Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiaraczynicuda90

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia wiaraczynicuda90

  1. Dziękuję za dobre słowa, współczucie i zrozumienie sytuacji....niestety już nie mamy nikogo kto mógłby nam pomóc... nawet moja przyjaciółka gdy się o tym dowiedziała, nie pyta nawet jak się czuje,czy sobie radzimy... Nie założyłam żadnej zrzutki, nie chce by ktoś miał się zastanawiać i wahać czy wpłacić na chore dziecko z nieuczalną chorobą , czy dla nas- czytając naszą historię... Ciężko było by mi względem sumienia sobie z tym poradzić. Chciała bym uratować moją rodzinę , poskładać to wszystko, a najlepiej cofnąć czas... ....ale Boże nie mam takiej mocy...
  2. Ciężko jest mi zacząć, ogarnia mnie tak wielki wstyd... jestem tutaj ponieważ jest to już ostatnia deska ratunku. Piszę to płacząc do ekranu telefonu... Mamy długi. Nie wzięły się one z nikąd, czy zachcianek... tylko z ludzkiej naiwności i niesienia pomocy innym, wierzenia "na słowo" . Od dłuższego czasu (ok 4 lat) pomagaliśmy ludziom z rozsądkiem (zbiórki, bezinteresowna pomoc rodzinie, chorym ,bezdomnym....) od około roku rodzina i znajomi zaczęli to wykorzystywać. Mój mąż mając firmę bez umów pożyczał pieniądze, wierzył znajomym czy rodzinie na słowo, gdy ktoś opowiedział mu łzawą historyjkę, prosił o pieniądze na opał na zimę, praklę, czy pożyczkę w formie gotówki. Do dziś nie otrzymując zwrotu. Głównym filarem upadku było poręczenie kredytu. Jak to dziś wygląda ?... zostaliśmy z kredytem, z długami. Jedyne czego pozbyliśmy się to pasożytów, bez pieniędzy już nie jesteśmy nikomu potrzebni. Mój mąż przez tą sytuację jest wrakiem człowieka, myśli o najgorszym, ciągle sobie wyrzuca jak mógł byc tak naiwny ,ufać bezinteresownie... boje się o niego, o to jaka nas przyszłość czeka... Mamy dzieci ...od 2 miesięcy próbujemy stanąć na nogi, bezskutecznie. Piszę to wszystko bo już jestem tak zdesperowana, że nie widzę innego wyjścia... chcę wiedzieć, że zrobiłam już wszystko, błagam o jakieś rozwiązanie, pomocną dłoń.... Boże, gdyby mi ktoś powiedział pół roku temu, że zawsze pomagając...dziś sami będziemy potrzebować pomocy...
×