Historia moich problemów ze snem wygląda następująco: przed rozpoczęciem leczenia (ponad 2 lata temu) zasypiałam praktycznie od razu po przyłożeniu głowy do poduszki, a sen był głęboki i na tym kończyły się pozytywy. Sny miałam bardzo często realne i były to przede wszystkim koszmary, rano nie mogłam się dobudzić mimo np. długiego snu i kilku nastawionych budzików. Zawsze po przebudzeniu bolała mnie głowa, byłam zmęczona. Zanim przypisano mi na noc pregabaline najpierw dostałam samą sertraline na dzień i wtedy pojawiły się problemy z zasypianiem oraz zespołem niespokojnych nóg. Wówczas lekarz zadecydował o lekach na noc i najpierw był to trazodon, następnie lewomepromazyna, aż w końcu stanęło na pregabalinie. I konfiguracja sertralina - dzień, pregabalina - noc, alprazolam - doraźnie przez ok. 1,5 roku była w miarę ok. Niestety potem znowu pojawił się problem z zasypianiem, jednakże to obeszłam w ten sposób, że zaczęłam będąc już w łóżku słuchać podcastów/wywiadów itp. Było to dobre rozwiązanie do jakiegoś czasu. Od jakichś 3 miesięcy bezsenność znowu wróciła, moglam przez kilka h leżeć w łóżku i nie zasnąć, więc postanowiłam spróbować stopniowo zejść z leków. Najpierw zeszłam z sertraliny, a później z pregabaliny, alprazolamu już długi czas w ogóle nie brałam. Obecnie, od 2 tygodni nie przyjmuję żadnych tabletek. No i albo mam problem z zaśnięciem, albo krótko śpię albo w cale. Rano oczywiście boli głowa. Co mogę z tym zrobić poza łykaniem tabletek?