Skocz do zawartości
Nerwica.com

WilczekAwoo

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia WilczekAwoo

  1. Zapraszam na dramat. Debila i przegrywa życiowego. Ala biografia z problemami żołądkowymi i seksualnymi. Cześć. Obecnie mam 27 lat i od długiegoooo czasu mam problemy z żołądkiem. Nie mam już na to powoli siły, bo to co robię nie pomaga mi na tyle, żeby w miarę normalnie funkcjonować. Dodatkowo myślałem o problemach z erekcją, ale teraz jak piszę tą „biografie” to występowały one już w 2017 już przy spotkaniu z jednym chłopakiem, a ja leki od psychiatry zacząłem brać w 2019… damn Więc to chyba wina czego innego, a nie leków ☹ Trochę tu tego będzie, chce sprecyzować wszystko żeby łatwiej ustalić źródło problemu. Mogą się zdarzyć niespójności, więc jeżeli coś się nie klei to zapytaj. Daty mogłem pomylić ale kolejność po sobie jest okej. Dziwne, że to wszystko pamiętam.. a jak się głupiej matmy uczyłem to mi do głowy nie wchodziła… a więc.. W dzieciństwie byłem nieśmiałym i spokojnym dzieciakiem. Chorowałem na astmę jakoś od urodzenia do 13 roku życia, byłem "wcześniakiem" – jako noworodek leżałem w inkubatorze. Jakoś do 9-10 roku życia leżałem sporo w szpitalu. Zdiagnozowano u mnie wadę wzroku. 2.5 i 3.0+ Objawy astmy minęły właśnie jakoś w wieku 13 lat i przestałem brać leki i chodzić do lekarza. Wszystko oczywiście uzgodnione z lekarzem. Astma minęła...Okularów też już nie noszę, bo lekarz pozwolił odstawić, bo wzrok się poprawił, nie do końca, ale widzę dobrze. Miałem normalne dzieciństwo, mamę, tatę. Co prawda jak się urodziłem mieli po około 40 lat, teraz po około 67. Jeździłem z tatą na rowerze, z tego co pamiętam to wychodzili trochę ze mną razem, wspólnie na dwór, na lody, na plac zabaw, jeździłem na wycieczki szkolne. Jeździliśmy z rodzicami do Szwecji do cioci. Ciocia miała pieska, strasznie go lubiłem, bo strasznie się łasił, a ja uwielbiam się przytulać do kogoś. Trochę rodzice mnie może za bardzo rozpieszczali. Mam dwóch braci. Jeden jest starszy o 8 lat, drugi o kilkanaście. Nie jestem z nimi zżyty i w sumie oprócz tego, że ten najstarszy jest patologią i był w więzieniu za rozboje to nic więcej o nich nie mam do powiedzenia. Po prostu miałem z nimi zbyt mały kontakt. Najstarszy nigdy ze mną nie mieszkał, a ten starszy o 8 lat dosyć szybko się wyprowadził. Chyba w wieku 18 lat. bo zrobił dziecko jakiejś dziewczynie. W okresie gdy chodziłem do podstawówki miałem znajomych. Mieszkaliśmy w oficynie w starym budownictwie to była masa dzieciaków. Był taki jeden starszy chłopak to zawsze coś nam organizował, graliśmy w gry planszowe typu dungeon&dragons, nagrywaliśmy filmiki udając postacie z władca pierścieni, skakaliśmy po dachach, rzucaliśmy się żołędziami, strzelaliśmy z pistoletów na kulki i takie tam. Miałem znajomych wtedy. Zawsze ktoś na tym podwórku był. W szkole dokuczali mi czasami W podstawówce nie obyło się bez incydentów. Było kilku agresywnych chłopaków i kilka sytuacji np: - szturchali mnie nie pamiętam z jakiego powodu, ja ze strachu schowałem się pod dużym, szkolnym drewnianym stołem, to zaczęli mnie pod nim kopać, nauczycielek i nauczycieli dyżurujących oczywiście akurat nie było - jeden nowy chłopak, który doszedł do naszej klasy jakoś w 5 klasie podstawówki uderzył mnie w brzuch tak, że nie mogłem oddychać. Podobno sprowokowałem go