Skocz do zawartości
Nerwica.com

zakrecona1

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zakrecona1

  1. zakrecona1

    Rocd?

    Przyznam, że przeraziła mnie sugestia, że być może wmawiam sobie natręctwa. Już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jestem zmęczona. Jutro się mamy spotkać, a ja zamiast cieszyć się na 100% to ciągle wyobrażam sobie moment spotkania i to, co mogłabym wtedy poczuć, bo co jeśli tak naprawdę się nie cieszę? To wszystko już odbiera mi chęci do czegokolwiek.
  2. zakrecona1

    Rocd?

    Hej! Długo nie odwiedzałam forum, bo do tej pory wydawało mi się, że tego nie potrzebowałam, a nawet jeśli to wychodziłam z założenia, że ogarnę wszystko sama, ale teraz bardzo potrzebuję waszej opinii/wsparcia. Otóż bardzo niedawno zaczęłam swój związek. Totalnie zakochana, w skowronkach, myśląc, że ten chłopak wreszcie ma to, czego szukam w drugiej osobie, z którą chciałabym tworzyć relację i nagle, w fazie tego właśnie zakochania, przekonania o jego wyjątkowości, wpadłam w totalny dół. Nie wiem w zasadzie, co się wydarzyło, naprawdę nie wiem. Nagle zaczęłam się strasznie, obsesyjnie obserwować „z boku” analizując moje zachowanie i zadając sobie pytania, „czy tak się zachowuje zakochana osoba?; czy to, że akurat wtedy nie spojrzałam mu w oczy oznacza, że go nie kocham?; czy to, że o nim nie śnię oznacza, że to nie jest to?”. Wpadłam w błędne koło i nie wiem, jak z się z niego uwolnić. Chciałabym wrócić do momentu, zanim zaczęłam podważać wszystko. Następny raz zobaczymy się dopiero za trzy tygodnie, a ja w tym okresie, gdy się z nim nie widzę totalnie świruję. Ciągle zastanawiam się, czy za nim tęsknię, chcę sobie go wyobrażać ciągle i analizować to, co wtedy czuję. Najgorsze jest to, że ja sobie nie mogę wyobrazić jego twarzy. Wszystko jest jakieś takie zniekształcone, jak nie on. Rozmawialiśmy dziś na kamerce i czułam się dużo lepiej, ale potem wróciła analiza. Martwi mnie, ze stało się to na samym początku, kiedy przecież jeszcze powinna być ekscytacja, a ja się czuję, jakbym została z tej fazy wyrwana siłą. Cierpię, nie mogę się skupić, chce mi się płakać, nie mam ochoty otwierać oczu rano w obawie, że zacznę to wszystko mielić na nowo. Mam dość siebie samej, szczerze mówiąc. Kiedy zajmę się czymś i widzę, że te myśli się wyciszają to katuję się tym, że skoro już tak o tym nie myślę to pewnie nie kocham. Jeju, aż mnie otrzepało w momencie gdy napisałam właśnie przed chwilą „nie kocham”, straszne. Robię w głowie jakieś absurdalne porównania, czy jakby stanął obok niego jakiś celebryta i miałabym wybierać między nimi to czy na pewno bym wybrała mojego chłopaka? Po obejrzeniu jakiegoś nagrania na internecie, w którym dziewczyna mówi, że gdyby była prawdziwie zakochana w jakimś chłopaku to by wydała dla niego każde pieniądze i wtedy zaczęłam się zastanawiać, czy ja też bym tak zrobiła, bo jeśli nie to oznacza, że uczucie nie jest prawdziwe? Czuję się pusta, wypłukana z czegokolwiek. Jak oglądam jakiś film, w którym jest wątek miłosny to zamykam oczy i usilnie staram się wyobrazić nas w takiej sytuacji i zastanawiam się co bym czuła. Wyobrażam sobie, że flirtuje z inną i zastanawiam się, czy byłabym zazdrosna. To jest okropne. Nie wiem, czy to istotne, ale dodam, że temat natręctw nie jest mi obcy. Miewałam już przeróżne, ale te najbardziej bolesne zawsze były związane z moim związkiem/orientacją seksualną. Według mojej głowy byłam już lesbijką (jakby to było coś złego…), mordercą, pedofilem, niewierną dziewczyną wkręcającą sobie zdrady itd. Łącznie 2 lata przyjmowałam antydepresanty jednak nigdy nie usłyszałam konkretnej diagnozy ze strony psychiatry na temat tego, co mi jest. Byłabym Wam z całego serca wdzięczna, gdybyście mogli spojrzeć na to swoim okiem!
×