Cześć wszystkim, mam dylemat..
W skrócie: od ok. roku byłem w terapii analitycznej, powoli, ale do przodu. Powodem: stany lękowe, hipochondria, natręctwa myśli, czynności (np. konieczność chodzenia kilkuktornie do lekarza, sprawdzania zdrowia, wyników itp.) różne rzeczy generalnie, wysoko funkcjonuje przy tym - dobrze płatna praca, szczęśliwe małżeństwo. Z racji siły wyższej terapia musiała zostać przerwana na kilka miesięcy nie z mojego powodu (przerwa właśnie trwa). Aktualna sytuacja na świecie sprawiła, że wszystkie moje strategie się posypały, zaczałem doznawać silnego lęku, o przyszłość, o życie. I raz nie mogłem wytrzymać (to akurat było na kacu więc pewnie spotęgowane) odbyłem tele poradę z psychiatrą. Przepisal mi Cloranxen 5mg i Paroxinor 20mg.
Aktualnie 14 dzień, zgodnie z wytycznymi zażywałem 7 dni 10mg, później 20mg. Osłonowo przez tydzień Cloranxen choć zdarzyło się wziąć też doraźnie po tygodniu 2-3 razy.
I zastanawiam się nad rachunkiem zysków i strat - lek pewnie pomoże na te lękowe sprawy, ale z tego co czytam na wielu forach czy pod filmami na YT również:
- wytłumi pozytywne emocje (a ja mam swoje pasje, lubię się nimi cieszyć, nie chciałbym tego tracić)
- spowoduje spadek libido (gdzie przy mojej pracy, stresach już nie było z nim zbyt wesoło więc nie wyobrażam sobie, aby jeszcze mu zaszkodzić)
- może wzrosnąc cholesterol (podobnie jak wyżej - miewam przekroczony, nie jakoś bardzo, ale jednak więc tu też mógłbym zaszkodzić)
- może tłumić kreatywność/motywację - gdzie w mojej pracy to ważne.
Co sądzicie? Czy te powyższe skutki są zawsze w mniejszym lub większym stopniu? Czy może spróbować bez leków (mam innego terapeutę sprzed lat na te kilka miesięcy) + sport, który mi mega robi dobrze na psyche + doraźnie Cloranxen jakby był jakiś "kryzys"?
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie opinie i za to, że Wam się chciało to przeczytać