Skocz do zawartości
Nerwica.com

Użytkownik2016

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Użytkownik2016

  1. Jestem aktualnie na lekach i mimo że nic mi się nie chce to jestem w stanie coś napisać . Jak byłem mały miałem 7-8 lat dostałem straszliwej traumy . Moja młodsza siostra miała gorączkę i miałem jej popilnowac a nie zrobiłem tego . Po przeprowadzce do nowego domu spałem z nią w jednym pokoju i co noc przez nie pamiętam ile czasu , przychodziła do mnie do łóżka stala przy nim i patrzyła się , nie wiedziałem co jej jest , bałem się , byłem przerażony . Z tego co pamiętam to odprowadzałem ja do łóżka spowrotem ale po chwili znowu przychodziła i patrzyła się . Na początku jak to się stało zaprowadzilem siostrę do mamy i powiedziałem jej że siostra dziwnie się zachowuje . Ale mama za każdym razem mówiła że jej nic nie jest . Byłem tak przerażony że za którymś razem rozpłakałem się i kazałem uklęknąć siostrze razem ze mną i pomodlić się , modląc się płakałem . Już nie pamiętam do końca ile razy tak było , ale mimo że to było przerażające dla 7 latka i miałem poczucie winy cały czas że to przeze mnie że jej nie pilnowałem teraz się coś takiego strasznego dzieje . Teraz już wiem że przez tą traumę w moim życiu jak coś złego się działo to trzymałem to trzymałem emocje w sobie i nie potrafiłem nikomu powiedzieć nic jak cierpiałem , jak robiłem coś wbrew swojej woli , bo wiedziałem że to nic nie pomoże . Nie mam schizofrenii . Jestem przekonany że mam zaburzenie z pogranicza , tylko w odmianie cichej . Żyłem przez wiele lat w depersonalizacji , obserwowałem swoje myśli itd itp , teraz również jestem . Dlatego mnie sytuacja z tą dziewczyną tak dotknęła , bo pierwszy raz w życiu lęk minal na tyle że stan depersonalizacji minął i poczułem swoje emocje , całego siebie i uczucie do niej . Nie chciałem już nigdy wracać do przeszłości do moich traum , ale po tym jak mnie zraniła nagle to co poczułem zniknęło i byłem w takim stanie że dziwię się że nie wylądowałem w szpitalu , płakałem mówiłem jej dlaczego mnie zraniła , wmawiałem sobie dlaczego akurat wtedy jak zacząłem czuć emocje siebie , nie dała mi się tym nawet nacieszyć . Nie chcialem już żyć tak jak wtedy bez tego stanu depersonalizacji . I tylko ten stan depersonalizacji tego że nie widziałem sensu samobójstwa do dzisiaj mnie trzyma przy życiu . Jak sobie przypomnę o tym a minęły 3 lata to mi się chce zemdleć . Przepraszam że jest to takie skomplikowane ale tak było i jest . Dlaczego taka pojebana rzecz musiała mi się przytrafić . Żyłem teraźniejszością , cieszyłem się nią , a z dnia na dzień całą przeszłość wróciła i mimo że byliśmy razem to nie potrafiłem jej powiedzieć bez kłamstwa że ją kocham bo nie wiedziałem . W stanie depersonalizacji się nic nie wie ....
  2. Mam nadzieję że te leki zaczną działać na tyle że zaczne doceniać teraźniejszość i poradzić sobie z przeszłością , bo ja mam w głowie tak jakby te ruminacje był moją "osobowością" i jestem tak uparty w swoich przekonaniach że nikt mi nie może zmienić sposobu myślenia
  3. Z góry przepraszam za kolejny już temat . Biorę od dłuższego czasu leki przeciwdepresyjne i jestem w stanie normalnie pisać . Otóż ... Od dziecka mam w sobie konflikty wewnętrzne . Pierwszy miałem mając 8-9 lat . Nie dało się z nim wtedy nic zrobic , w sensie probowalem ale się nie dalo , przez ten konflikt całe moje życie , a mam już 24 lata posypało się . Już wtedy zaczęły się u mnie ruminacje . Nauczyłem się tak z tym żyć , a na dodatek przez to nie odkryłem siebie , emocje mi się nie pojawiły , poszedł efekt motyla tzw . Nauczyłem się poddawac i ruminowac . Przez to idąc do szkoły średniej nie wiedziałem kim jestem jakie mam cele i poszedłem do szkoły w której się źle czułem , ale przez wyrobiony sposób myślenia nie powiedziałem o tym rodzicom , tzn powiedziałem ale w taki sposób że nie sądzili że to tak poważne . Chodziłem przez 4 lata w depresji i bezsensie życia , depersonalizacja i derealizacja była non stop , chciałem umrzeć ale mój organizm robił wszystko żeby tego nie zrobić i żyłem bez emocji i znania siebie . Z jednej strony chciałem zmienić szkołe ale z drugiej bałem się że będę musiał zaczynać od nowa itd. gdybym nie nauczył się poddawać i byłbym tym "sobą" to by było pewnie inaczej :))) Do tego stopnia się nauczyłem udawac że nikt poza rodziną i bliskimi znajomymi nic nie wie , zawsze ludzie myśleli że jestem ciekawy , odważny itd a jak wróciłem do domu to deprecha . Po skończeniu szkoły poszedłem do pracy . Po paru miesiącach kupiłem auto od brata które było gdzieś tam moim skrytym marzeniem . I stało się znowu . Wtedy to był mój błąd , nie zrobiłem czegoś co powinienem i zepsuł mi się po miesiącu . Ale przez to wszystko co się w przeszłości działo poddałem się i zacząłem ruminowac . Obwinialem tylko i wyłącznie siebie , nauczyłem się żyć obwiniając siebie i poddając się . Żyłem przeszłością przez dwa lata , te natręty tak ewoluowały że przeróżne historię sobie wymyślałem snułem , co by było jaki bym był gdyby się to nie stało itd. Rodzice próbowali mi przemówić ale nie dało się i nie da do dzisiaj . Potrafiłem żyć w teraźniejszości wegetując i wyobrażając sobie co bym teraz zrobił , jakby mój dzień wyglądał , czy przyszły tydzień rok , jakby się to nie wydarzyło . Ale nie to było najgorsze , najgorsze dopiero przyszło . Myślenie natrętne o aucie dalej było , ale zacząłem powoli doceniać teraźniejszość , przez to że kupowałem sobie różne rzeczy które dawniej gdzieś tam zawsze chciałem . Wiadomo że na początku wgle mnie to nie cieszyło ale powoli zacząłem