ;) i konkretne jej słowa, które tak rozumiałam) a po wyjaśnieniu okazywało się, że ona miała na myśli kompletnie coś innego, że dane rzeczy nabierały danego wydźwięku tylko w mojej głowie, głównie przez pryzmat przeszłych doświadczeń i mechanizmów…

    W każdym bądź razie wiele rzeczy w terapii nie jest takimi jak nam się wydaje a tylko naszym odbiorem ;)

    O to to. Tak właśnie sądzę, że było. Stworzyłam sobie wygodny dla mnie obraz.

  9. Spacerować i sobie dumać 🙂 Nie mylić z rozmyślaniem! Uwielbiam w kłopotach i rozterkach po prostu wyjść z domu i iść, iść, iść. Aż znajdę coś konstruktywnego, uporządkuję sobie w głowie i wracam inna niż wyszłam. Po pierwsze, nie czuję się wtedy wyobcowana. Obserwuję ludzi, co robią, co ich zajmuje. Zawsze ciekawe scenki się nadarzą i widzę, że w życiu każdy ma swoje balasty, które musi nieść. 

  10. 37 minut temu, mienta napisał(a):

    Co to za terapeuta, który opowiada pacjentowi o tym, że w jego związku źle się dzieje.

    Wyjaśniałam już to wcześniej. Chodziło mi o pojedyncze wtrącenia, które nawiązywały do tego, co mówiłam ja. O swoim związku i związkach z przeszłości mówiłam dużo, nie mając w wielu miejscach realnego spojrzenia na relacje, oczekiwania, itd. Pomagał mi zrozumieć, gdzie się "myliłam". 

  11. 11 godzin temu, Robinmario napisał(a):

    Może to jest temat któremu warto się przyjrzeć . Czy terapeuta świadomie zacieśnił relację i czy miał świadomość , że jak to robi to może wystąpić efekt zauroczenia . Czy może Ty dążyłaś do zacieśnienia relacji , żeby mieć większą łatwość się otworzyć a on się skusił . I dlaczego po terapii dalej czujesz dyskomfort w mówieniu o rzeczach ważnych dla Ciebie kompetentnemu psychoterapeucie nawet jest jest trochę zdystansowany . Może w tą stronę . 

    Tak, to jest ciekawe spostrzeżenie, które nie przyszło mi do głowy. 
    Wszystkie odpowiedzi dały mi bardzo do myślenia i już się taka zakochana nie czuję :D Widzę teraz, że to będzie dobry materiał do pracy nad sobą i szukania rozwiązania pewnych zachowań.
    Warto było zapytać, jesteście wielcy ❤️ 

  12. 2 godziny temu, tepex napisał(a):

    Dobrze powiedziane, w zupełności się zgadzam👍 dodać należałoby, że ludzie mający problemy w związkach powinni zrobić wszystko aby je spróbować rozwiązać, a nie szukać pociechy u innych zaprzyjaźnionych czy "zakochanych" im osób, ponieważ kiedyś to oni sami wybrali swoje "kochane połówki" i powinni o nie zawalczyć. Popełniając błąd romansu czy nawet zdrady, sami na siebie ściągamy kolejne kłopoty.... Nie warto. Więcej satysfakcji i pożytku ludzie by mieli biorąc swój "krzyż na swe ramiona" i z odwagą go dźwigając.

     

    Pozdrawiam

    TPX

     

     

     

     

    Wygląda na wypowiedź z tezą. A nawet kilkoma tezami. Nie możesz zakładać, że z jednej czy drugiej strony ktoś szuka "pocieszenia". Jestem w terapii już od jakiegoś czasu i duża jej część to była analiza mojego związku. Oglądam tę relację z każdej strony, oglądam swoje oczekiwania i emocje. Idealnie by było na świecie, gdyby każdy związek zawiązywał się pomiędzy dwiema "kochanymi" połówkami. Rzeczywistość tak niestety nie wygląda. Wiele par jest razem z przeróżnych pobudek, które po latach zaczynają ciążyć i wzbudzać wątpliwości. Nie pisz, że należy o drugą połówkę zawalczyć, bo czasem ta druga połówka to niszczyciel od którego należy uciekać, gdzie pieprz rośnie. Dzwigania krzyża nawet nie skomentuję.

    Zgadzam się natomiast, że romans czy zdrada to nie jest rozwiązanie. Natomiast, nic takiego akurat w moim przypadku nie ma miejsca i nie jest moim celem 🙂 

  13. 3 godziny temu, nieprzenikniona napisał(a):

    Koniecznie trzeba o tym rozmawiać z terapeutą, dla nich to nic nowego więc jeśli jest specjalistą tak jak piszesz to jego reakcja nie powinna w żaden sposób wpłynąć na Wasz kontakt. Wg mnie to jest właśnie przeniesienie o które w sumie w terapii chodzi i o ile terapeutów tej samej płci raczej postrzega się jako rodziców (np terapeutki stawia się w roli matki) o tyle terapeutów innej płci „idealizuje” się do relacji romantycznej.

