Nie mam depresji, chociaż od czasu do czasu mam coś podobnego. Zapraszam do długiego i pokręconego życiorysu.
Niedawno 26 urodziny, a ja nadal nie jestem pewny co i gdzie chcę robić. 2 lata temu skończyłem prawo na dobrej uczelni i wróciłem do swojego miasteczka (poniżej 20 000) mieszkańców pod patronatem mamy prawniczki robić aplikację prawniczą. I na tym etapie pojawia się pierwszy zgrzyt. Wróciłem do mojego miasteczka. Gdzieś w głębi mojej podświadomości jest to dla mnie synonim porażki. Człowiek sukcesu jedzie do dużego miasta, pracuje w ekskluzywnej, ambitnej kancelarii, chodzi do teatru, opery itd. i pnie się w swojej karierze. Żeby nie było ukończyłem studia na dobrej uczelni kilkaset kilometrów od domu, egzamin na aplikację zdałem jako jeden z lepszych. Mimo to mam poczucie bycia nieudacznikiem. Mogę w swoim miasteczku zastąpić mamę i mieć super pracę, którą chyba naprawdę lubię, dobre zarobki, tanie życie, kontynuowanie rodzinnej tradycji. Męczy mnie jednak jakieś poczucie winy i strach, że nie zasługuję na to, że nie zarobiłem a dostałem, że miasteczko kiedyś wymrze a ja razem z nim. Jest też kwestia życia osobistego a mianowicie moi przyjaciele wyjechali do większych miast poza jednym do którego mam 45km reszta to 120 czy 300. Mam z nimi kontakt, dzwonię, z jednym bardzo często w coś zagram i pogadam, ale fakt faktem na piwo ot tak nie wyskoczymy. I tutaj pojawia się kolejny strach, że ja zostanę tutaj sam, zapomniany przez Boga i ludzi. Nie mam dziewczyny, z miłością studencką mi nie wyszło, a potem przez wirusa słabo było z poznawaniem nowych ludzi. Zresztą ile jest tych opcji poznania kogoś nawet normalnie. Plus do tego podświadomość wrzeszcząca, że tutaj wracają tylko przegrywy życiowe. Siostra zapewne zostanie w dużym mieście po studiach, wszyscy dorobią się dzieci i już nie będą mieli czasu dla tego co to na tym zadupiu został. Nie miałbym pewnie problemu, żeby jakąś pracę znaleźć w większym mieście, ale nie wiem, czy ja naprawdę tego chcę. Czy to kwestia ego, udowodnienia sobie czegoś, niskiego poczucia własnej wartości. Prawników w dużych miastach jest na pęczki, zarobki takie sobie w większości przypadków no i konkurencja, która cięgle rośnie, ale też więcej ludzi i można kogoś łatwiej poznać. Idealnym rozwiązaniem byłoby pojechać na parę lat, zaspokoić ego, znaleźć kogoś i wrócić, ale głupotą byłoby oczekiwać, że ktoś fajny rzuci wszystko i wyjedzie ze mną tam, gdzie dla niej zapewne będzie ciężej z pracą i gdzie zapewne nie zna nikogo. Do tego latka lecą, a oczywiście podświadomość człowiek sukcesu to też rodzina, a rodzice chcą wnuków. I tu bez zaskoczenia rodzice mi nic na ten temat nie mówią, nie męczą ani nic, sam siebie tym dręczę. Podsumowując, mam wybór (w mojej porąbanej głowie) pomiędzy dostatnim, powolnym życiem w małym mieście, które będzie wymierać a ja w samotności razem z nim lub duże miasto, brak czasu, średnie zarobki w najlepszym razie z coraz większą konkurencją, ale w końcu pewnie kogoś znajdę no i paru przyjaciół, może 1 przyjaciela zależy w którym mieście. Ogólnie nie wiem czego chcę i do tego strach przed tym co każda z opcji zabiera.
Problem mniejszej wagi ale powiązany. Z racji, że nie wiem co i nie wiem gdzie mieszkam z rodzicami. Mamy duży dom i mam de facto własne piętro, rodzice są naprawdę spoko zwłaszcza na tle niektórych, ale wiadomo spiny bywają jak ludzie mieszkają pod jednym dachem. Pomagam we wszystkim robię co mogę i wiadomo 5 lat na studiach sam przeżyłem. Odłożyłem już trochę grosza i z małą pomocą, a może i bez załatwiłbym sobie jakąś kawalerkę, ale znowu jak nie wiem czy tutaj zostanę to jaki ma sens wiązać się mieszkaniem. Wynajmować to z kolei marnotrawstwo pieniędzy. I znowu największy problem jest w mojej głowie, który ten fakt dokłada do bycia przegrywem życiowym i bycia jedną wielką porażką.
I taka to moja męką z moją głową i zanim ktokolwiek powie, że chciałby mieć takie problemy, powiem tak, że kiedy sam sobie wytykasz, że jesteś porażką i wstydem nad którym się wszyscy litują i taka myśl gdzieś w tej czy innej postaci pojawia się codziennie to łatwo też nie jest.
Rozmawiałem o tym z przyjaciółmi i zawsze to trochę pomogło, ale problem siedzi we mnie i chciałem się was zapytać obcych ludzi o opinię.