wracać do żywych . Do tego stopnia byłem w miarę sobą że chciałem poznać dziewczynę. Jako że miałem jakieś swoje wartości życiowe przez te wszystkie lata ciągłych konfliktów i bezsensu życia , depresji , że nie żyłem tak jak większość ludzi imprezami itd itp . Nie nawidzilem ludzi którzy robili zle rzeczy , do dziewczyn miałem nienawiść można powiedzieć , nwm czy nie wyrobiła mi się osobowość borderline , bo poznając ja , po 2 dniach zaczęliśmy chodzić , byłem zafascynowany , zostawiłem znajomych , rodziców skupiłem się tylko na niej , teraz już wiem dlaczego . Bo ona mnie odburzala i powodowała że te dawne konflikty się powoli rozwiązywały , zacząłem myśleć że te wszystkie przykre rzeczy z przeszłości musiały się wydarzyć żebym mógł ją poznać i pierwszy raz w życiu zacząłem myśleć pozytywnie o czymś dzięki temu że to sobie wmawiałem . Ale przez to że ona była osobą właśnie taka jakiej nie chciałem nigdy ... . Była młoda , lubiła towarzystwo chłopaków , nigdy nie przepraszała , ogólnie to szkoda strzepic. Nawet patrząc teraz przez pryzmat tego że miałem nerwicę to gdybym jej nie miał to bym ją zjechal z góry na dół za to jak mnie traktowała i jaka dziecinna była . Nie patrzyła na mnie tylko na swoje poczucie wartości itd. Przechodziłem piekło . Nieraz siedziałem cały czas w telefonie jak ona gdzież jechała na imprezę bo bałem się że mnie zdradzi , piła dużo chociaż ja prosiłem żeby nie przesadzała bo się bałem , ubierała się jak pod latarnie . Sama była chyba niedowartościowana i moim kosztem chciała sobie wartość podnieść . Ale mimo to nie potrafiłem od niej odejść nie mogłem . Dlatego chyba stwierdzam że mogę mieć bordera . Ja cały czas sobie w głowie mówiłem że to dar od Boga że drugiej takiej nie znajdę , nie patrzyłem na nikogo , byłem zafascynowany nią i jej życiem , jej rodzina jak psychol i bałem się że będę miał życie takie jak dawniej ogromnie .. A teraz najważniejsze po 3 miesiącach spotkaliśmy się ze znajomymi moimi . Cieszyłem się że mogliśmy jechać razem , że mogłem ja pokazać , pochwalić się jaka mam niesamowita dziewczynę . I pamiętam to jak dziś . Nigdy czegoś takiego nie poczułem ... Pierwszy raz w życiu zeszła mi depersonalizacja , pierwszy raz w życiu nie czułem się jak za ścianą !!! Uświadomiłem to sobie wtedy , to było coś niesamowitego . Pierwszy raz czułem się sobą a miałem 22 lata ... Emocje miałem , czułem je w sobie , czułem że wiem kim jestem . Ale niestety , jako że dawniej nie miałem emocji to mnie nic nie ruszalo nic kompletnie . A ze znajomymi nauczylismy się sobie dojeżdżać czasami . Więc jako że oni byli razem ze swoimi dziewczynami to zaczęli mnie wyśmiewać i obrażać . No i moja najlepsza była dziewczyna zamiast jakoś stanąć w obronie , lub zrobić cokolwiek też zaczęła to robić . Wytykać mi błędy że nigdzie jej nie zabieram , bo ogólnie jechała po mnie . I jak te emocje przyszły tak po tamtym dniu pokłóciliśmy się , rozpłakałem się . Dwa dni później jak przyjechałem nie potrafiłem powiedziec jej czy ja kocham czy nie , znowu weszlem w stan depersonalizacji . Znowu zacząłem ruminowac że gdybyśmy się nie spotkali z nimi albo jakby mnie nie obrażali to by mi emocje zostały . To był koszmar , byłem z nią a nie wiedziałem co do niej czuje , do jej bliskich do siebie . Jeździliśmy po psychologach psychiatrach ja im mówiłem dlaczego to się stalo ale nie byli w stanie mi przegadać . Nie kochałem jej już . Byliśmy ze sobą 2.5 roku gdzie sobą byłem ze 3 godziny dosłownie . Ruminowalem o tym dniu o tym co by było każdy dzień , oglądałem nasze zdjęcia sprzed tej sytuacji , nie potrafilem się skupić na pracy , nie chciałem nic robić , żeby nie "zmieniać" teraźniejszości , tak jakby chciałem wrócić do tej samej sytuacji i zmienić to ... To było tak posrane i tak straszne ..... Ponad dwa lata tak ruminowalem . Po dwóch latach zacząłem grać . Hazard był czymś co powodowało u mnie jakiekolwiek emocje i że byłem w "teraźniejszości" , ale nigdy nie poczułem się tak dobrze i tak prawdziwym soba jak wtedy , już to nie wrócilo . Do dzisiaj jeżdżę w miejsca związane z nami , z tą przeszłością . Jeździłem chcąc zmienić moje myślenie to co się stało wtedy ale się nie dalo i nie da . Z tygodnia na tydzień czułem się gorzej a myśli były coraz bardziej abstrakcyjne . Czasami byłem w stanie jakbym miał psychozę albo schizofrenię , nie potrafiłem myślęc , inteligencja i wspomnienia mi uciekły . Przestałem chodzić do pracy , w niczym nie widzę sensu do dzisiaj i nikt mi nie jest w stanie wmówić że mogę się poczuć tak jak kiedyś . Zacząłem czytac różne fora , co mi może być itd , zacząłem sobie wmawiać że to była moja pierwsza miłość i już nigdy tak nie będzie bo pierwsza miłość się ma tylko raz i to była ta jedyna wyjątkówa sytuacja w moim życiu której już nie doswiadcze . Tyle się tego naczytałem że znam niektóre rzeczy na pamięć . Leki zaczęły działać . Jestem odcięty od tych natrętów , ale depersonalizacja jest , wiem że jak tylko przestanę brac leki to wszystko wróci ii będę płakał za przeszłością . To jest taki temat że nie wiem czy da się go rozwiązać , bo sam nie potrafię , na wszystko co mi mówią psychologowie znajduje jakieś wytłumaczenie że mogło być tak i tak .. Rozpisalbyn się jeszcze więcej ale kto by chciał takie listy czytać . Ogólnie to kompletnie nic nie ma sensu , miałem myśli egzystencjalne , żyje nimi , nie myślę o zwykłych normalnych rzeczach który robi zwykły szary Kowalski . Pozdro dla tych co przeczytali .
  4. I odpowiadam cały czas w formie przeszłej bo nie potrafię mówić o sobie w teraźniejszości bo nie żyje w teraźniejszości .
