Skocz do zawartości
Nerwica.com

Madcat83

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Madcat83

  1. Masz rację… Ja największą ulgę czuję jak po prostu angażuję się w coś innego na maxa, ale to musi być rzeczywiście silny bodziec lub mam podejście co ma być to będzie, wtedy wytrącam paliwo obsesji tego lęku o zdrowie mam wrażenie
  2. Waśnie u mnie jest tak, że jak wytrzymam, puszczę tą myśl, nie wzmacniam przez jakiś czas tej kompulsji poprzez jej wykonywanie (u mnie to badanie się), to przychodzi otrzeźwienie i myśl jak można było tak absurdalnie się zachowywać.. Tylko właśnie, trzeba mieć mnóstwo siły żeby się wyrwać z tego ciągu myśli. Ja np. robię tak, że robie zdjęcie że byłem u tego lekarza albo się sam zbadałem, bo dzięki temu umysł nie podsunie mi obsesyjnej myśli (o której wiem, że jest fałszywa), że może jednak nie byłem lub tego nie zrobiłem. Tylko wtedy lukę znajdzie gdzieś indziej, np. czy na pewno spytałem o właściwe znamię.. Zatem takie triki i próby walki z tym chyba nie mają szansy powodzenia. Albo zrozumienie, odkrycie podświadomych źródeł albo puszczenie tych myśli (w zależności od podejścia terapeutycznego). Ja mam klasyczną psychoanalizę i na razie dużo wiem, ale efektów niewiele…
  3. Cześć, jak radzicie sobie z natrętnymi myślami, lękami? Ja już nie wiem co mam robić, jestem zmęczony tym strasznie.. Chodzę na terapię od roku, ale akurat mam kilkumiesięczną przerwę z powodu nieobecności terapeuty. Znam mniej więcej źródło tych moich leków, ruminacji, myśli. Co z tego jak potrafię kilkukrotnie iść do dermatologa sprawdzić czy wszystko jest ok, kiedy wiem już od kilku że jest.. albo jestem na wakacjach i kilkukrotnie samobadam swoje jądra dla sprawdzenia czy nie ma niepokojących zmian. A jak już zbadam i chce zamknąć temat (bo u lekarza płatnego to łatwiejsze, bo dostaje wypis na piśmie ze jest ok) to zaczynam sobie wkręcać „czy aby na pewno to zrobiłem? A może mi się wydawało” musisz to powtórzyć”. I nie jestem w stanie z tym walczyć.. Mnie pomaga jak puszczę to myśl, bo mam wrażenie, że cały czas to robiąc tylko to wzmacniam. No ale jak to zrobić.. znam interpretacje, źródło, co chce tym zastąpić, ale wiele to nie pomaga.
  4. Dzięki za opinię. Ostatecznie podjąłem decyzję, aby nie brać leków. Stwierdziłem, że skoro mam w ogóle taki dylemat to nie są one mi potrzebne. Tzn. jeśli ktoś naprawdę ich potrzebuje to nie zwraca uwagi lub przynajmniej akceptuje możliwe skutki uboczne, bo przede wszystkim chce poczuć ulgę w psychice. Skoro ja mam taki dylemat to moim zdaniem mój przypadek nie jest aż tak ciężki. Gdybym sie mega męczył to bym się nie zastanawiał nad tymi skutkami zbyt długo. Widzę też poprawę na terapii, kryzys mija, zatem chyba podjąłem dobrą decyzję. A Cloranxin się przyda i tak.. stoi w apteczce i czuję się bezpieczniej, że w razie czego mogę doraźnie po niego sięgnąć.
  5. Cześć wszystkim, mam dylemat.. W skrócie: od ok. roku byłem w terapii analitycznej, powoli, ale do przodu. Powodem: stany lękowe, hipochondria, natręctwa myśli, czynności (np. konieczność chodzenia kilkuktornie do lekarza, sprawdzania zdrowia, wyników itp.) różne rzeczy generalnie, wysoko funkcjonuje przy tym - dobrze płatna praca, szczęśliwe małżeństwo. Z racji siły wyższej terapia musiała zostać przerwana na kilka miesięcy nie z mojego powodu (przerwa właśnie trwa). Aktualna sytuacja na świecie sprawiła, że wszystkie moje strategie się posypały, zaczałem doznawać silnego lęku, o przyszłość, o życie. I raz nie mogłem wytrzymać (to akurat było na kacu więc pewnie spotęgowane) odbyłem tele poradę z psychiatrą. Przepisal mi Cloranxen 5mg i Paroxinor 20mg. Aktualnie 14 dzień, zgodnie z wytycznymi zażywałem 7 dni 10mg, później 20mg. Osłonowo przez tydzień Cloranxen choć zdarzyło się wziąć też doraźnie po tygodniu 2-3 razy. I zastanawiam się nad rachunkiem zysków i strat - lek pewnie pomoże na te lękowe sprawy, ale z tego co czytam na wielu forach czy pod filmami na YT również: - wytłumi pozytywne emocje (a ja mam swoje pasje, lubię się nimi cieszyć, nie chciałbym tego tracić) - spowoduje spadek libido (gdzie przy mojej pracy, stresach już nie było z nim zbyt wesoło więc nie wyobrażam sobie, aby jeszcze mu zaszkodzić) - może wzrosnąc cholesterol (podobnie jak wyżej - miewam przekroczony, nie jakoś bardzo, ale jednak więc tu też mógłbym zaszkodzić) - może tłumić kreatywność/motywację - gdzie w mojej pracy to ważne. Co sądzicie? Czy te powyższe skutki są zawsze w mniejszym lub większym stopniu? Czy może spróbować bez leków (mam innego terapeutę sprzed lat na te kilka miesięcy) + sport, który mi mega robi dobrze na psyche + doraźnie Cloranxen jakby był jakiś "kryzys"? Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie opinie i za to, że Wam się chciało to przeczytać
×