Skocz do zawartości
Nerwica.com

Acrmin

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Acrmin

  1. Nowy... i w sumie to nawet nie wiem jak zacząć... Więc witam Poczytałem forum, wiele w sobie rozpoznaję. Mam ochotę z kimś porozmawiać, ale sam nie wierzę, że to cokolwiek zmieni już w mojej głowie. Z depresją żyję od 6 lat. Początkowo stosowałem wobec otoczenia i siebie efekt wyparcia... jak alkoholik... Dopiero po kilku latach zmagania się z chorobą trafiłem na psychoterapię, a potem został mi już tylko psychiatra. Jestem dojrzałym w sile wieku facetem, pracuję zawodowo - niestety pod ciągłą presją, ale spełniam się jako przedsiębiorca i ojciec. Mąż? Małżeństwo w dużej mierze zawaliłem sam swoim stanem. Wciąż czułem się niedoceniany, nieszczęśliwy i samotny. Widziałem to samo u żony. To napędzało tylko dalszą frustrację, że nie mogę więcej dać z siebie i że nie spełniam oczekiwań. Ich pewnie nie było aż takich, bo rzeczywisty obraz moich ambicji wypacza choroba... ale finalnie doprowadzało to do tego, że tonąłem w czarnej mazi bagna jakie wytworzyło się w głowie. Aż w końcu odszedłem z domu, porzucając wszystko co tworzyliśmy. Na przekór żonie, przy coraz bardziej niemym sprzeciwie dorastających dzieci. Uważałem, że to ratunek dla mojego dalszego życia. Bzdura. To co zadziało się potem pominę, bo nawet pisanie o tym sprawia mi ból. Dziś po kilku miesiącach od tamtego wyjścia z domu, znów w nim jestem. Są dzieci, jest żona... Nie możemy dojść do porozumienia. Byłoby, gdyby nie to, że ona po moim powrocie zdecydowała żyć inaczej niż dotąd. Dobrze, niedobrze - nie wiem. Zrobiła sobie w każdym razie też krótkie samotne wakacje, dla zdrowia... Niestety poznała tam kogoś o kim się dowiedziałem. Cały nasz tworzący się postęp runął, a moja determinacja by wyjść z depresji wzbogaciła się o załamanie psychiczne. Farmakologia nie działa... Czuję jak odchodzę od zmysłów. Wstydzę się nawet mówić o tym, że ona kogoś poznała. To teoretycznie i jak zwykle to "nic takiego", ale runęło w niwecz całe zaufanie do niej... Sam też nie czuję się bez win, ale ból zawodu jest nie do zniesienia. Tym bardziej, że ona ma dość mojej depresji na tyle, że teraz sama mówi o odejściu. Nijak nie mogę się podźwignąć i maszerować dalej. Widzi to i jest krnąbrna, wyniosła, niewrażliwa. Nie wiem jak już z nią rozmawiać. Sięgam dna, a jej słowa zabierają mi kamienie, od których mógłbym się odbić... Piszę to ze świadomością, że mało kto przeczyta tak długi wywód, ale po wciśnięciu enter sprawdzę czy coś działa, czy mi cokolwiek ulżyło
×