Skocz do zawartości
Nerwica.com

strangerinalps

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia strangerinalps

  1. Nie wiem, czy ktoś to jeszcze przeczyta, ale musze to z siebie wyrzucić. Od 2019 roku myslę, że mam nerwicę natręctw. Zaczęło się od wkręcania sobie, że jestem homoseksualna, później były inne natręctwa, typu wmawianie sobie chorób i czytanie o nich całymi dniami, albo strach przed schizofrenią i tym, że stracę nad sobą kontrolę. Za każdym razem jednak te myśli po jakimś czasie ustawały. Niecałe pół roku temu jednak pojawiła się myśl, które w ogóle nie daje mi spokoju i odebrała mi wszystkie chęci do życia. Mianowicie miałam w szkole lekcję religii i ksiądz mówił o powołaniu do zakonu i do seminarium i coś mnie uderzyło nagle, że to chyba o mnie etc. No i od tego czasu te myśli zaprzątają mi głowę, przez pierwszy miesiąc w ogóle nie dawały mi żyć, cały czas tylko siedziałam i myślałam, że muszę iść do zakonu, czytałam o powołaniu i non stop przy tym odczuwałam taki straszny stres i niepokój, "uświadomiłam" sobie, że jak nie pójdę do zakonu to zmarnuję sobie życie i będzie ono bez sensu. Codziennie moją pierwszą myslą po wstaniu z łóżka jest to, że muszę iść do zakonu i że mam takie powołanie. W dodatku naczytałam się różnych świadectw sióstr i wszystkie z nich mówiły, że na początku nie chciały, ale potem uległy temu i są szczęsliwe... Nie wiem co o tym mam mysleć. Mam wrażenie, że nawet jak przestanę myśleć o zakonie, to te myśli i tak mnie dogonią i w końcu ulegnę i pójdę do zakonu. Czasem już serio mam wrażenie, że jak wybiorę jakąś inną drogę, to moje życie będzie straszne i będę niespełniona. W dodatku przez to czytanie o wierze i powołaniu już sobie tak pomieszałam w głowie, że nie umiem myśleć o niczym innym i jeszcze doszło do tego wszystkiego wrażenie, że przecież ten zakon to pewnie wola Boża i jak zrobię inaczej, to On będzie zaiwedziony i ja też będę smutna. To mi nie daje normalnie żyć. Dodam, że mam niespełna 19 lat i nie mam potrzeby bycia w związku, nie kręci mnie to póki co, do momentu tej feralnej lekcji religii o powołaniu podobało mi się to, że jestem singielką i jestem w zasadzie wolna. No ale potem sobie pomyślałam, że skoro teraz nie planuje małżeństwa i nie ciągnie mnie do związku i nie widzę takiej potrzeby, to może powinnam iśc do tego zakonu i że to jest znak, żeby pójść do zakonu. Nie wiem już co mam myśleć, czy to nerwica czy powołanie. Za niedługo mam maturę, a zamiast się uczyć, to z nerwów nie jestem w stanie funkcjonowac przez ten cały zakon...
×