Skocz do zawartości
Nerwica.com

SzaraSowa

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia SzaraSowa

  1. Encyklopedio! Kurcze, chciałbym mieć obok tak ogarniętą osobę do rozmowy. Bardzo Ci dziękuję! Dużo w tym co piszesz, jest prawdy, jesteś niezwykle empatyczna. Kupię ziołową Sesję! Będę łykać. Solpadeina jest ogólnie przeciwbólowa, ale dla mnie w sposób cudowny otwiera głowę, niweluje zmulenie, brak chęci, ociężałość, pyk! I raptem po niej mam siłę działać. Spróbuję Sesji! Pomimo brania psychotropów antydepresyjnych i antylękowych, jestem bardzo - za naturalnymi metodami leczenia. Gdyby istniało coś skutecznego w postaci ziół, z pewnością opychałabym się tym non stop. Yerba mate testowałam również latami. Aż mi wypłukała coś tam z organizmu i dostałam anemii , rzekomo od niej. Na samą myśl o piciu yerby, dziś mnie wzdryga Natomiast słusznie, jesienią i zimą przychodzi kryzys z braku światła. Fatalny kryzys. Marzę wówczas o ciepełku i słońcu, jestem w beznadziejnej kondycji psychicznej. Myślę, że wyjazd dobrze by mi zrobił. Jedziemy? Fakt faktem, od lat planuję takowy wyjazd, co roku guzik z tego wychodzi, muszę zacząć myśleć konkretniej. Witaminę D3 biorę, ale tak regularnie, że od miesiąca nie wzięłam ani jednej tabsy Uhhh. Dużo tego, na jesień pewnie wybiorę się do mojej doktor, może powinna zmienić mi leki na inne. Wieczory o których piszesz, wyglądają właśnie tak, jak nie powinne. Oglądam Netflix albo czytam w komórce ciekawostki, aż zasnę. I tak dzień w dzień. Zacznę też łykać melatoninę. Widzę, że jest mocno polecana. Spróbuję! Autosugestia Co to? Na psychoterapię nie chcę iść z wielu powodów, ale autosugestia brzmi intesujaco. Czy możesz to rozwinąć? Raz jeszcze dziękuję za wszelkie rady i czas poświęcony na odpisywanie.
  2. Encyklopedio! Ogromnie dziękuję Ci za ten post. Będę czytać i czytać. Może tu tkwi rozwiązanie mojego fatalnego samopoczucia które trwa od lat. Bardzo Ci dziękuję!!!
  3. Zaczytałam się. Bardzo mądre, bardzo prawdziwe, zrobię screena, będę czytać często ...
  4. Tak, zdecydowanie mam depresję. Ciągnie się od lat. W zasadzie od kiedy pamiętam. Życie mnie nie rozpieszczało. Biorę leki. Raz jedne , raz drugie, potem wydaje mi się, że jest lepiej, odstawiam, znowu jest dół, zatapiam się w swoim wnętrznu, nie jestem w stanie funkcjonować, znów przechodzę na leki. Niestety, obawiam się że będę skazana na leki dożywotnio. Mam na co dzien dużo obowiązków, dużo tego, bardzo dużo, często ponad moje siły, radzę jak umiem. Z boku wygląda to całkiem dobrze. Uczę się żyć z depresją, bo to trudna i wymagająca szkoła. Gdyby nie te poranki... Gdyby nie ta koncentracja poranna, czy z lekami czy bez, tragiczna. Gdyby ta niechęć do podniesienia się z łóżka. W sobotę, kiedy mam wolne, śpię dłużej, i korzystam z możliwości leżenia ile chcę. Tylko co z tego, skoro wowczas wstaję z bółem głowy, i chęcią do czegokolwiek na poziomie zero. Błędne koło. Tarczyca przebadana, ktoś wspomniał, jestem zdrowa jak byk. Tylko co z tego, skoro w głowie bałagan.
  5. Pierwszy raz zdobywam się na odwagę opisać problem. Odkąd sięgam pamięcią, od dziecka, dosłownie od przedszkola, miałam ogromne problemy z porannym wstawaniem. Nigdy nie było to dla mnie proste. Ale wraz z wiekiem, stało się moim koszmarem. Dziś mam ponad 40 lat i jestem na etapie brania antydepresantów, przeciwlękowych, a poranne wstawanie jest co raz gorsze. O ile w ogóle może być jeszcze gorsze. Na przestrzeni wielu lat, testowałam i wczesne kładzenie się spać i stałe czynności przed zaśnięciem, nie jedzenie, jedzenie, muzyka relaksacyjna, bez muzyki, medytacje, jogę, ćwiczenia i bez tego też. Testowałam i herbatki ziołowe i książki, i filmy i nic nie robienie i robienie aż pod miarę. Wszystko byle spokojnie zasnąć i wstać w miarę rześko. Niestety, mój przypadek jest najwyraźniej beznadziejny i poranne pobudki kończą się zawsze tak samo. Nie mogę się wybudzić, wybudzam sie długo, do godz. 14 moja koncebtracja po prostu leży i najchętniej wlazłabym znowu pod kołdrę. W pracy śpię na siedzącą, nie lubię kontaktu z ludźmi, swojej pracy, wszystko mnie męczy, odpoczywam w WC lub przeglądając telefon. Ożywiam się po południu, wieczorem cała moja depresja ulatuje, rano powtórka z rozrywki. Budzik zwykle nastawiam na 6, ale wychodzę z łóżka 6,50. Bo o 7 muszę być już w samochodzie. Nie jestem w stanie fizycznie rozlepić oczu i wyjść spod kołdry. Jesienią i zimą jest zupełnie tragicznie, latem ciut lepiej. Próbowałam wielu leków i tak jak uleczyły mi jako tako nerwicę lękową, tak problemy z porannym wstawaniem, jak były, tak są, a mam wrażenie, że jest co raz gorzej. Robiłam morfologię, wszystko w normie, jem regularnie magnez, żelazo, witaminy, nic mi nie brakuje. Tyle że poranne wstawanie jak bolało, tak boli. Fizycznie, psychicznie, jest to dla mnie żywy koszmar. Może ktoś ma lub miał podobnie, może powinnam zrobić coś jeszcze? Kawa nie pomaga nic a nic, mogę wypić trzy pod rząd mocne jak siekiera i za chwilę po nich pójść spać. Czasami pomaga mi solpadeina, dostaję po niej jakiejś jasności umysłu, jakoś mi prościej. Ale nie chciałabym budzić się solpadeiną. Może ktoś, coś, doradzi?
×