Skocz do zawartości
Nerwica.com

Radosław

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Radosław

  1. Radosław

    Myśli

    Myślisz, że moja była jakoś wysoko ? Czulem się jak smieć, gdy się okazało, że żona od parunastu lat mnie oszukiwała, zaciągała kredyty, uprawiala nałogowo hazard i skończyla jako utrzymanka jakiegoś dziada. Ciąłem się po rękach i zakładalem sobie pasek na szyję. Dostałem takiego stresu pourazowego, że myslalem, że zwariuję i osiwieję. Tak się jednak nie stało. Zdałem sobie sprawę, że pomimo natrętnych myśli samobójczych, nic sobie nie zrobię, że bez żony nadal jestem facetem, że chcę w przyszłości być szczęśliwym. Zobaczyłem jak jestem slaby, ale to sobie wybaczyłem i przestałem zwracać na to uwagę, bo zrozumiałem, że siłą nie jest odporność, a wytrwanie w słabości. Po 2 latach piekła i gehenny już nie potrzebuję ani pocieszeń, ani przytuleń, ani za bardzo innych ludzi. Wiem, że dam radę już sam. To wszystko, bo powiedziałem sobie, skoro cierpisz, to cierp. Juz nie uciekałem od niego, a dałem sobie zgodę na jego przeżywanie. I to cierpienie mnie zahartowało i wyzwoliło.
  2. Radosław

    Myśli

    Miałem depresję mniejszą, lub większą całymi latami. Zjadłem na niej zęby i moje rady nie polegają na sloganach, a na życiowym doświadczeniu w walce z nią. Zdychałem, leżałem, mialem mysli samobójcze, nie wychodziłem z domu, cisnęło mnie w gardle latami, balem się, żałowawałem straconego czasu itd. Teraz wiem czemu tak się działo. Po pierwsze bliska mi osoba zamiast mi pomóc, to jeszcze mnie dobijała - żona. Po drugie psycholog uzmyslowil mi, że zostalem nauczony przez rodziców, nie wyrażać negatywnych emocji, bo bylem za nie karany odrzuceniem i to samo powielałem, gdy narcystyczna żona znęcała się nade mną psychicznie, a ja balem się, że zostanę sam. Co zmieniłem ? - przestałem w ogóle pić alkohol (depresant) - zamieniłem papierosy (kolejny depresant) na elektronika - zacząłem dbać o swoje zdrowie (skończyla się dobijająca mnie hipohondria) - staram się mieć w pokoju jak najwięcej światła (już nie przyciemniam okiem żaluzjami) - codziennie ćwiczę od dwóch lat - wziąłem psa i chodzę z nim na spacery - Nie obwiniam się, że częściowo straciłem lata swego życia. w zasadzie o nic się już nie obwiniam, tylko jestem dla siebie wyrozumiały. - Jak coś czuję, to to wyrażam i mówię wprost. Nawet sam do siebie. Gdy mam potrzebę kląć to klnę. Gdy mam dołek, to się kladę i obejmujęsam siebie. Gdy uważam że ze mną coś jest nie tak, to sobie mówię to wprost bez ogródek. To samo dotyczy innych ludzi. Bez owijania w bawełnę. - Nie widzę już siebie jako osoby wyjątkowej, a wręcz przeciwnie, bo zdałem sobie sprawę jak jestem przeciętny. - Pogodziłem się z tym, że jestem śmiertelny i pomimo tego, że czekają mnie 2 operacje, nie biorę tego aż tak do głowy, bo wiem że zyję i będę zyć. - wszystkie sprawy staram się załatwiać bez zwłoki, żeby nie mieć ich ciągle "z tyłu głowy" - wyznaczylem cele i do nich dążę na tyle, na ile daję radę, ale też sie nie obiwniam i nie porównuję do innych. I wyszedłem z niej. I to wszystko będąc w wielkim smutku w czasie rozwodu z żoną która mnie oszukała i upokorzyła. W całkowitej prawie samotności.
  3. Radosław

