Cześć wszystkim.
Z problemami psychicznymi borykam się już paręnaście lat.
W czasach gimnazjalnych i licealnych związana była ze szkołą. Potem wpadłem w bardzo toksyczny związek, który mocno pogłębił depresję. Wyszedłem z niej - tak przynajmniej mi się wydaje i zacząłem mocno korzystać z życia a także rozwijać się - już podczas studiów/praktyk w pierwszej pracy.
Podczas swojego rozwoju niestety byłem mocno ograniczany. Z jednej strony moje sąsiedztwo potrafiło imprezować przez cały tydzień do późnych godzin nocnych (swego czasu mieliśmy mocne zgrzyty), z drugiej strony rodzina, która cały czas oczekiwała, że będę wszystko robił cicho (w domu, podczas nauki itd.). Niestety mój rytm dnia wtedy był taki, że o 7 rano wychodziłem do pracy, po pracy aktywności do wieczora i nauka do snu.
Niestety od tamtej pory zauważyłem, że bardzo mocno zakorzeniła się we mnie agresja i niepokój. Obecnie jestem na takim etapie, że boję się/reaguję agresją na dźwięki od sąsiadów, a także innych ludzi, w tym bliskich. Niektóre dźwięki potrafią doprowadzić mnie do szału i ogromnej agresji - z czym powoli przestaję sobie radzić.
Byłem u wielu psychologów i psychiatrów. W okresie szkolnym brałem Velaxin. Obecnie brałem Brintellix i Aciprex - zostały odstawione i zastąpione Symago. Jestem po 2 tygodniach na tym leku, ale od paru dni zauważyłem jeszcze bardziej wzmożone nerwy.
Uczęszczałem 10 miesięcy na terapię, jednak zaniechałem tego ponieważ nie wnosiło kompletnie niczego do rozwiązania moich problemów. Psychiatra również był zaskoczony, że terapia behawioralno-poznawcza po takim czasie nic nie wykazuje.
Codziennie rano budzę się totalnie roztrzęsiony i bardzo podatny na ogromne rozdrażnienie. Ma to niestety wpływ na bliskie mi osoby.
Dodam jeszcze, że w tamtym i obecnym roku ciągnęło mnie do sportów ekstremalnych - dopiero wtedy potrafiłem zmienić swój humor w stronę radosnego.
Proszę o rady jak mogę do tego podejść.