tym, że zbyt natarczywie próbowałem się z nim zakolegować, może, nie wiem czy to było natarczywe, raczej normalne. - dwóch chłopaków poszło naskarżyć moim rodzicom za to że się do nich odzywam a im to niby przeszkadza(wtedy też się stresowałem, bo bałem się, że dostanę karę fizyczną mimo że rodzice jakoś mnie nie bili) Mimo, że mi dokuczali w podstawówce to miałem paru znajomych i to w szkole i poza szkołą, tych podwórkowych. Wiem, że już od podstawówki nie lubiłem grać w piłkę nożną. Uważałem ją za brutalną grę. Zawsze dawali mnie na bramce, z całej siły kopali piłką. Nawet jakby mnie nie dawali na bramkę to i tak bałem się w tą grę grać bo kopali po nogach. No i ogólnie był to bolesny „sport”. Pamiętam też dosyć jedną dla mnie straszną sytuacje poza szkołą. Gdy miałem te około 12-13 lat skakaliśmy sobie po dachach z kolegami i był taki jeden chłopak, legenda na osiedlu o pseudonimie „Roha”. Każdy o nim gadał, że patologia. Młody a niby pił, palił i różne inne rzeczy. Nagle pojawił się w okolicy i zaczęliśmy przed nimi uciekać. Trzeba było zeskoczyć z dachu, a ja się bałem bo było wysoko. No i mnie złapali. Bałem się, tylko mnie poszturchali i zostawili, bo powiedziałem, że naśle starszego brata. Zapadło mi to w pamięć, ale chyba później nie siedziało mi to jakoś długo w głowie.. mimo, że to wciąż pamiętam. … Będąc uczniem szkoły podstawowej przez to, że chorowałem na astmę to rodzice wysłali mnie do Rabki, za darmo, z polecenia lekarza. Nie wiem czy to była rabka zdrój czy co, ale jakaś miejscowość o podobnej nazwie niedaleko Krakowa. Jechaliśmy tam pociągiem około 10-12 godzin. Zostawili mnie tam na 2 miesiące. Przyjechali tylko raz na wizytę, bo daleko, no i drugi raz żeby mnie stamtąd odebrać. Tam to było dopiero piekło. Ja miałem około 10-11 lat i były dwie grupy. Grupy dzieciaków chyba jakoś do 10 roku życia i nastolatków pomiędzy 12-16 rokiem życia. Jakoś tak. Dali mnie oczywiście do tej starszej grupy. Tęskniłem za rodzicami, płakałem. Wychowawcy nie dawali sobie rady z tymi dzieciakami co tam przebywały. Mieliśmy kilkuosobowe pokoje. Dokuczali mi, kradli słodycze, które dali mi rodzice, mazali moje ciuchy pastą do zębów(i to nie wcale na zieloną noc, tylko przez cały okres). Dopiero pod koniec dali mi spokój, bo starszy brat ich postraszył przez telefon. Podobno przez całe te 2 miesiące chodziłem w tych samych ciuchach. Nie wiem dlaczego, przez strach spowodowany przez te dzieciaki czy przez moją dziecinność, niezaradność? Byłem później jeszcze na jednej takiej kolonii dla astmatyków w Kołobrzegu. Tam już było lepiej i spokojniej. Podstawówka skończyła się balem na który ja nie chciałem iść bo nie czułem żebym był wystarczająco zżyty z tą klasą, no i chciałem się cieszyć wakacjami… przed komputerem.. Mama mnie na ten bal zaciągnęła. Na szczęście nie musiałem tańczyć. W podstawówce nie miałem problemów żołądkowych. Jeszcze może napiszę jedną rzecz, która zdarzyła się w czasach szkoły podstawowej, a mianowicie… Obgryzałem paznokcie. Nie wiem czy to z nerwów czy z czego. Potrafiłem nawet obgryzać u stóp. Pewnego razu wrósł mi się paznokieć u dużego palca u stopy. Też to było jakoś 6 klasa podstawówki… i się zaczęło. Poszedłem z rodzicami do chirurga na nfz. Mama nie chciała patrzeć to zostałem z tatą, też mało rozgarniętym. Lekarz mnie wziął samego do gabinetu. Lekarz miał jakoś 