  5. Być może to jest jakiś pomysł . Pasowałoby się jakoś podnieść po tych prawie trzech latach myślenia dzień w dzień o tym dniu w którym mnie zraniła i straciłem to co samo do mnie przyszło po 21 latach bezsensu życia . Od tamtego czasu praktycznie nic nie robię tylko dzień w dzień jeżdżę w miejsca które dawniej mi dawały jakieś emocje ale nic nie działa i wiem że to nie pomoże . Nawet mając świadomość że od dawna mam bordera to dawniej ciągle myślałem nad sensem życia , cierpiałem , płakałem cały czas ale właśnie to mi dawało sens życia , a teraz nawet tego nie potrafię robić , kompletnie nic . Po tej sytuacji potrafiłem nie robić nic żeby nie zmieniać przeszłości , żeby sobie poradzić z tą sytuacją , próbowałem robić wszystko żeby przywrócić sobie to wspomnienie i próbować przegadać sobie że to nie było nic takiego ale nie dało się . I teraz czuję się jak inny człowiek . Najgorsza była tylko ta nasza mieszanka która mnie zniszczyła doszczętnie . Robienie awantur o praktycznie nic , nigdy mnie nie przeprosiła , może raz w ciągu dwóch lat , zawsze ja czułem się winny i przepraszałem . Czułem zawsze wartość siebie w tym zaburzeniu , miałem swój światopogląd który wydawał mi się bardzo dojrzały . Rzeczy które dla mnie się wydawały niedorzeczne ona robiła i nie potrafiłem ogarnąć jak można być takim człowiekiem i robić coś takiego nie mając poczucia winy , wstydu , tak jakby jej kompletnie nie zależało od poczatku , zjadła mnie i wysrała . A najgorsze jest to że po tym czasie jej rodzice , rodzeństwo, przyjaciele myślą że to wszystko moja wina , wspominałem jej wiele razy o tej sytuacji i mówiła mi że była wtedy młoda miała 18 lat , ale co to zmienia , ja byłem dużo dojrzalszy w jej wieku i miałem wiele wartości . Mówiła że robiła wiele żeby mi pomóc . Ze jak dostałem tej depresji to robiła wszystko . Ona tylko nie wie że to przez sytuacje w której się zachowała jak mój najgorszy wróg , jak jakaś koleżanka która mnie nie lubi , zaczęło mi się pogarszać . Do dzisiaj nie czaje , i nie nawidze ludzi którzy zachowują się zle w stosunku do innych , obrażają , są niedojrzali , mało inteligentni , mają wartości zjebanych ludzi za przeproszeniem . Ogólnie wydaje mi się że ludzie zaburzeni , lub tacy którzy dobrzy dla innych , mili , dostają najbardziej po dupie . Ten świat jest piękny ... Chciałbym jeszcze kiedykolwiek chociaż na tydzień dwa poczuć to co czułem wtedy przez chwilę . Czyli to że wiem kim jestem , co jest dla mnie ważne w życiu , jakie mam plany na siebie teraz, że moi znajomi , przyjaciele których w życiu poznałem są moimi przyjaciółmi , że moi rodzice są moimi rodzicami i czuje do nich miłość . Bo nie czuje nic . Zapytaj się mnie czy mam przyjaciela , czy kocham rodziców , jakie jest moje ulubione jedzenie , jakie mam hobby , to Ci odpowiem ... Nie wiem bo nie wiem to chore ale nie wiem nic I Zawsze bym tak odpowiadał tylko nauczyłem się mówić to co ktoś chciałby usłyszeć , musialem coś na szybko wymyślić . Strasznie mnie to męczyło bo musiałem w wielu sytuacjach wymyślać różne rzeczy . I dlatego wolalem siedzieć w domu i w pracy z nikim nie rozmawiać bo męczyło mnie to życie . niby mam jakieś wartości a tak naprawdę jestem nikim bo nic nie wiem o sobie i nikt mnie nie zna nawet rodzice .
  6. Dzień dobry . Chciałem się z wami podzielić moją historią . Natchnęło mnie do napisania tego dzisiaj , bo uświadomiłem sobie jaki mam problem w życiu i do czego ten problem doprowadził . Otóż . Od dziecka miałem bardzo niską samoocenę , byłem bardzo ale to bardzo wrażliwy . Mając 9-10 lat potrafiłem myśleć o tym czemu urodziłem się w tej rodzinie , dlaczego moi rodzice tak wyglądają , dlaczego nie wyglądam inaczej (miałem kompleks szerokich bioder , gdzie chciałem wyglądać jak prawdziwy facet) . Już wtedy czułem się jakbym nie był sobą, jakbym był obca osoba w ciele innego człowieka , wyobrażałem sobie siebie inaczej , jako takiego jakim chciałem być , chodzi mi o wygląd fizyczny . Wraz z każdym kolejnym rokiem i dorastaniem moje myślenie i brak sensu życia, depresja narastała , depersonalizacja i derealizacja była na porządku dziennym , aby nie myśleć o życiu , o tym kim jestem odchodziłem w świat fantazji , muzyka , mój pokój , oglądanie filmów było dla mnie wszystkim. Już od tych 9,10,11 lat anhedonia była przeplatana z cierpieniem . Ogólnie uważam że byłem bardzo świadomy swoich niedoskonałości , do dzisiaj wydaje mi się że moi rówieśnicy w porównaniu do mnie byli głupi (mówię tutaj o takiej mądrości życiowej) bo jeśli chodzi o naukę to byłem przeciętny , nie uczyłem się wgle , wszystko robiłem na siłę . Bardzo szybko potrafiłem przyswajać wiedzę życiową . Miałem ogromną empatię do innych ludzi , potrafiłem czuć ich emocje, strasznie im współczuć . Będąc w gimnazjum czułem się jakbym miał już ze 30 lat życia za sobą , takie miałem myślenie, skupiałem się bardzo na sensie życia , na takich aspektach gdzie inni ludzie by wgle nie myśleli . Od dziecka również wyrobiłem sobie ruminacje , czyli myślenie o przeszłości , chęć powrotu do przeszłości i zmiany jej , miałem kilka traumatycznych przeżyć dla mnie , które mnie doprowadziły do miejsca w którym jestem . Można powiedzieć że były trzy , każde kolejne zadawało mi jeszcze większy ból i czułem się coraz gorzej. Wyrobiłem w sobie perfekcjonizm życia , nie potrafiłem poradzić sobie jeśli przydarzyła się jakaś większą przeciwność , zamiast tego zamykałem się w sobie , natomiast potrafiłem to doskonałe maskować . Miałem również obsesję , kompulsje . Strasznie się denerwowalem jak ktoś mi nie zamykał drzwi , jak przestawił mi coś w pokoju , nie nawidzilem zmian , strasznie ciężko mi było się przystosować do czegoś