    Myśli

    Człowiek się zmaga sam ze soba całe życie. Jeden dorasta mając np. 20 lat, bo miał np. bardzo ciezkie dzieciństwo, a drugi dużo później, bo miał w miarę lekko i nie spotkał sie wcześniej z dużymi przeciwieństwami losu. Wcześniej jak zostalem sam, to nie umialem sobie z tym poradzić. Piłem i ćpałem. Tym zabilem ból osamotnienia, bo nie wiedziałem, że można inaczej. Nie byłem na to gotowy. Jak zdażyło się to ponownie po latach, przeszedłem to już na trzeźwo, bo wiedzialem, że nie tędy droga. Po 2 latach gehenny z powodu wykrycia wieloletniego oszustwa, zdrady i też rozwodu, już wiem, że dam radę być sam choćby do końca życia. Wyzwoliło mnie tak jak napisałem, zgodzenie się na to że cierpienie trwa i nie przestaje, bo byłem bardzo tym zraniony i dostalem stresu pourazowego z ciągłymi myslami samobójczymi, które trwały miesiącami. Zaakceptowałem fakt, że boli i będzie boleć. Aż pewnego dnia jednak przestało i bylem już wolny. Te cięzkie przezycia i dodatkowo operacja jaką wtedy przeszedlem, wyleczyły też mnie z mojej hipochondrii, bo zrozumiałem, że nie jestem nikim wyjątkowym i nikt nade mną rozczulać się nie będzie i ja sam nie muszę. Że i takie często bolesne bywa zycie.
  4. Pczytaj siebie samego: Doszukuję się jakich znaków w codziennym naszym funkcjonowaniu , że jednak coś złego to będzie. I po co to robisz ? Ta "siła wyższa" jest generowana przez twoje "szukanie znaków." Sam to sobie robisz. Masz prosty wybór, albo zdać sobie sprawę, że jest to całkowicie nieracjonalne myslenie i przestać wierzyć w "znaki od siły wyższej", nawet jeśli ci się takie niby pokazują. Bo to Twój wybór, ale ty nie chcesz przestać, albo dalej iść tą drogą i łykać tabsy. Być może musisz, bo nie znam twego stanu. To ty sam wiesz, co się z toba dzieje. Też potrafię się sam z siebie tak się wręcić na zawołanie, że mi się w glowie zaczyna od tego kręcić. Wystarczy się mocno zdenerwować, albo czymś zaaferować. Jednak gdy nie przywiązuję do tego wagi, bo wiem, że tak czasami mam to samo mi to zaraz przechodzi, a kiedyś jak się balem i tego nie rozumiałem, to myślałem, że dostanę zawału serca i nie moglem wstać z ziemi. Tak działa nasza podświadomość. To na co zwracamy uwagę jest w nas podtrzymywane i narasta, a to co tylko obserwujemy i nie przywiązujemy do tego większej wagi, samoistnie zanika. To jak z wiarą w duchy w ciemnym lesie.
  5. Radosław

    Myśli

    Korzystałem z pomocy psychologa parę miesiecy, ale on nie przytuli, czy nie powie dobrego słowa, jak np. cierpimy w milczeniu i nie możemy spać, a w głowie mamy, jak sobie coś zrobić, bo tego nie da się znieść. W efekcie i tak musimy sami z tym dojśc do siebie. Przemogłem to, stosując zasadę radykalnej akceptacji wszystkiego co czuję. Zgodziłem się w środku, że tak jest i tak pewnie długo będzie. To własnie odczułem jako etap dorastanie do życia i to pomimo, że sam mam 50 lat. W końcu przestałem się pogodzilem z przeżywanym cierpieniem i ono samo ustało.
  6. Radosław

    Myśli

    Ale ja dokładnie zdaję sobie sprawę, że ból psychiczny jest jak najbardziej prawdziwy i często gorszy od fizycznego. Też tak mialem, bo byłem hipohondrykiem i się katowałem, że może jestem chory na to, czy tamto. Dopiero wyleczyłem się z tej psychozy zamartwiania o swój stan zdrowia, jak naprawdę nabawiłem się urazu fizycznego i musiałem zostać zoperowany. Po tym przezyciu czekają mnie dwie nastepne operacje, ale już się tym nie przejmuję jak kiedyś. Pogodziłem sie z tym, że nie jestem niezniszczalny i że jeśli na coś zachoruję, to najwyżej tak bedzie. Że nie jestem wyjątkowy i nie ominie mnie cierpienie jakie doznają inni ludzie. Z mojej strony to nie jest bagatelizowanie, czy spłaszczanie problemu, tylko jego pokonanie przez racjonalizację.
  7. Radosław

