Skocz do zawartości
Nerwica.com

kasiaLo

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kasiaLo

  1. no właśnie... chyba nie warto tak nam krzywdzić tych, których kochamy. Ja już od jakiegoś czasu staram się zastanawiać nad moim postępowaniem w chwili, kiedy czuję, że zaczynam się złościć. Myślę sobie wtedy "obyś tylko nie zaczęła znów z tymi fochami, powstrzymaj się" i staram się widzieć pozytywne strony tego, co mój mąż do mnie mówi. Warto wrzucić na luz i rozsądnie pomyśleć nad sobą. Na razie mnie się to udaje, a dzięki temu mój mąż już przez dłuższy czas nie miał ode mnie takich "jazd"... ...i chyba jest szczęśliwszy Ciągle się staram, napisałam nawet list, który sprawił mu przyjemność, a potem jeszcze łatwiej było mi powiedzieć mu o tym co czuję - no to chyba będzie dobrze Jeszcze tylko pomoc psychologa coś może da... Zależy mi bardzo
  2. Mój problem najprawdopodobniej jest spowodowany pewnymi nieprzyjemnymi przeżyciami związanymi z inną bliską mi osobą, która mnie zraniła... ...bo każdemu matka jest bardzo bliską osobą, a ja się na niej zawiodłam z powodu jej życiowych błędów... To jest teraz powód moich obaw, które wynikają w moich relacjach z mężem... Staram się to naprawiać i nawet teraz mi to dobrze wychodzi
  3. Misiek jak Ty to robisz, że tak potrafisz...? Też chcę umieć tak się zachowywać, żeby nie ranić innych ---- EDIT ---- ...i czy rzeczywiście nie jest trudne to by inaczej było, i to żeby rozmawiać ze sobą o wszystkim - nawet o tych słabszych chwilach kiedy ma się nie najlepszy humor...? Pewnie trzeba mi spróbować - nie spróbuję, to się nie przekonam...
  4. Ja mam dokładnie tak samo, ale pocieszające jest to, że to mija i w końcu się dogadujemy. Jednak to co zostało w takich chwilach słabości powiedziane, długo boli... Myślę, że trzeba mu o tym powiedzieć w bardziej sprzyjającej chwili, albo... jak brak jest odwagi napisać list o tym, że tak nie chcę, że te moje brednie to nieprawda, że zależy mi na NAS... i wręczyć mu go, żeby przeczytał i był tego bardziej pewny...??? Jak myślicie, to dobry pomysł???
  5. Mój problem jest na tyle poważny, że aż rani innych. A dotyczy tego, że gdy mam gorszy humor, wymagam, najczęściej od mojego męża, tego, żeby mnie pocieszył, poprawił mi humor w jakiś określony sposób. Oczywiście ja mu nie mówię wtedy w jaki sposób ma to zrobić i jeśli tego nie odgadnie to wpadam z ogromne złości i mam porządne depresje, bo jestem święcie przekonana, że on powinien to zawsze wiedzieć. Tak naprawdę wiem, że to nie jego obowiązek wiedzieć co mnie w danym momencie ucieszy, ale gdy mam złe samopoczucie to tak to wygląda i wtedy mnie to nie obchodzi. Potem jak jest już dobrze (oczywiście po moich złościach, załamaniach i histeriach i mówieniu mu o tym, że po co ja żyję, że nikt mnie nie kocha i nikogo nie obchodzę) jest mi przykro, że tak robię komuś, kogo kocham najmocniej na świecie i czuję ogromny żal za to do siebie. Obwiniam się za te wszystkie kłótnie o nic, bo są tylko o "nieodpowiednie" poprawianie mi humoru. Nie chcę mojemu mężowi tak robić, ale boję się, że tak ciągle może być, mimo iż zdaję sobie z tego sprawę. Mam już dość ranienia go w ten sposób, a nie wiem co zrobić, by tak już nigdy nie było. Naprawdę przecież nie jest tak jak ja wtedy czuję... Bo mój mąż jest wspaniałym, kochającym człowiekiem, który okazuje mi jednak dużo serca, a ja tak to traktuję, że to zbyt mało... :/
×