50 lat, była też starsza pielęgniarka, tez po 50. Lekarz tam przygotowywał narzędzia. Spytałem pielęgniarki czy mi da jakieś znieczulenie bo jak chodzę to mnie boli. Powiedziała, że nie. Nie wiem czemu tak powiedziała. Lekarz przystąpił do zabiegu, wbił mi nożyczki w palca, a ja krzyczałem jak szalony. Pamiętam ten ból do dzisiaj. Był chyba najgorszym bólem fizycznym jaki czułem. Jego zabieg w sumie nic nie dał. Paznokieć dalej się wrastał a ja potem przez wiele lat nie poszedłem do chirurga. Wolałem chodzić z raną. To potem jeszcze opiszę. Staram się pisać chronologicznie. I jeszcze to… W okresie dzieciństwa zdarzyło mi się chodzić do kościoła, prowadzili mnie do niego rodzice, miałem komunie, byłem ministrantem. Też była jedna impreza na hali ala bal dla dzieciaków na święta gdzie dali prezent, muzyka, pokaz taneczny. Zrezygnowałem z bycia ministrantem z powodu braku czasu, dużo nauki było. Też ksiądz starszy na mnie nakrzyczał jak przyszedłem z tą taką pateną co się podkłada pod usta, bo podobno to nie moja kolej była. Nakrzyczał na mnie, ja się rozpłakałem, ściągnąłem albe i już nigdy więcej nie wróciłem. Też czytałem sporo o różnych wyznaniach. W sumie dla mnie to plus. Dzisiaj jestem ateistą i antyteistą Mimo, że niby myślę racjonalnie to dziwne, że ten ból żołądka mnie trzyma, a on jest jak dla mnie irracjonalny. Zaczęło się gimnazjum… Przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Nie miało to nic wspólnego z wyborem szkoły. Po prostu mieliśmy okazję zmienić na lepszy standard płacąc tylko niską kaucje tzw tbs-y. Potraciłem kontakt ze znajomymi z podwórka przez przeprowadzkę. Wolałem i tak siedzieć w domu przed komputerem, bo miałem spokój. Mama mnie zaprowadziła na rozpoczęcie roku. Brzuch chyba mnie w tym dniu troszkę bolał, ale raczej to był zwyczajny stres. Było to gimnazjum z klasami integracyjnymi. Rodzice mnie tam wysłali, bo uważali, że jestem spokojny i tam mi będzie lepiej. Wcale nie było lepiej… Byli tam różni ludzie. Z aparatami słuchowymi, z problemami wzroku, chyba też z adhd, chyba. Co pamiętam z tego gimnazjum? Szkoła jak to szkoła. Nauka, wycieczki. W gimnazjum też byłem odludkiem, ale też niby kogoś miałem. Jednego irytującego kolegę i dwie koleżanki. Chodziliśmy sobie na przerwach wokół szkoły. Mimo, że byłem raczej z boku klasy to teraz sobie uświadomiłem, że w sumie miałem jednak kogoś. Chociaż ten irytujący kolega czasami był za bardzo irytujący np. gdy szedłem do szkolnej toalety otwierał mi drzwi od kabiny. Raczej nie było to nic emm seksualnego, tylko forma „robienia sobie jaj”. Też jeździliśmy na klasowe wycieczki szkolne. Dużo chodziliśmy na tych wycieczkach. Byliśmy w Karkonoszach, aż mnie nogi bolały. Czasami bolał mnie brzuch na sprawdzianach, bodajże z chemii. Może dlatego, że nauczycielka była dosyć wymagająca. Raz musiałem zostać za karę po lekcjach żeby uczyć się pierwiastków. W gimnazjum trafił się facet nauczyciel, który mnie stresował. Ta od chemii to była pikuś, bo była po prostu wymagająca, a on… Teraz on udaje takiego świętoszka, występuje w zespole pieśni i tańca, pokazują go w tvp w kościele. Brał na środek klasy i potrafił przepytywać przez kilkanaście do 25 minut. Nie lubił mnie chyba, nie wiem dlaczego. Może byłem formą odreagowania jego niepowodzeń. Dokładnie pamiętam jak kazał nauczyć mi się wiersza na pamięć i stałem