Skocz do zawartości
Nerwica.com

anonim90

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anonim90

  1. Jesli o mnie chodzi po czesci swiadomie i dobrowolnie wybieram samotnosc. Nie mam o czym rozmawiac z kobietami, moje zainteresowanie powoduja, ze praktycznie ich nie spotykam. Po prostu nie mam predyspozycji ani ochoty na cos takiego (przynajmniej tak mi sie wydaje na chwile obecna). Czy duzo trace, nie wiem, podejrzewam ze nie tak duzo. A jesli chodzi o seks nie jest dla mnie na tyle istotny, aby sobie kogos szukac za wszelka cene. Ponadto odnosze wrazenie, ze kobiety sa mna kompletnie niezainteresowane, stad wogole nie nawiazuje zadnych znajomosci z rowiesniczymi osobnikami plci zenskiej - po prostu brak wpolnej niszy zainteresowan, a biologiczne mechanizmy nie dzialaja. Moze to nienormalne, ale dziwny ze mnie typ.
  2. Witam, Ostatnio przeżywam pewien kryzys wewnętrzny spowodowany ogólnymi niepowodzeniami (generalnie chodzi o szkołę). Nigdy się tym specjalnie nie przejmowałem i było dobrze (muszę jednak przyznać, że mam skłonność do popadania w przygnębienie oraz na tyle słabą psychikę, że bardzo łatwo mnie zniechęcić). Ostatnio wszystko uległo zmianie z powodu matury, do której chciałbym się odpowiednio przygotować. Nie ukrywam, że mam dość ciężką opcję, która wymaga ode mnie systematycznej pracy przez cały rok. Zaczęło się od tego, że jedno niepowodzenie (najgorsze, że było spowodowane, że tak powiem zwyczajnym pechem, losowym niefortunnym przypadkiem) powoduje całą falę złego samopoczucia i błędne koło. Podświadomie zaczynam wierzyć w to, że jestem beznadziejny i do niczego, jednocześnie mam świadomość, że jest to główną przyczyną moich niepowodzeń, gdyż przygnębienie powoduje, że zadania którym się poświęcam są wykonywane bez entuzjazmu, trochę z przymusu i otrzymuje kiepskie rezultaty, które dodatkowo pogarszają sytuację. Brzmi banalnie? Oczywiście, że tak. Podejrzewam, że cierpię na depresję, gdyż stan ten utrzymuje się około miesiąca. Z góry mówię, że chcę sobie z tym poradzić całkowicie sam, bez konsultacji z rodziną, psychologiem ani lekarzem. Czy jest to możliwe? Pewnie tak, po prostu chcę przerwać to błędne koło. Co ciekawe rzeczą, która całkowicie znosi u mnie uczucie przygnębienia i bezradności jest zwyczajny sen, na jaki pozwolić sobie mogę tylko w soboty. Po prostu jestem wtedy innym człowiekiem. Nie potrafię normalnie spać w tygodniu, mimo że staram się spać te 7-8h. Mam problemy z zasypianiem, szczególnie w tygodniu. Budzę się w nocy. Cały dzień chodzę wnerwiony. Czym mniej jestem wyspany, tym bardziej mam wszystkiego dosyć. Reasumując, po prostu czuję się jakbym był na dnie. Nic mi się nie chcę, jednocześnie mam dużo roboty. Dodatkowo odnoszę wrażenie, że traktowanie mnie wygląda jak kopanie leżącego. Nie posiadam żadnej chęci do życia, bez strachu i trochę za często myśle o śmierci (wiem, że to głupie). Nie mogę sobie przypomnieć o czymś co by mi obecnie dawało jakąkolwiek radość do życia. Chciałbym ją odnaleźć ale jak? Z pozoru tak niewiele brakuje, a tak dużo. Mam też nadzieję, że drodzy forumowicze wybaczycie mi anonimowość. Bardzo wstydzę się mówić o swoich uczuciach, a tym bardziej problemach i wolałbym by zostało to w stanie anonimowym. W rzeczywistości nikomu nie udzieliłbym tak szczegółowych informacji co się ze mną dzieje, ale niewykluczone, że potrzebuję pomocy. Nie wierzę, że ten post cokolwiek zmieni, ale przynajmniej wyrzuciłem to z siebie. Teraz możecie skopać leżącego.
×