Cześć, ostatnio zaczynam mieć tak jakby blokadę w myślach.
Nie wiem czemu akurat teraz i dlaczego.
Dniami spędzam dzień z klasą i koleżanką, z którą codziennie zaczynam spędzać czas.
Ten czas, który spędzam z kimś nie myślę, nie mogę o niczym pomyśleć, ale nie mam problemu z tym w dzień.
Kiedy jestem sama, przed snem, na spacerze z psem oraz, gdy przeglądam internet. Pustka.
Miałam chłopaka, moja pierwsza miłość życia.
Zerwał ze mną i to było bolesne.
Zepsułam to i próbuję to naprawić.
Po ponad miesiącu żadnego kontaktu napisałam do niego.
Była przy mnie koleżanka, bo dla mnie to byłoby za dużo i za ciężko samej.
Napisałam z multikonta.
Kiedy odpisał, ucieszyłam się, ale też byłam zestresowana, bo bałam się, że mnie zablokuje i nie będzie chciał mnie wysłuchać.
Pisałam na spontanie.
Myślę, że na początku się droczył i poświęcił mi swój czas.
Niestety nie udało się na ten moment przekonać go, żeby mnie odblokować i dokończyć rozmowę.
Koleżanka mnie pociesza i otula nadzieją, jednak myślę negatywnie nie myśląc.
Bardzo za nim tęsknie i zależy mi, żeby go odzyskać.
Czuję się jakbym przeszkadzała kilku osobom.
Ciągle mówię o swoich problemach, przemyśleniach, zmartwieniach i myślach.
Coś mi mówi, że to ich męczy.
Czuję się jakby mnie już mieli dość.
Naciskam, dużo piszę, nie lubię jak ktoś nie odpisuje długo, a odczytuje.
Wiem, że to pierdoły, ale dla mnie i tak ważne, oraz daje mi to dużo do myślenia
Jedna sprawa, która męczy mnie do teraz.
Spodobał mi się jeden chłopak z klasy.
Zaczęliśmy pisać we Kwietniu i to bardzo dużo.
Po ponad miesiącu poczułam nagły brak zainteresowania w moją stronę.
Zainteresował się moją koleżanką.
Boli bardzo.
Nie myślałam o tym jak próbowałam namówić koleżankę na zbliżenie się do niego.
Widziałam, że podoba się mu ona, a nie ja.
Myślałam, że jak zbliżę ich do siebie to mi przejdzie.
Myliłam się i jest tylko gorzej.
Był idealny przez chwilkę.
Poczułam się wyjątkowa, ale i tak mnie zranił, a raczej ja sama siebie.
Wyszłam z toksycznej relacji, jednak nadal mnie to prześladuje.
Przez 7 lat miałam przyjaciółkę, która była toksyczna, a ja tego nie zauważałam.
Dużo się kłóciłyśmy w dzieciństwie o pierdoły, obrażała się i często miałam przez nią problemy.
Sama też się dawałam, a nie powinnam.
Nie czuję jednak, że to ona byłą do końca tą złą stroną.
Czasem czuję, że to moja wina, a czasem, że to przez wszystkich jestem taka i mam to gdzieś.
Myślę, że to przez te zerwanie się pogubiłam.
Niby nic takiego, a dużo to znaczy dla mnie.
Przesadzam?
Dramatyzuję?
Może to hormony?
Dla mnie to i tak za dużo.
Mam tylko 13 lat, a tyle mam na głowie.
Nie wiem czy dłużej wytrzymam.
Co mam robić?
Pomocy, proszę...