przed całą klasą, aż nie powiedziałem go do końca. Kilka razy też straszył mnie dyrektorką np. wtedy gdy owy denerwujący kolega trzymał mnie za plecak, gdy biegłem na autobus, który nadjeżdzał. Z nerwów przeklnąłem bo mi uciekł, a ten nauczyciel to usłyszał, akurat był obok i mnie straszył dyrekcją i szarpał. Co by tu jeszcze o gimnazjum powiedzieć. No ogólnie miałem wrażenie, że nie byłem lubiany. Nie wiem dlaczego, bez powodu. Za spokojny byłem? Wiem, że jak na swoje lata byłem dziecinny. Mając 15 lat byłem dosyć romantycznym dzieciakiem. Potrafiłem oglądać króla lwa, wzruszać się i marzyć o jednym, jedynym związku na całe życie, aż do śmierci. Wtedy sądziłem, że jestem biseksualny. Jakoś do końca gimnazjum/początku technikum miałem przyjaciela, z którym znaliśmy się od dzieciństwa. Był w moim wieku. Znałem go bardzo dobrze, cieleśnie też. Mimo, że nie myślałem o nim pod względem miłosnym to czułem się z nim naprawdę dobrze. Nasza znajomość podupadła, wylądował w domu dziecka, potem jak jego rodzice go odzyskali przeprowadził się, znalazł innych znajomych. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale kiedyś przyszedł do mnie do domu żebyśmy sobie wyszli na śmigus dyngus. Byłem jakoś podekscytowany tym faktem i go przytuliłem. Od razu mama mnie skrzyczała. Też to było jakoś pod koniec podstawówki. Dzisiaj ma dziewczynę i dziecko. Kontaktu nie utrzymujemy z braku jego inicjatywy. Zaczęło się technikum. Ogólnie to nie wiedziałem jaką szkołę wybrać. Kiedyś chciałem być weterynarzem, bo kochałem zwierzęta, ale w moim mieście nie było tego kierunku. Poszedłem do technikum na profil technik-informatyk, bo jeden kolega z gimnazjum poszedł. Pewnie myślicie ooo szkoła średnia, technikum, dorośli ludzie. A skądże. Tutaj jakoś mniej pamiętam jeżeli chodzi o szkołę. Byłem raczej samotny. Na podwórku już żadnych znajomych nie miałem. Jedynie tych co w szkole, „współuczniów”. Miałem problem z poznawaniem nowych ludzi. Byłem po prostu zawsze nieśmiały i nie potrafiłem zagadywać. Też był jeden nauczyciel, podobny do tego faceta z gimnazjum. Uczył jednego z przedmiotów zawodowych. Miał donośny głos, brał na środek klasy i potrafił długo pytać i patrzeć na Ciebie. Zamiast zadać 3 pytania, nie wiesz i dać spokój. Tylko pytał, pytał i pytał, a na mnie to jak zwykle działało destrukcyjnie, ten stres. Nie uczyłem się dobrze, może przeciętnie. Nie miałem pamięci, chęci i słabo u mnie z koncentracją. Wolałem coś przyjemnego niż siedzenie nad książkami i kucie. W 1 klasie klasie technikum było też dwóch agresywnych chłopaków. Wyrywali mi jedzenie z rąk, jak wychodziłem z klasy, wyrzucali mi plecak do śmieci. Straszyli mnie, że jak komuś powiem to mi coś zrobią. Potrafili być pod wpływem narkotyków na lekcji(wiem, bo raz ich nauczyciel wywalił z klasy, bo niby było od nich czuć marihuaną). Na moje szczęście nie zdali do 2 klasy. Jak w podstawówce jeszcze znajomych miałem, tak w technikum nie miałem nikogo poza szkołą. Siedziałem tyle co w szkole, potem do domu przed komputer i czasami na rower. 