nowego , było to wręcz niemożliwe . Ale bywały takie momenty że coś się zmieniło w życiu był jakiś duży lęk , ale po czasie się przyzwyczajalem . Od 5 lat pracuje w jednym i tym samym zakładzie . Można powiedzieć że mama mnie do tego nakłoniła bo ja miałem taki brak poczucia siebie że robiłem to co ktoś mi mówił , podsuwał , mimo że miałem ogromny lęk i niechęć to to robiłem . Ale można powiedzieć że to był bardzo dobry ruch , to był moment gdzie można powiedzieć moja karta znowu była czysta , tak jakbym zaczął nowe życie . Pracowałem , ale będąc w pracy często miałem derealizację, przeróżne myśli , marzenia , często też natręctwa , natręctwa były związane z przeróżnymi rzeczami i były one tak silne że nie potrafiłem sobie z nimi poradzić , ba , ja nawet nie chciałem sobie z nimi radzić tylko działałem destrukcyjnie dla siebie . Tak jak robię to do teraz . I Tak pracowałem pracowałem , życie mi leciało , było ciągle poczucie bezsensu życia , brak poczucia siebie, pustka, praca dom praca dom . ale można powiedzieć że takie życie mi odpowiadało , nie było zmian , pracę mialem mam obok domu , wszystko pięknie . Gorzej jak musiałem gdzieś jechać w trasę lub wydarzyło się coś czego nie chciałem robić , co mi zaburzyło moja bierność wtedy był ogromny lęk i derealka. Natomiast mimo tego cichego bordera , tego bezsensu i cierpienia , chcęci śmierci jakoś żyłem i funkcjonowałem . 2020 roku i 2021 nie zapomnę nigdy . Były to czasy przełomowe dla mnie , po pierwsze covid który mi odpowiadał bo jeżdżąc gdzieś nie musiałem widziec ludzi , nie było przepychu itd. było dla mnie idealnie . Po drugie od jakiejs jesieni 2020 roku zaczęło mi się coś poprawiać w życiu . Wkoncu zaczynałem przestawać myśleć o bezsensie życia , zacząłem myśleć o teraźniejszości . Nawet zaczęły się pojawiać jakieś pozytywne emocje , mijała mi depresja , zacząłem mieć satysfakcję z tego że mogę pracować i za wypłatę jechać sobie coś kupić . Zaczelo mi się na tyle poprawiać i zacząłem mieć satysfakcję i chęć do życia że chciałem poznać dziewczynę i poznałem .. Natomiast teraz twierdzę że była to chyba najgorsza decyzja w moim życiu . Ja bardzo empatyczny i bardzo wrażliwy , ona szalona , odważna , rozmowna , żyjąca z rodziną , kochająca ja .. od razu jak ja poznałem zafascynowałem się , bo ja czegoś takiego nie potrafiłem . Porzucilem więc to kim byłem i zacząłem powoli żyć tak jak ona , nie chciałem się spotykać ze znajomymi , rozmawiać z rodzicami itd . Chciałem być tylko z nią i poznawać ją, jej rodziców bliskich , czułem że tego potrzebuje i to mi pomaga . Natomiast nie było tak kolorowo jakby mogło się wydawać . Byłem strasznie o nią zazdrosny , uważałem że nie jestem jej wgle wart , że jak taka śliczna dziewczyna może być z kimś takim . Pierwszy miesiąc był piękny , zero kłótni poznawanie siebie zauroczenie , fascynacja jej osoba . Później fascynacja była nadal ale zaczęły się pierwsze kłótnie , przez które strasznie cierpiałem i dostawałem derealizacji . Mimo że czułem że to nie moja wina to ja przepraszałem bo gdybym tego nie zrobił to byśmy się mogli i tydzień nie widzieć (ona nie przepraszała) , nauczyła się tego że jestem uległy i przepraszam . Najgorsze jest to że ona była typem dziewczyny który wolał spędzać czas z chłopakami z nimi rozmawiać flirtować itd. To chyba najgorsze co mogło cichego bordera spotkać Ale ale , najgorsze to dopiero nadeszło .... Żyliśmy sobie tak razem , napięcie między nami się często zwiększało , były częste kłótnie o to że nigdzie nie wychodzimy , że siedzimy cały czas w domu ( bo nie chciałem nigdzie wychodzić miałem depreche jeszcze wtedy , lub po prostu taki byłem , taką osobowość sobie wyrobiłem i nie byłem w stanie tego zmienić ale bardzo chciałem . Ogólnie było kilka rzeczy które chciałem dla niej zmienić mimo że było bardzo ciężko , chciałem dla niej zrobić bardzo wiele . Z Tygodnia na tydzień będąc z nią i żyjąc razem tak jakby zaczęła mi schodzić po 21 latach ta derealizacja , że nie wiem kim jestem , co chce robić w życiu , powoli zaczynałem się czuć sobą , będąc w swoim ciele . Zaczela mi również schodzić anhedonia i pojawiały się emocje , których i tak nie pokazywałem bo nie chciałem miałem jakąś blokadę. Ale niestety po trzech miesiącach , pamiętam dokładnie dzień , co robiliśmy , każdy szczegół ..... pamiętam że poczułem coś dziwnego , właśnie tak jakbym był sobą , jakbym wszystko co robię robił ja ... było to dla mnie tak dziwne ze masakra , nigdy czegoś takiego nie czułem ... Akurat wtedy byliśmy się spotkać z moimi znajomymi , niestety ... Dawniej nic mnie nie ruszalo bo byłem tak obojętny na wszystko że jakieś obrażanie się nawzajem ze znajomymi itd było normalką. I Wtedy zaczęło się obrażanie mnie ... Do tego moja dziewczyna zamiast stanąć w obronie to też zaczęła mi wytykać moje błędy , jaki to zły nie jestem , wszyscy wtedy na mnie usiedli. Czułem ogromny ból którego nigdy nie czułem ... Do tego później doszło to że moja dziewczyna się opila i chciała iść do jakiś chłopaków , co było dla niej normalką ... wtedy coś we mnie pękło . od tamtego momentu czyli prawie od trzech lat nie jestem znowu sobą , do tego doszły problemy w pracy , w sensie brak jakikolwiek sensu istnienia , chodzenia do pracy . znowu nie potrafię siebie określić , z tym że jest dużo gorzej , bo zaniedbałem pracę , znajomych , rodzinę . do tego doszedł hazard w międzyczasie bo nie potrafiłem sobie poradzić z tym ogromnym lękiem traumą . Myślałem że dostalem ptsd. Jezdzilem do psychologów psychiatrów (z dziewczyną która mnie skrzywdziła) bo myślałem że mi ktoś pomoże ale nic się nie dalo zrobić . Przez dwa lata wracałem do przeszłości chcąc ja zmienić ale nie dało się . Aktualnie biorę leki , próbuje się zmusić do czegokolwiek , leki działają na depresję czuje to , ale nie mam poczucia woli istnienia . podejrzewam u siebie schizofrenię prostą , chyba że ten cichy border tak ewoluował przez tą sytuację że nie potrafię funkcjonować . Mam upadłość konsumencka ale wgle się z tego nie cieszę , że moje długi jakoś będę w stanie spłacać . nie wiem co ze sobą robić , próbóję funkcjonować ale nie potrafię , nie czuje wgle siebie sprzed tej sytuacji która mnie spotkała z tą dziewczyną . Nie wiem jak sobie z tym poradzic . Próbuje robić coś co mi dawniej sprawiało radość ale nie sprawia , nic . Ogólnie to jest to napisane w bardzo streszczony sposób . Jeśli miałbym to pisać dokładniej , ze szczegółami tak jakbym chciał , to by było tego z 5 razy tyle . TAK o mnie wzięło na napisanie tego . Jeśli komuś się chciało to przeczytać to brawo za wytrwałość . Nie chcę współczucia . Chodzi o to że nigdy nie czułem zrozumienia i nigdy nie skupiałem się na sobie tylko na innych . Moja dziewczyna od początku zachowywała się dziwnie i wykorzystywala moje słabości i ogólnie wydaje mi się że ja mimo swojego zaburzenia byłem bardzo kochający i dojrzalszy w tym wszystkim . Wiele osób mi mówiło czemu jej nie zostawiłem że oni by dawno to zrobili a ja nie potrafiłem odejść .. teraz już wiem dlaczego A teraz jestem trupem i nie potrafię żyć teraźniejszością i cieszyć się z czegokolwiek .. dobrze chociaż że abstrakcyjne i pokręcone myśli trochę minęły , bo czułem się jakbym oszalał i z każdym dniem było coraz gorzej . Na tym zakończę
  7. Witam . Myśląc o tym całym życiu i sensie tego wszystkiego naszło mnie żeby napisać co mi dolega , może ktoś miał podobne stany , zachowania . Dla mnie jest to straszne i bardzo mi brakuje dawnego siebie mimo że byłem stale człowiekiem negatywnie patrzącym na ludzi i świat . Ogólnie to żaden psycholog nie potrafi dojść do mojego sedna , co mi jest . Wiem że moja zmiana zachowania jest spowodowana "traumą" która mnie spotkała ponad dwa lata temu . Dla mnie traumą ze względu na okoliczności i to jak bardzo mi się życie zaczęło zmieniać na lepsze jakbym Bóg mi wyciągnął pomocną dłoń . Tak jak mówiłem byłem osoba negatywnie patrząca na świat , perfekcjonista , wszystko strasznie przeżywałem , rzeczy dla innych blachę dla mnie odgrywały bardzo istotną rolę . Ogólnie mimo negatywnego patrzenia na świat , depresji , nerwicy lękowej , anhedoni , która się przewijała cały czas czułem sens swojego życia . Od traumatycznej sytuacji może się to sam wydawac jakieś niemożliwe ale najpierw zacząłem ruminowac i wspominać dni przed tą sytuacją , miałem już tak kilka razy w życiu ale nic nie było tak mocne jak to . Z tygodnia na tydzień zacząłem się czuć coraz dziwniej , miałem ogromny lek , bo zaczely do mnie wracać demony przeszłości , problemy z którymi sobie dawniej sam poradziłem , co gorsza nigdy nie dowieżalem że mogę się czuc gorzej a z tygodnia na tydzień było coraz dziwniej i gorzej . Miałem tak straszne stany , np : wmawiałem sobie że mam schizofrenię i czułem że ktoś mnie obserwuje . Raz jak byłem się przejechać autem to w pewnym momencie doznałem całkowitej pustki w głowie braku myślenia , wróciłem do domu i patrzyłem się w jeden punkt z otwartymi ustami , jak jakieś warzywo za przeproszeniem . Z miesiąca na miesiąc stawałem się coraz bardziej tracić uczucia , emocje , swoją wartość , samego siebie , przestałem robić rzeczy które dawniej robiłem . Ogólnie po tej sytuacji wszystkie rzeczy i słowa które mówiłem czułem jak gdybym nie robił i nie mówił ja , albo jakbym każdej rzeczy nie był pewny , tak bardzo nie czułem i do dzisiaj nie czuje prawdziwości siebie że żadne rzeczy nie dają mi satysfakcji bo nie czuje że robię to ja . Ta traumą jest związana z czymś co poczułem jak gdybym miał złamane serce , dużo czytałem o tym i wszystkie objawy się zgadzały . Ja po prostu czułem że moje "ja" zostało ostatni raz przy tamtej sytuacji , po tym zacząłem odpowiadać na wszystko "nie wiem" . Tak bardzo dziwnie , źle i jako "nie ja" zacząłem się czuć że jak nigdy bym nie pomyślał że mogę zacząć obstawiać jakieś mecze , to zacząłem i nie myślałem o konsekwencjach , zastanawiam się czy te dwa lata wstecz to nie początek albo rozwinięcie choroby dwubiegunowej , miałem takie wielkie wahania nastroju że w jeden dzień potrafiłem myśleć i odbierać świat i moje myśli zupełnie inaczej . Dawniej miałem tylko depresję . Aktualnie mam długi na około 140 tysięcy , powoli jakoś zaczynam odczuwać siebie nie wiem czy z powodu leków czy jakoś samozaparcia i spokojnego myślenia . Tak bardzo mi brakowało tego mojego dawnego ja , tej mojej depresji i życia w 4 ścianach że chciałem odstawić leki . Ogólnie zmieniałem z 4 razy psychiatrów i psychologów ale aktualnie muszę pozostać z tym co mam bo chce ogłosić upadłość konsumencka i żeby ją dostać muszę mieć jakieś dowody że było ze mną coś nie tak . Mam zapisany patologiczny hazard , jakieś wahania nastroju . Po prostu wiem że gdyby nie te chore stany które zaczynałem mieć te wahania nastroju i brak mojej tożsamości spojrzenia na świat na ludzi na wszystko , to nie zaczalbym grać , byłbym może w innym miejscu niż teraz . Wiem że nie jesteście od stawiania diagnozy , ale myślicie że ta sytuacjs mogła spowodować lub rozwinąć we mnie jakaś chorobę psychiczną ? Chciałbym mieć znowu tylko ta moja depresję , być zamkniętym na ludzi , mieć prace przy moim domu , wiele do życia mi nie było potrzebne , nikomu krzywdy nie robiłem , ale teraz narobiłem tyle problemów ze pierwsze co to muszę się leczyć , musi mi przejść ta upadłość , nie mam co liczyć na zmianę pracy , otoczenia , będę teraz się kisil 3 lata w jednej pracy.
