Skocz do zawartości
Nerwica.com

kja

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kja

  1. Moja historia opowiedziana jest bardziej szczegółowo w tym temacie: Jeśli oczywiście chce Ci się tyle czytać. Odkąd napisałam tamten post moje patrzenie na to wszystko się nieco zmieniło. Patrząc w przeszłość widzę, że to wszystko tam siedziało, czekało tylko na moment, żeby się uwolnić i w końcu go znalazło.
  2. Witaj, Dziękuję Ci bardzo za twój post. Wiedz, że nie tylko ty przez to przechodzisz. W wielu kwestiach, które opisałeś widziałam siebie. Ja też niejako zostałam zmuszona zamieszkać z rodzicami, bo nie mogłam poradzić sobie sama z lękami i nie dawałam rady funkcjonować. Cały czas w napięciu czy coś się wydarzy. Niestety nie mogę ci nic poradzić, jestem w tym nowa i zdezorientowana. Gdybyś jednak chciał pogadać to chętnie wymienię się doświadczeniami/spostrzeżeniami itp.
  3. kja

    Skojarzenia

    cierpliwość
  4. kja

    Cześć, Dzień dobry

    Cześć, Zgłosiłam się po pomoc do specjalistów, zarówno do psychiatry jak i do psychoterapeuty. Najpierw korzystałam z psychoterapii interwencyjnej, a obecnie jestem w trakcie poznawczo-behawioralnej. Moja sytuacja zmieniała się można powiedzieć dynamicznie, w miarę zmieniania się sytuacji zmieniały się też leki. Czas w psychiatrii płynie jednak inaczej... jestem na początku leczenia, także o efektach ciężko na razie mówić.
  5. kja

    Cześć, Dzień dobry

    Cześć, Jestem nowa zarówno na forum jak i w temacie nerwicy. Moje problemy w pewnym sensie zaczęły się od niedawna i gwałtownie, choć właściwie można by też powiedzieć, że na skutek ostatnich wydarzeń w moim życiu wybuchły z wielką mocą. Trafiłam na forum szukając sposobu na poradzenie sobie z problemami, które mam, szukając kontaktu z kimś kto byłby zmaga się z podobnymi problemami i jest będziemy w stanie zrozumieć na wzajem się przez co przechodzimy. Oto moja historia opowiedziana w wielu słowach. Zaczęło się w ostatnie Boże Narodzenie (dawniej moje ulubione święto) od tego, że zachorowałam na covid a po mnie cała rodzina, tzn rodzice i babcia - u mnie bezsenność, poczucie winy, że zaraziłam, pomimo tego, że przeszliśmy chorobę łagodnie. Po wyzdrowieniu polepszyło mi się, trochę przepracowałam chyba swoje uczucia. Mój spokój nie trwał jednak długo, bo już po niedługim czasie moja ukochana babcia miała zawał, przy którym byłam obecna, pogotowie, szpital, walka, u mnie wszystko zaczęło się na nowo tylko w większym natężeniu, pierwsze napady paniki/kołatania serca. Babcię udało się uratować. Pracowałam na drugim końcu Polski niż to wszystko się działo, ale nie zaznajomiona z tematem wróciłam do "siebie", tam miałam wrócić do pracy zdalnej po ponad miesiącu nieobecności i się zaczęło, bezsenność, kołatania serca. Wybudzało mnie uczucie, że zatrzymuje mi się serce albo że przestaję oddychać i umieram. Przyjechał do mnie tata pomóc i jakoś wydawało mi się, że sobie poradziłam i za chwilę kolejny cios - muszę zmienić miejsce pracy i znów powtórka z rozrywki. Ledwo dałam radę wstać rano i pójść w nowe miejsce, nadmienię tylko, że już tam wcześniej pracowała, znam i bardzo lubię zarówno to miejsce jak i ludzi, nie wyobrażam sobie robienia czegoś innego zawodowo. Byłam tam raptem 2 dni, żeby załatwić sobie pracę zdalną, idąc tam miałam wrażenie, że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. Do tego wszystkiego w międzyczasie doszły olbrzymie problemy z koncentracją uwagi (zajęcie się czymś dłużnej niż 10 min graniczyło z cudem). problemy z pamięcią, z jedzeniem, schudłam 12 kg w 2,5 miesiąca. lęki przed niemalże wszystkim, za każdym razem przed czymś innym i problemy z zajmowaniem się sobą tzn mam problem z byciem sama, bo nie mogę się nad niczym skupić, niczym zająć, cały czas jak jestem sama, zwłaszcza mam to w trakcie bycia w domu czy też ogólniej w bezruchu, dręczy mnie poczucie, że coś robię nie tak, że może to już oznaka końca. Na mój stan rzutuje też fakt, że zawsze bałam się zachorowania na depresję, czy też depresji jako takiej i tego do czego może doprowadzić. Doszło do tego przestałam znać się do końca i swoje reakcje, zaczęły nachodzić mnie myśli, że jak ta strasznie mi ciężko to może nie wytrzymam i sobie coś będę chciała zrobić. Można powiedzieć, że zaczęłam się sama wtedy siebie bać, nie dałam rady znieść tego sama i zdecydowałam się wrócić do rodziców, bo czułam, że mimo zaczęcia terapii, nie jestem w stanie sama się sobą opiekować. Pobyt u rodziców trochę pomaga, ale cały czas mam żal do siebie i poczucie winy, że taka jestem i nie daję rady. Do tego po bardzo długiej nieobecności w mieście mojego dzieciństwa nie mam tu nikogo poza rodzicami, całe moje życie jest na drugim końcu kraju. Odczuwam straszną tęsknotę za życiem i ludźmi, których zostawiłam, choć nie było ich tak wielu, jednocześnie czuję obezwładniający lęk przed życiem na własny rachunek z dala od rodziny, boję się, że będąc sama nie będę miała wystarczająco siły i motywacji do walki, a jak mi się coś stanie to nie będzie miał mi kto pomóc, po tym jakie miałam wcześniej z tym problemy. Do tego dochodzi fobia społeczna, jak byłam w grupie ludzi to dłużej niż przez godzinę nie mogę utrzymać skupienia uwagi. Jest to wszystko niesamowicie męczące zarówno psychicznie jak i fizycznie. Zawsze byłam osobą nieśmiałą i nie czułam pewien dyskomfort wśród nowych i nieznanych ludzi i sytuacji, ale nie był on aż tak obezwładniający, w końcu po maturze przeprowadziłam się do miasta, gdzie nikogo nie znałam i zbudowałam sobie życie. Staram się walczyć z tymi lękami i całym tym moim stanem, ale jest to dla mnie bardzo wyczerpujące, do tego stopnia, że kilka razy byłam tak zmęczona, że wręcz nie mogłam się ruszyć, moje ciało nie chciało posłuchać mojej woli i się podnieść przebrać w piżamę i normalnie położyć spać. Niestety wciąż dochodzą nowe problemy lub smutne wieści zarówno w rodzinie jak i wśród znajomych. Dziękuję każdemu, kto zdecydował się ją przeczytać w całości i dotarł do tego miejsca.
×