2,3,4 klasa technikum już było lepiej pod względem uczniów. Co prawda tamtych dwóch agresywnych odpadło, jednak stresujący nauczyciel pozostał. Jeszcze inni uczniowie byli, nie byli tak agresywni jak tamci, ale potrafili robić jakieś głupie zaczepki np. wyzwiska. Wymyślili sobie i nazywali mnie przez długi okres „kaban”. Nie wiedziałem co to znaczy, potem dopiero po technikum z ciekawości sprawdziłem i to znaczyło „W języku potocznym przychlast, leszcz, pajac, pi**a, popierdółka”. Też nie wiem za co to. Nikomu nie wadziłem, byłem miły, dawałem spisywać zadania domowe. Już jakoś w 3 i 4 klasie klasie technikum zaczął mnie boleć brzuch na prawie każdym sprawdzianie. Nie tylko na chemii tak jak było w gimnazjum. Technikum w sumie w 3 i 4 klasie było straszne pod względem nauki. Masa sprawdzianów. Tempo lektur to 1 książka na 2-3 tygodnie. Bałem się, bo nie wyobrażałem sobie kiblować w jakiejś klasie… Btw Od polowy gimnazjum zacząłem interesować się „furry”. Każdy może sobie wygooglować co to jest. Oglądałem filmiki z konwentów w USA, pisałem czasami na forach mimo, że nie zawsze dostawałem życzliwe odpowiedzi. Ten temat furry zainteresował mnie przez filmiki na youtube. Ludzie wydawali się mili, otwarci, tolerancyjni fajne słodkie kostiumy. Jakoś mnie to zainteresowało. Mniej więcej w 2 klasie technikum napisał do mnie chłopak też „furry”. Byłem świeżo po 18-nastce. On o rok i 3 miesiące starszy. Jako że byłem samotny i potrzebowałem atencji szybko odpowiadałem na jego wiadomości. Był z drugiego końca Polski, ale miał przyjechać do mojego miasta żeby tu studiować. Na początku przyjeżdżał co jakiś czas na weekend, bo akademiki były dopiero od października. Całe wakacje spędzaliśmy prawie każdy weekend sami szlajając się po moim mieście. Byliśmy w pubie[moje pierwsze piwo na mieście], w kinie, trzymaliśmy się za ręcę w kinie mimo że ja bardzo się bałem reakcji ludzi, czasami na mieście dotknął mnie za dłoń. Był wysoki i jak dla mnie bardzo atrakcyjny. Przypominał bardzo Dominika z „Sali samobójców”, a ja bardzo miałem i mam słabość do emo. Raz potrafiłem nie wrócić na noc, bo nie chciałem go samemu zostawiać, a miał pociąg odwołany do miasta z którego pochodził. Moi rodzice by się nie zgodzili, żeby kogoś obcego przenocować. Raz poszliśmy do lasu z piwem w plecaku, trochę się wstawiliśmy, powoli się ściemniało. On siedział na pniu na przewróconym drzewie, a ja na jego kolanach przytulając go. Takiej euforii jak ta z nim wtedy to ja nigdy nie czułem. Bałem się kontaktu z ludźmi w grupach. Pewnego razu pojechał na spotkanie studentów przed rokiem akademickim do lasku na grilla. Ja tylko krążyłem wokół na rowerze jak stalker, przyglądając się mu, bo bałem się podejść blisko z powodu wielu obcych dla mnie ludzi. Czasami szeptał mi do ucha, że mnie kocha. Ja nie mając doświadczenia nie potrafiłem tego z siebie wydusić nie wiem czemu. Mimo, że czułem się jakby to on był moim życiem. Chciał, ze mną uprawiać seks, ale mimo, że czułem silne euforyczne emocje przy nim coś w stylu, że go uwielbiam to nie potrafiłem wydusić słowa, że go kocham i bałem się z nim uprawiać seks, wtedy pierwszy raz, analny. Było to dla mnie jak coś zobowiązującego, podpisanie umowy. Dlatego odmówiłem. Na wszystkie inne seksualne niepenetracyjne doznania byłem otwarty. Pewnego razu jak wróciłem ze spotkania z nim pod wpływem emocji powiedziałem rodzicom, że jestem gejem. Chciałem mieć to z głowy. Akurat siedziała mama i ciocia zza granicy, która była u nas przez jakiś czas. Zwyzywali mnie we dwie od pe*ałów grozili, że jak starszy brat się dowie to mnie pobije. Mama z tatą dogadywali mi przez kilka tygodni w stylu „O ‘moje imię’ a moja koleżanka ma taką fajną córkę, może chcesz się z nią spotkać” albo „Zobacz jakie fajne maluszki. Ty też kiedyś dorośniesz i będziesz mieć takie”. Kiedyś jak wracałem ze spotkania z nim do domu to obcy ludzie grozili mi nożem. Nie widziałem tego noża, ale szli za mną, mówili, że mnie widzieli jak się przytulam z nim na mieście i że jak to się powtórzy to mi gardło poderzną. Przyspieszyłem kroku i z płaczem oddaliłem się od nich. „Furry chłopaka” studia się zaczęły, a on powoli zaczął coraz mniej odpisywać. Kiedyś siedziałem kilka godzin pod jego akademikiem czekając na niego a on odpisał, że to koniec. Chciałem się zabić , jeden kolega mnie pocieszał, którego też poznałem, ale to był tylko kolega. Nasza znajomość łącznie trwała może 6 miesięcy. Od końca maja do końca wrzesnia? Czyli pod koniec znajomości już miałem 19 lat. Okropnie to mnie bolało. W dodatku wciąż słuchałem pocisku od rodziców. Już wolałem tamten ból wyrywania paznokcia bez znieczulenia. Serce przestało mnie boleć dopiero jakoś jak miałem 23-24 lata. Czyli jakoś po 4-5 latach. Typowy ból minął chociaż pozostała pustka i wrażenie, że w moim życiu nie mam szansy na szczęśliwą, głębszą relacje z drugim człowiekiem. Ostatnia klasa technikum[~2015/2016] kręciłem z innym chłopakiem, tez kilka miesiecy, ale w tym wypadku chciałem tylko trochę fizycznego ciepła. Też szybko zniknął bez słowa, wyjechał na studia do innego miasta. Heh. Faceci. Technikum powoli kończyłem. Zdałem 2 na 3 kwalifikacje zawodowe. Praktykę zawodową podpisał mi znajomy mamy kolegi. W maju 2016 nie zdałem matury. Kilka miesięcy przesiedziałem w domu jako odpoczynek od szkoły i matury. We wrześniu 2016 rodzice rodzice powiedzieli żebym zarejestrował się do urzędu pracy. Zrobiłem to. Znaleźli mi pracę. Jako grafik komputerowy, staż. Pojechałem z mamą, bo sam się bałem. Kawałek to zajęło bo trzeba było najpierw tramwajem a potem autobusem. Wysiedliśmy, a ja poczułem ogromny ból brzucha i uczucie, że zaraz się „zdefekuje” w spodnie w dodatku jakieś burczenie w żołądku. Uciekłem spod budynku gdzie miała być rozmowa z pracodawcą do najbliższego centrum handlowego do toalety. Mama do mnie wydzwaniała i mnie wyzywała, czemu uciekłem. Wróciła sama do domu, a ja kilka godzin kręciłem się samemu po mieście będąc zły na siebie ze straciłem okazje na zmianę w życiu. Przesiedziałem kilka tygodni w domu. Poszliśmy do lekarza rodzinnego. Powiedziałem co mi jest to lekarz rodzinna powiedziała, cytuję „Małe dzieci też boli brzuch jak nie chcą iść do szkoły”. Przepisała mi jakieś tabletki, nie pamiętam jakie, ale raczej lekkie, też stosowane na serce i umówiła wizytę do psychologa. Psycholog na mnie krzyczała, powiedziała, że nie widzi problemu, że muszę po prostu wziąć się w garść i iść do pracy. Kilka tygodni minęło. Mnie zaczynał boleć brzuch teraz nawet na dworze. Po prostu wychodziłem na dwór, oddalałem się z domu i od razu biegunka, ból brzucha, skurcze. Bałem się wychodzić przez to z domu. Powiedziałem mamie, że posiedzę rok w domu i przygotuję się do poprawy matury na 2017 rok. Jakos w październiku 2016 poznałem kolejnego chłopaka, młodszego o rok. Z nim już trzymałem się dwa lata. Mimo, że nie czułem nic do niego to stwierdziłem, że wole mieć kogoś niż być sam. Robiliśmy to co normalne pary, przytulanie, spędzanie czasu, seks(Tu pierwszy