  8. Dodam że w czasie tych dwóch lat tyle mnie spotkało że masakra . Hazard , straciłem duże pieniądze , później znowu powrót do sytuacji z przeszłości , tak jakby ta sytuacja która się wydarzyła była związana z moją osobowością . W sensie jak zapomnę o tej sytuacji to tak jakby zapomnę o sobie , wiem że to dziwne i niedorzeczne ale na prawdę tak jest i teraz tak jakby niepamietam o sytuacji z przeszłości ale wgle nie jestem sobą
  9. Dawniej myślałem tylko o tej sytuacji która mnie spotkała , ciągle wracałem do niej myślami i nie potrafiłem żyć w teraźniejszości , teraz tak jakby zapomniałem o tym co mnie dawniej spotkało ale tak jakbym zapomniał o tym kim byłem i jak się zachowywałem co mnie interesowało itd , jakąś amnezja i zaburzenie funkcjonowania . Tragedia
  10. Tzn problem jest u mnie taki że ja dawniej miałem depresje i czułem się źle , byłem płaczliwy , czułem bezsens życia ale jakoś żyłem i czułem to kim jestem . Teraz mam tak jakby zanik funkcji poznawczych. Tak jakby z dnia na dzień jestem coraz głupszy coraz mniej rzeczy ogarniam i nie potrafię się dostosować do pewnych norm społecznych . Dawniej miałem jakieś uczucia gniew , smutek i potrafiłem go czasami przekazać drugiej osobie w wiadomości itd , teraz tak jakby nie mam wgle emocji i nawet nie potrafię ich uruchomić tak jakbym się dopiero co urodził . Tak jakby zaczęły mi zanikać funkcje poznawcze , dziewczyna się denerwuje na mnie że nie chodzę do pracy że mnie nie będzie nianczyc a ja nic z tym nie robię i nie obchodzi mnie to za bardzo . Głowa mnie boli i nie czuje żadnego sensu w tym wszystkim . Tak jak mówię dawniej mimo trudnych przeżyć byłem ta sama osoba miałem jakieś swoje funkcje obronne organizmu itd a teraz tak jakby mi zaniknęły podstawowe funkcje człowieczeństwa .
  11. Witam . Mam 24 lata.Ciężko mi cokolwiek pisać , nie wiem co ze sobą zrobić dalej . Z dnia na dzień jest coraz dziwniej i gorzej . Jakiś czas temu dodałem inny post w którym dogłębnie opisywałem co się stało i jak się czułem w tamtym momencie . Teraz jest jeszcze gorzej i czuję że w lepsza stronę to nie pójdzie . Początek 2021 roku był najlepszym w moim życiu , zacząłem poznawać siebie , swój cel życia to jak chce żyć co robić w moim życiu jakim być człowiekiem . Tzn ogólnie to wiedziałem jakim jestem człowiekiem tylko byłem zamknięty w sobie od dziecka . 2 lata temu po raz pierwszy w życiu się otworzyłem na emocje wyszedłem ze swojej strefy komfortu i dostałem zraniony , w sensie kiedyś takie sytuacje mnie nie ruszały , a w tamtym momencie byłem tak spójny ze sobą ze swoim życiem , po prostu tak jakbym się ze sobą zintegrował , zaakceptował to jaki jestem i to co kiedyś mnie nie ruszało przez moją obojętność wtedy mnie ruszyło . To było 2 lata temu i od tamtego momentu nie jestem tą samą osoba dosłownie . Przez pierwsze pół roku rok , myślałem ciągle o tej sytuacji , wracałem do niej i próbowałem jakoś zmienić to co się wydarzyło ale bezskutecznie , miałem dawniej podobną sytuacje gdzie nauczyłem się wracać myślami do momentów i próbować je naprawić ale wgłębi wiedziałem że to na nic i popadałem w bezsens życia , ale kiedyś mimo takich sytuacji nadal byłem ta sama osoba tylko bardziej smutna , coraz bardziej popadniętą w depresję . Aktualnie problem jest dużo gorszy i czuję że to idzie tylko w złym kierunku i nie da się mnie uratować . Dostałem coś na zasadzie załamania linii życiowej , chociaż chodziłem do psychologów psychiatrów i schizofrenii mi nie przypisywali . Mam taką jakby pustkę w głowie , amnezję , coś co było dla mnie dawniej ważne i miało sens teraz nie ma . Niepamietam za bardzo co robiłem dawniej jaki byłem . Tak jakby to co robiłem do tych 2 lat wstecz straciło sens . I z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej . Tak jakby patrzę na świat inaczej , Dawniej jak nie poszedłem do pracy to się denerwowałem a teraz nie chodzę i nie pisze nikomu o tym że mnie nie ma . Nie potrafię myśleć , pisze teraz tak jakby z automatu . Nie mam wewnętrznego "ja" jakiejś takiej motywacji która zawsze miałem mimo przeciwności losu . Od bardzo dawna od dziecka w sumie miałem same negatywne emocje , depresje ale walczyłem z tym . Po prostu mogę leżeć na łóżku patrzeć w jeden punkt , jeszcze z ta pustka w głowie i nic mi nie jest w stanie pomóc . Biorę leki od ponad tygodnia ale na razie zero efektów . Mam 24 lata w wieku 21 lat zacząłem dopiero akceptować siebie , poznawać swoje emocje , swój światopogląd i przez traumę nawet nie że wróciłem do punktu wyjścia . Jest sto razy gorzej . Nie potrafię patrzeć na znajomych , rodziców , bliskich tak jak kiedyś , jakbym umarł wewnętrznie . Nie potrafię się nawet w ułamku sekundy uspokoić wyczilowac . Zawsze miałem jakiś napęd do działania teraz nic nie jestem w stanie robić . Za niedługo nie będę w stanie wstać z łóżka . A dlatego czuję się inna osoba bo nie mam już tych zainteresowań co kiedyś , swoich myśli , nawet swoich jakiś preferencji seksualnych , libido równe zeru. Czuję się jakbym nie miał żadnej osobowości , dawniej jak robiłem coś wbrew woli to mnie to denerwowało albo tego nie robiłem , teraz tak jakbym tej woli nie miał bo jak mi ktoś coś powie to to robię i nie mam jakiś złych emocji , zero jakiejkolwiek reakcji . Jakby się stalo jakiemuś znajomemu , komuś bliskiemu coś złego to nawet bym nie zareagował , wy*bane bym miał . A i co jest a tym wszystkim najgorsze , dawniej nawet po tej traumatycznej sytuacji patrzyłem powiedzmy na świat tak samo , powoli mi się coś zaczynało w głowie w myśleniu zmieniać . Teraz codziennie się czuje inaczej , czasami nawet jak coś zrobię, pójdę się kąpać lub zrobię jakakolwiek czynność to potrafi mi się jakoś zmienić myślenie , postrzeganie rzeczywistości, tak jakbym codziennie się budził innym człowiekiem w coraz gorszym stanie , nie mam tej rutyny która miałem , czyli np pracy , teraz nie czuje jakiegokolwiek sensu chodzenia do tej pracy . Jakbym stracił to co sobie wypracowywalem od dziecka . Rano się czułem inaczej a teraz znowu czuję się inaczej , jutro pewnie będzie to samo , być może nawet zapomnę że pisałem ten post albo uznam że po co go pisałem . Czuję się jakby moje IQ i mój wewnętrzny światopogląd wyparował .
