Cześć,
Chciałem zapytać czy przy nerwicy natręctw normalna jest niechęć do innych ludzi? Mam tak i nie jest to niczym uzasadnione. Dotyczy to nawet ludzi, którzy są mi życzliwi. Wyszukuje w pamięci jakieś negatywne zdarzenia czy sytuację i pielęgnuje w sobie niechęć do różnych osób, jakbym się tym karmił.
W życiu idzie mi dobrze, pod kątem zawodowym i prywatnym. Mimo wszystko, nie potrafię cieszyć się z sukcesów innych. Chciałbym, aby inni mieli gorzej ode mnie. Wręcz w duchu cieszę się z ich porażek (choć tego oczywiście nie okazuje ani się sam do nich nie przyczyniam). Nie potrafię inaczej, choć może bym chciał. Mogę zmienić nastawienie i sobie wmówić, że jest inaczej, ale będzie to sztuczne, zwłaszcza przed sobą samym.
Dziwi mnie, bo irytują mnie dzieci znajomych, zwłaszcza gdy widzę w nich podobieństwa do tych znajomych. Dotyczy to nawet najlepszego przyjaciela - podobieństwa do niego u dzieci jakoś mnie irytują i te dzieci są dla mnie denerwujące. Nie jest to jakaś ogólna niechęć do dzieci, bo w przypadku obcych dzieci tak nie mam, a dla swojego to w ogóle zrobiłbym wszystko.
Chciałem spytać czy ktoś z Was ma albo miał coś podobnego. Ja bardzo chciałbym być życzliwy dla innych, cieszyć się z ich sukcesów, ale zwyczajnie nie umiem. Czasem staram się to przełamać, ale na pokaz zawsze i tak muszę się cieszyć, choc w duchu nie.
Pewnie po części wynika to z zazdrości i chęci bycia lepszym od innych, ale proszę o sugestie i wszelkie porady, jak sobie z tym radziliście, itp.
Dziękuję z góry!