seks penetracyjny i miałem problemy z erekcją, jechałem często na sildenafilu bez recepty, ale to tylko polepszało jakość erekcji, a orgazm było ciężko osiągnąć). Pomógł mi nauczyć się do matury z matmy, był mądry. Było przyjemnie, a w dodatku miałem kogoś przy sobie i mogłem porozmawiać. Po poprawieniu w 2017 matury od razu w tym samym roku w październiku poszedłem na 1 studia na inżynierie cyfryzacji na wydziale informatyki Wywalili mnie 2018 w marcu z powodu słabych ocen. Lubiłem informatykę, ale byłem zbyt głupi na matmę i fizykę. Owy chłopak zaczął swoje studia, jeszcze utrzymywał ze mną kontakt. Raz byłem z nim na sylwestra u jego znajomego. Był ten o rok młodszy chłopak, jego kolega i jakaś dziewczyna. Pokazywali sobie noże, które kupili w sklepie z militariami. Jedliśmy pizzę, trochę wypiliśmy, ja chciałem nóż zobaczyć i będąc lekko pijany wyszarpnąłem nóż z jego ręki i trochę go zraniłem niechcący w dłoń. On jakoś się nie zwijał z bólu mimo, że krew leciała, a ja wybiegłem z płaczem, robiąc trochę hałasu w domu tego jego kolegi… On mi czasami mówił, że mnie kocha, potem była cisza. Potem ja mu mówiłem, że go kocham. Chciałem coś poczuć, ale chyba na siłę mówiłem, że go kocham. W październiku 2018 roku zacząłem drugie studia. Już na początku 2019 roku przestał się do mnie odzywać. Też jak tchórz, nie podał powodu. Bardzo rzadko odpisywał, a jak cos odpisał to 1 słowem. Tym razem wytrwałem 2 semestry. W 2019 roku w maju mnie wywalili, nie przeszedłem na 3 semestr z powodu zbyt malej ilości punktów ects. Zerwał ze mną całkowicie kontakt. Na studiach w sumie też bolał mnie brzuch. Potrafiłem co każdą lekcje która trwała 1.5h iść do toalety. Po tych drugich studiach próbowałem iść do pracy, ale znowu ból brzucha. Tym razem ból brzucha się nasilił zacząłem go odczuwać po każdym wyjściu i oddaleniu się od domu/miejsca z toaletą. Poznałem też kilka osób, ale już nie będę o tym opowiadać. Nie miały na mnie mocnego wpływu, nie negując jakości tych relacji. W 2019 w październiku poszedłem na pierwszą w życiu wizytę do psychiatry, na NFZ. Dostałem lek escitalopram 20mg, brałem 2 razy dziennie do sierpnia 2020. Wciąż odczuwałem silne bóle brzucha na dworze i skurcze. W międzyczasie miałem 4-5 wizyt u psychoterapeuty czy tam psychologa ale nie przedluzyli z Panią umowy. W sierpniu 2020 poszedłem do innego psychiatry. Z tamtą Panią też NFZ zerwał umowę. Tym razem od sierpnia 2020 zacząłem brać Pramolan 50mg 2 razy dziennie od drugiego psychiatry Psychiatra stwierdził, żeby się udać do endykronologa i zrobić wyniki. Wyszło, że mam złe wyniki, internet mówił, że to niby niedoczynność tarczycy, sam lekarz powiedział, że nie wie, że to może jakieś „zmiany” mimo że leki które mi przepisal są na niedoczynność tarczycy. I endykronologa obecnie biorę euthyrox 88ug, 3 lata temu bralem 75ug. Wyniki się unormowały. Minął rok. W 2021 roku powiedziałem psychiatrze ze leki nie pomagają. Ze zdziwieniem odparł, że powinny pomagać, no ale dał mi dodatkowo pregabalin mylan 75mg 2x dziennie. I tak sobie biorę pregabalin mylan i pramolan do teraz. W 2022 roku byłem 3 miesiące na terapii grupowej na oddziale dziennym. Nigdy nie pracowałem. Byłem 3 razy na kilka godzin w pracy dorywczej na magazynie na nocki. Na dorywczych mnie nie bolał brzuch. Przed samym wyjściem tak, ale już podczas pracy nie, może tak