    Myśli

    To nie tak. Dostałem ostro w kość i w efekcie zrozumiałem, że inni mają mnie gdzieś z tym moim bólem istnienia. A nawet jeśli nie do końca, to jesli nie ukoję go sam, to nikt tego za mnie nie zrobi. Żaden psycholog, czy kolega, nie zaleje tej dziury psychicznej we mnie. Że muszę dorosnąć i się z nim sam zmierzyć. To jest moja refleksja życiowa, która postawiła mnie na nogi. Zgoda na przeżywanie cierpienia. Z czasem samo przeszło, ale trwało ono 2 lata.
  8. Po pomoc ? To chyba naturalne, że jej szukasz. Rozumiem twój ból, bo sam cierpiałem kilka lat, chociaż w innych powodów i w efekcie dopadła mnie prawie całkowita samotność, natrętne myśli samobójcze itd. Spróbuj coś zmienić w swoim życiu. Co mogę ci doradzić i co na pewno działa na nas pozytywnie, to zadbanie o swoje ciało. Jak to mówią i to jest prawda, w zdrowym ciele, zdrowy duch. Skończ z używkami na tyle na ile to możliwe i zacznij codziennie ćwiczyć. Rób dzień w dzień seriami np. brzuszki i pompki. Np. po 20 przed każdym wyjściem z domu. Endorfiny jakie się przy tym wydzielają, mają bardzo stabilizujący wpływ na nasz uklad nerwowy. Ja tak ćwiczę już od dwóch lat i dalem radę przetrwać i się nie załamać. Nie wpaśc w depresję, a myślałem, że jak zostanę sam, to się załamię do reszty. Zacznij uprawiać tez jakiś sport - jazda rowerem jest idealna do podtrzymania nastroju. Zamień też fajki na np. elektronika, bo wyplujesz sobie pluca. Zwykłe papierosy są bardzo depresyjne od tego wciągania tlenku węgla. A jeżeli pijesz, to natychmiast przestań, albo ogranicz do minimum To następny wielki depresant. Też popijałem latami, ale sięz tym pożegnałem. Teraz jak chodzę do klubu to kupuję piwa 0% i nie widzę wielkiej róznicy. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.
  9. Radosław

    Myśli

    Też tak miałem. Pewnie każdy miał coś takiego w życiu, że zaczynał się czymś przejmować i wkręcać. W zasadzie byłem hipohondrykiem, ale mi przeszło jak faktycznie doznalem takiego urazu ciała, że musiałem iść na operację. Po operacji bolalo strasznie, ale się cieszyłem, że to zniosłem i powiedzialem sobie, że więcej nie będę się przejmował byle czym. Pomogło. Doraźnie jak masz takie myśli, to możesz sobie powiedzieć brutalnie do siebie - najwyżej, no i co z tego ? Chcesz żyć wiecznie ? To nie możliwe. Pogódź się z tym, że jesteś człowiekiem i w twoim życiu spotka ciebie jeszcze nie jedna, tym razem prawdziwa choroba. I będziesz musiał to znieść, czy tego chcesz, czy nie. Ta zgoda na bycie momentami słabym, wyzwala. Uzmysłów też sobie, że nikt nad tobą jako facetem, nie bedzie się rozczulał, więc ty też przestań, ale dbaj o swoje zdrowie.
  10. Radosław

    Samotność

    To prawda. Mnie zostawiła żona po 15 latach i myślałem, że w samotności oszaleję i nie wytrzymam. Po roku się do tego stanu przyzwyczaiłem, tak że jeśli się spotkam z kimś znajomym raz na miesiąc-dwa, to uważam to za jako-tako wystarczające. Nie zamierzam w tym tkwić, ale się cieszę, że w końcu nauczylem się żyć sam, bo w życiu i tak bywa.
  11. Powiem ci z perspektywy przeciętnego człowieka, który nie ma takich problemów, a nawet jeśli momentami ma (bo jesteśmy ludźmi), to sobie z tym radzi. Każdy może się sam siebie wkręcić w coś tak, że zaczyna czuć się odrealniony. Każdy się stresuje i przejmuje gdy coś go dotyka albo jego bliskich. Bywa, że w takich sytaucjach zaczynamy wierzyć w znaki, cuda, pechy itd. To wszystko normalne. Jak nie przeginać ? Nie wkręcać się, odrzucić zabobony - daty itd., przestać ciągle analizowac swoje schizy, a uznać, że tak bywa u każdego momentami, przekierowywac swoje myśli w inną stronę i te dziwne lekceważyć, a nie sięna nich skupiać. Same odejdą.. Przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Z tego co widzę, to sam sobie to robisz. Po drugie - uznaj, że każdy umrze, że co ma się stać, to się stanie, że swoim przejmowaniem się bez konkretnego działania, nie pomożesz nic. Pewnego dnia jak już życie obije ciebie tak, a każdego obije, przestaniesz się przejmować tym, że jutra może nie być i nic z tym nie zrobisz. Zrozumiesz i pogodzisz się z tym, że jesteś tylko człowiekiem ... W skrócie - wrzuć na luz i spróbuj np. medytować. Mnie teraz czekają dwie operacje, pies uszkodził mi dwa stawy w rękach, mam rozwód, jestem sam jak palec itd. otd. I wiesz co ? pogodziłem się z tym, bo nie mam wyjścia. Przemyśl to.
×