  12. Najgorsze jest to że takie życie mi odpowiadalo , chciałem być takim sobą do końca życia , chyba że każdy człowiek w którymś momencie swojego życia trochę zmienia swoje podejście i osobowość . Ja tak jakby dzieki poznaniu dziewczyny przestałem myśleć o tym co mnie dręczyło , można powiedzieć że zapomniałem o przeszłości i zacząłem nowa pusta kartę , dręczyło mnie jeszcze kilka rzeczy , nawet w tym związku miałem czasami bardzo ciężko , jakieś odloty , odrealnienia , walka z samym sobą żeby było tak jak jest i nic mi się w głowie nie zmieniło , czułem że muszę uważać bo stąpam po cienkim lodzie ale tylko tak się dało dążyć do szczęścia i czułem że sam muszę to zrobić bez zadnych leków , psychologa ,chociaż te wszystkie wydarzenia z przeszłości miałem w głowie to były one głęboko schowane tak że z każdym kolejnym tygodniem , miesiącem nie mogły mi zagrażać . Coś jakbym wszedł na nowy poziom swojego życia i zrozumiałem że to co dotychczas się wydarzyło po prostu musiało się wydarzyć i dzieki temu poznałem swoją dziewczynę . I myśląc tak zaczęło mi się wszystko w głowie układać i poprawiać . Zawsze gdybalem i żyłem można powiedzieć tym życiem które bym miał gdyby dana sytuacja się nie wydarzyła , czyli tworzyłem sobie w głowie obraz życia w którym nie wydarzyła się sytuacja która miała miejsce i marzyłem o tym co w nim robię , jaki jestem , że wszystko by się zaczęło układać , takich sytuacji miałem kilka w życiu i każda kolejna była coraz mocniejsza ale nie oddziaływała na moja osobowość . Ale to zranienie które mnie dotknęło ... I znowu , można powiedzieć że po raz ostatni zacząłem sobie wyobrażać i marzyć o tym co by było gdyby się to nie wydarzyło, do dzisiaj tak marzę , wydaje mi się że ja mam to już od urodzenia i tak funkcjonuje . Marzę tak prawie dwa lata nie żyjąc teraźniejszością . Mimo że biorę leki i czuję się można powiedzieć w niektórych aspektach podobnie jak wtedy a nawet lepiej to , jak się mnie mama pyta jak się czuje to nie potrafię jej tak powiedzieć , codziennie mówię że czuje się coraz gorzej i tak jest od dwóch lat . Ogólnie jakbym miał pisać o wszystkim co się wydarzyło od początków z dziewczyną (czyli najlepszy okres mojego życia) a do teraz to bym musiał książkę napisać .
  13. Martwi mnie również to że zawsze byłem odpowiedzialny za siebie , pracowałem można powiedzieć że byłem dojrzały , może niekoniecznie emocjonalnie bo nie potrafiłem sobie radzić z niektórymi problemami , ale nie opuszczałem pracy , potrafiłem pomagać innym gdy mieli jakiś problem . Dużo osób mi mówiło że jestem ogarniętym gościem .A teraz czuję sie jakbym cofnął się w rozwoju . Często opuszczam pracę , nie martwię się tym czy mnie zwolnią czy nie , dzisiaj również nie poszedłem , dziewczyna ma tego dość , boi się mnie i przyszłości ze mną , pisze mi różne rzeczy ale nie biorę ich do siebie . Ona czuje się jakby była moja nianka , że musi mi mówić o podstawowych rzeczach o których każdy powinien wiedzieć . Leżę aktualnie i nie wiem co ze sobą zrobić , czuję się jak dziecko któremu trzeba wszystko w życiu pokazywać , a zawsze byłem gościem który radził sobie z problemami , pomagał innym i mogę powiedzieć szczerze i nieskromnie że miałem dojrzalsze podejście do życia niż ludzie z mojego wieku, a przynajmniej tak mi się wydaje Czuję jakby moja inteligencja wyparowała .. Nie mam żadnych planów na przyszłość , nie mam swojego zdania które zawsze miałem , nie mam swojego usystematyzowanego planu działania na każdy dzień , odpowiedzialności Jestem starszy dwa lata od momentu kiedy się to stało a czuję się jakbym był dwa razy młodszy , wtedy czułem że jestem bardzo dojrzaly jak i miałem w głowie plany na siebie na przyszłość , rodzinę , na wszystko . Po prostu poczułem wtedy że kocham siebie takim jakim jestem że akceptuje to i że jestem kimś i mogę osiągnąć w życiu to na co mnie stać . A czuję że byłoby mnie stać na bardzo wiele . Poczułem bardzo dużą pewność siebie . Gdzie jestem stary ja który wszystko ogarniał i jakoś sobie radził .. Nie wiem co ze sobą zrobić .