tyci tyci tyci. O dziwo jak jeżdżę na swoim rowerze(a uwielbiam to robić) to nie mam żadnych negatywnych objawów. Raz zrobiłem 100km. Byłem 3h od domu i nic mnie nie bolało. P.S Jeszcze miałem wspomnieć o tych paznokciach. Udało mi się je zrobic prywatnie u chirurga. Na szczęście przez rok się jeszcze nie wrosły. Podsumowując obecnie: - Biorę euthyrox 88ug - Biorę Pramolan 50mg - Biorę Pregabalin Mylan 75mg - Chodzę do psychiatry i endykronologa. Co 6 miesięcy badania hormonów. W tym miesiącu 1 biopsja Podsumowując problemy: - Ból brzucha, biegunka, skurcze żołądka (W większości przypadków około 97% dotyczy miejsc poza domem. Kiedyś te objawy miałem dodatkowo jak ktoś toalete zajął na dłużej, ale teraz nie. ) - Problemy z erekcją - Mam też problemy z krótkim wędzidełkiem penisa, dowiedziałem się w sumie niedawno z pomocą internetu. Wiedziałem, że miałem coś robione jak byłem dzieckiem, ale chyba źle zrobili. Co ja mam robić? Zabić się? Nie chce cierpieć. Chce normalnie kogoś poznać, zakochać się, zaprzyjaźnić się z kims, uprawiać seks i cieszyć się życiem.
  2. Raczej to w tym dziale będzie pasować. Nie mam do nikogo pretensji tylko raczej do siebie albo do mojej natury... a więc. Temat chyba trudny. Nie słyszałem jeszcze żeby chłopak miał z tym problemy, ale ... Jestem homo. Kiedyś raz się zakochałem, ale zostałem porzucony bez wyjaśnienia. Męczyłem się z tym bardzo, chyba nadal to niesie za sobą skutki ... Od tamtego czasu próbowałem, ale po tym odrzuceniu nic do nikogo nie czułem a mineło już kilka dobrych lat. Obecnie nie szukam nic na siłe w kwesti związków, ale denerwuje mnie jedna rzecz i w tym własnie główny mój problem. Mam spory popęd seksualny i swoje potrzeby. Zdarzało mi się spotykać z kimś na seks, ale po tym osoba stawała się obojętna. Rozumiem to, ale nie rozumiem siebie. Skoro godzę się na seks dla przyjemności, bez zobowiązań to czemu po tym czuje się źle? Przykładowo. Ostatnio spotkałem się z jednym chłopakiem na seks. Przed tym pisaliśmy kilka dni przez internet. Spotkaliśmy się, pogadaliśmy, poprzytulaliśmy i .. seks. Po wszystkim on zrobił się senny. Obojętny na mnie. Wiadomo. Też tak miewam, ale potrafie to zignorować. Ja się ubrałem i wyszedłem, bo czułem, że nie jestem tam potrzebny i jeszcze go może niepotrzebnie zdenerwuje. Od dwóch dni czuje się źle. Nie wiem co to za uczucie. Mówiąc ogólnie. Z jednej strony chce przyjemności i seksu. Z drugiej strony nie chce związku, bo wiem że nie dam rady się zakochać. A z trzeciej strony jak już mam łatwy seks i cieszę się, że go uprawiam, bo rozładowywuje się to po tym przychodzi taki efekt doła. Trwa juz prawie 2 dni. Nie mogłem spać, myślałem o tym dużo. Nie wiem co robić. To nie jedyny raz. Kiedyś też tak miałem. To wszystko to takie błędne koło w które sam się pakuje. 1. Widzę faceta to oceniam go pod względem "czy ma dużego". Wiadomo też myśle, że oo fajnie kogos poznam, będę miał co robić z tym kims. Wyjde na miasto itd. 2. Jak myśle o jakimś związku, to nie potrafie się zakochać. 3. Dochodzi do seksu i przez mój popęd seksualny raczej nie staram się odmówić. 4. Odczuwam poczucie winy Przecież kazdy normalny facet czy to homo czy to hetero cieszyłby się z łatwego, niezobowiązującego seksu, za który nie trzeba ani płacić ani mieć jakichś konsekwencji. Tylko ja mam te konsekwencji w postaci tego jak się czuje.
×