    Bardzo możliwe też że to co uznajesz za informacje, które on przekazuje Ci o swoim związku to tylko Twoja projekcja…mózg pod tym względem potrafi na prawdę wyczyniać różne cuda ;)
    Daj znać jak uda Ci się o tym powiedzieć na sesji, tzn co z tego wyniknie 🙂 powodzenia 🙂 

    Dziękuję ❤️ Na pewno zbiorę się na tę rozmowę i wtedy dam zanć, co z tej rozmowy wyszło.

  14. 46 minut temu, acherontia styx napisał(a):

    Ja w tej sytuacji to bym tego nie nazwała nawet terapią, tylko spotkaniami towarzyskimi.  

    Ja rozumiem, że terapeuta może coś o sobie ujawnić, moja t. też czasami to robi, ale to na pewno nie są informacje które mogą mi cokolwiek powiedzieć o jej problemach, życiu prywatnym etc.

     

    Niech w końcu uregulują prawnie ten zawód to wszyscy Ci PSEUDOterapeuci odsieją się sami.

     

    @Aginka czy Twój terapeuta superwizuje swoją pracę? Bo z tego co opisujesz to Twój t. nadaje się tylko do zgłoszenia do PTP jako łamiący kodeks psychoterapeuty.

    @acherontia styx Już napisałam wyżej, że to nie jest "opowiadanie o swoim związku" jakbym to ja miała wysłuchać Jego i rozmawiać o Jego problemach, tylko pojedyncze krótkie wtrącenia w nawiązaniu do tego, co mówię ja. Nie są to ani spotkania towarzyskie, ani pseudoterapeuta. Ma kwalifikacje, doświadczenie i regularnie superwizuje swoją pracę. W ciągu kilku miesięcy z Jego pomocą wykonałam ogromną pracę i niezmiennie od samego początku terapię traktuję poważnie.
    Zdarzyło się jednak, że poza sprawami terapii, kwalifikacjami i wszystkim, co zawodowo może "dać", jest też takim człowiekiem, który po prostu bardzo do mnie trafia. Jako całokształt człowieka, rozumiesz. Nie wiem, czy to porównanie dobre, ale w księżach babeczki też się przecież zako/cenzura/ą 😅 
    Boję się tylko, że Mu powiem, On się zacznie odsuwać, ja się poczuję zraniona / odrzucona i moja dalsza terapia przestanie mieć sens.

    Widzę już, że sprawa jest dosyć jasna. Powiedzieć i zmierzyć się z tym, co będzie dalej.

  15. 13 minut temu, mienta napisał(a):

    To jest co najmniej dziwne, że on opowiada Ci o swoim związku. Koniecznie porozmawiaj z nim o tej sytuacji.

    Dlaczego dziwne? Co masz na myśli? 
    To nie wygląda tak, że dyskutujemy na ten temat, po prostu czasem coś wtrąci, co akurat ma tematycznie związek z tym, o czym mówię ja.

  16. Z punktu widzenia wielu osób napiszę banał i odpiszą automatycznie, że przeniosłam uczucia, że to naturalne, że to wynik specyfiki relacji. Mówię to sobie od kilku miesięcy i próbuję zwalczyć, ale to zupełnie nie ten problem. Po prostu trafiłam na mężczyznę, który w każdej innej sytuacji zawróciłby mi w głowie. Tak się złożyło, że jest moim terapeutą i czuję się załamana. Nie muszę chyba wspominać, że jest żonaty i ma dzieci.
    Przeczytałam wszystkie fora i artykuły na ten temat. Powtarzam sobie w kółko, że ta relacja wraz z końcem terapii się skończy i czuję rozpacz. Bo nie wyobrażam sobie, żeby tak miało się stać. Wkładam ogromną pracę w to, aby terapia dała mi jak najwięcej, patrzę na nią jak na inwestycję w przyszłość i faktem jest, że zmiany dostrzegam ogromne. Moje uczucie jest, ale nie wpływa negatywnie na moją pracę. Nadal jednak - widzę absurd sytuacji, a nie mogę sobie poradzić z wykorzenieniem tego z siebie.
    Czy to jest sytuacja, która wymaga rozmowy z terapeutą? I czy ta rozmowa to na pewno dobry krok? Co dalej może się stać? Boję się bardzo, że to zepsuje tę relację, którą zbudowaliśmy. Czuję się w Jego towarzystwie bardzo komfortowo, luźno, nie mam żadnych oporów przed rozmowami na najtrudniejsze lub najbardziej wstydliwe tematy. Mam do Niego pełne zaufanie. Czy nie ryzykuję takim wyznaniem, że zacznie się odgradzać i budować mur? Tak wyglądały "nasze" początki i ten dystans mnie ograniczał. Jeśli taki układ wróci, nie widzę sensu dalszej pracy, bo nie będę czuć swobody wypowiedzi. 

    Każda rada, a nawet zwykłe słowa wsparcia - przyjmę z wdzięcznością.

×