Hejka, w sumie chciałabym poczytać co sądzicie o tym jak wpłynęło na mnie zaprzestanie brania leków na schizofrenie. Nigdy nie miałam stwierdzonej takiej w 100% schizofreni raczej było to u mnie nazywane zaburzeniami psychotycznymi, miałam 2 epizody i 2 razy byłam w psychiatryku. Leczyłam się 5 lat na początku brałam tabletki (np. zolafren) a później zastrzyki (abilify maintena). Te całe leczenie było dla mnie znośne, wytrwale czekałam obiecywane 5 lat brania leków ale pod koniec co każdą wizytę u psychiatry przypominałam mu o tym ze trzeba to powoli kończyć a każdy kolejny zastrzyk był dla mnie krzywdzący bo przecież czuję się świetnie i mocno wierzę w to że dam radę bez nich. Minęły 2 tygodnie odkąd zastrzyk już nie działa i nie wstrzyknięto mi kolejnej dawki a ja czuję się jak inna osoba, jakbym nie miała żadnych wspomagaczy swojego nastroju, zachowań itp. Czuję się normalnie, zwyczajnie, nie mam aż tyle pozytywnej energii co miałam i aż dzisiaj do mnie dotarło że w sumie chyba wolę siebie po lekach.. Mój psychiatra wie o tym że nie miałam zrobionego zastrzyku, i dopiero dzisiaj jak moja mama się z nim skontaktowała to przepisał mi tabletki (jakby ktoś ewentualnie był zaniepokojony faktem tego nagłego odstawienia). No i co byście zrobili na moim miejscu czekali aż wyklaruje się moje samopoczucie samo z siebie z nadzieją że psychoza nie wróci czy wrócili do leków.. Potrzebuję chyba wsparcia w któraś z tych stron, na ten moment nie wiem czy ryzykować czy przemęczyć się z tym ze takie straszne jest dla mnie branie leków..