  14. Zaktualizuje temat . Minęło już trochę czasu od ostatniego wpisu . Ogólnie aktualnie czuję się inaczej niż w czasie kiedy założyłem ten wątek . Nie mam dręczących myśli , a przynajmniej nie ma ich tyle co kiedyś . Ale mam coś takiego w głowie że te dręczące myśli , te problemy emocjonalne , to wszystko co miałem dawniej dawało mi ten sens życia . Można powiedzieć że ja się wychowałem właśnie na takim funkcjonowaniu , może to dziwne ale wydaje mi się że wychowałem się też w depresji i dobrze mi się z tym żyło . Brakuje mi tych czasów tego co było , już bym wolał mieć te problemy co miałem ale być sobą , walczyć z tym i mieć ta pewność że jestem sobą i nikt mi tego nie zabierze . Wydaje mi się że musiałbym znowu popaść w taka spirale emocjonalna i odosobnienie od ludzi (tak jak w sumie było zawsze , nawet spędzając czas z ludźmi byłem można powiedzieć odosobniony) żeby znowu być tym sobą co kiedyś . To wszystko co miałem z tygodnia na tydzień zaczęło zanikać . Aktualnie oprócz bezsensu i braku jakichkolwiek emocji , oprócz płaczu to nie mam nic , żadnych negatywnych emocji , myśli samobójczych , może to się wydawać dziwne ale mi tego brakuje . Bo myśląc o samobójstwie o tym jak ktoś Cię skrzywdził czujesz coś i oznacza to że Ci zależy , że jest coś dla Ciebie ważne . Teraz można powiedzieć że nic nie jest w stanie mnie zagiąć bo mam tak totalnie wywalone na wszystko ... Wydaje mi się , a raczej jestem pewien że do tego stanu doprowadziło to że te dwa lata temu powiedziałem o swoim problemie, bo gdy nikomu o niczym nie mówiłem to leżałem na łóżku , zamykałem się w swoim świecie i jakoś to mijało i do końca życia chciałem żeby to tak rozwiązywać a to że komuś musiałem o tym powiedzieć zaburzylo mi moje postrzeganie mojego świata . Ogólnie zaburzyła mi się osobowość i zacząłem robić rzeczy których nie robiłbym będąc sobą . Nie mam teraz tego wewnętrznego spokoju , swojego wygodnego miejsca , nawet w swoim pokoju , łóżku nie mogę zaznać takiego spokoju , odizolowania się od wszystkiego i skupieniu na sobie . Z jednej strony czuję się lepiej bo czuję jakbym nie miał depresji , negatywnych emocji myśli , ale z drugiej strony brakuje mi tego , tych emocji , cierpienia , walki z tym życiem światem . Tak sobie to życie ułożyłem i tak mi się dobrze zylo , ja nie chcę tego spokoju który mam aktualnie .. Jeszcze ten rok temu i więcej zmieniałem się , dostałem jakiego zaburzenia , nie potrafiłem pozostać tym samym sobą bo ta traumatyczna sytuacja była powiązana z moją osobą w tamtym momencie i byłem świadomy że albo mi się zmieni osobowość , będę kimś innym niż przez te wszystkie lata , albo do końca życia będę płakał i wspominał tamte czasy , walczyłem z tym tyle czasu ale bezskutecznie , próbowałem nawet nie iść do pracy , leżeć na łóżku i nic nie robić żeby nie zapomnieć o sobie o tym kim jestem i co do tej pory przeżyłem , jeździłem w te miejsca w które jeździliśmy razem z dziewczyną zanim to się stało , oglądałem zdjęcia sprzed tego wydarzenia , robiłem dosłownie wszystko żeby nie zapomnieć ale na marne , droga była tylko w jedną stronę . Nawet dzisiaj gdy próbuje sobie włączyć piosenki , filmy , wszystko co było kojarzone z tamtymi latami , to już nie potrafię wzbudzić w sobie tych emocji co miałem wtedy .Byłem na tyle świadomy tego co się stalo że chciałem od razu powiedzieć dziewczynie żeby mnie zostawiła i znalazła sobie kogoś innego bo już nic nie będzie takie samo . Ale bałem się to mówić bo każda normalna osoba nie potrafiłaby tego zrozumieć , to mnie przerażało . Ogólnie nigdy nic gorszego mnie już nie spotka . Aktualnie już praktycznie nie myślę o tym co się wydarzyło te dwa lata temu , ale też praktycznie nie jestem tym samym sobą co dwa lata temu , to się wzajemnie łączy ze sobą i to jest najstraszniejsze .... Nie wiem co ze sobą zrobić , czym się zająć , przestałem robić to co robiłem dawniej i teraz jestem jak warzywo . A najgorsze jest właśnie to że muszę sobie chyba na nowo ułożyć osobowość , bo nie potrafię nawet robić tego co robiłem dawniej , można powiedzieć że już nawet tego nie pamiętam . Praktycznie zapomniałem o tym kim dawniej byłem . Oddałbym wszystkie swoje pieniądze , wszystko to co mam co mi nie jest na tyle potrzebne aby tylko wrócić do tych lat , ale wiem że jest to niemożliwe ... Pisząc wam o tych problemach nie mogę się skupić w stu procentach , już nie jest dla mnie to tak ważne , żebym był w stanie wam to przekazać jak najlepiej i żeby wszystko trzymało się kupy bo mi już tak nie zależy . Czuję że to co napisałem wgle nie jest tym co chciałem napisać i nie dałem z siebie tyle żeby być usatysfakcjonowanym swoim wpisem . Masakra .. Po prostu . Nie jestem pewny siebie , nie mam swojej osobowości i nie chce mi się tak żyć ..
  15. Witam . Mam 24 lata. Niepamietam za bardzo kim byłem , swojej osobowości , postrzegania świata , emocji w danej sytuacji . Jestem teraz w takim stanie że mogę nic nie robić , leżeć i patrzeć w jeden punkt , a nawet do nie dałoby mi jakiegoś takiego spokoju psychicznego i rozluźnienia . Jeszcze kilka dni temu po rozstaniu z dziewczyną wróciły mi wspomnienia z dnia w którym wszystko mi się zaczęło psuć w głowie . Jakieś chore myśli itd , ale miałem te emocje tego siebie który zawsze tak przeżywał i rozmyślał , teraz tego nie mam. Plakalem cały czas i nie potrafiłem się przekonać do tego że to się stało ale już nie wróci , przez dwa lata próbuje się z tym pogodzić ale moja osobowość , moje ja nie pozwalało mi na pogodzenie się z ta sytuacja, musiałbym chyba zmienić osobowość żeby się z tym pogodzić bo innej opcji nie ma na to , chyba że samobójstwo. Jak zacząłem tak płakać to poprosiłem mamę o jakies leki uspokajające i z tych emocji z tego płaczu po dwóch godzinach nie zostało nic , zaczęło mi się jeszcze bardziej pogarszać pod takim względem "znania siebie" . Pani psychiatra mi powiedziała że takie leki działają jakieś 2 godziny . A mi nie przeszło do teraz a wziąłem je dwa dni temu . Dostałem tak jakby amnezji , niepamietam co robiłem tydzień temu, a nawet trzy dni temu , tylko jakieś takie najważniejsze rzeczy mogę sobie przypomnieć typu że wziąłem te tabletki . Nie mam tego płaczu tych emocji , bo kompletnie nie jestem sobą , jakbym był to pewnie bym płakał jak głupi albo robił coś innego co mnie interesowało , ale nie ma mnie . Nie mam do niczego motywacji bo mnie po prostu nie ma to kto ma mnie zmotywować . Człowiek sam się motywuje ale jak nie ma "jego osoby" w sobie to jak ma to zrobić . Leżę i nic nie robię . Pisze teraz na tym forum na siłę bo już nie wiem co zrobić . Jak znowu wrócę stary ja to znowu zacznę przeżywać o tym co się stało i pewnie znowu wrócę do tego stanu . Mogę leżeć tak do końca życia i nic nie robić , chyba że coś by mi się stało , jakimś cudem polepszyło i znowu bym znał tego siebie i zaczął robić coś z tym żeby zapomnieć o sytuacji sprzed dwóch lat , posłuchać muzyki , zrobić coś co mnie cieszy , zamartwiać się . Nie wiem czy ktoś z was miał takie uczucie w sobie ale to jest straszne bo nie potrafię nic zrobić bo co mam zrobić jak jestem nikim ? Straciłem jakiekolwiek funkcje osobowości . Jakby ta osobowość ze mnie wyszła Czytam coś o schizofreni prostej albo dysocjacji zaburzenia tożsamości . Tzn czytałem bo teraz nie mam po co i nie mam sił na to . Czy są na to jakieś leki albo co zrobić żeby to przeszło ? Nie polecam tego uczucia nikomu .
×