Od 14 lat zmagam się z lękami. Zaczęło się po operacji. 3 miesiące siedzenia w domu i stany lękowe. Wróciłam do pracy, leki zawsze przy sobie!
Powoli się uspakajało, aczkolwiek ona ( nerwica) była , ale gdzieś tam schowana. Wylaziła od czasu do czasu. Byłam z nią kilka tygodni w Holandii , Niemczech.
Jakoś szło żyć. Ale zostałam sama i się zaczęło.....
Dzisiaj np. rano wstałam i potężny zawrót głowy, panika, czuje że tętno wali, ciśnienie rośnie, moje leki nie działają, ufff ..... zadzwoniłam po pogotowie.
EKG, cukier, leki, ciśnienie.... " ale Pani nakręcona" - mówi sanitariusz.
Nic Pani nie jest, nerwica lękowa. O, teraz juz jest Pani spokojna"
To cholerstwo siedzi w naszych głowach. Każdy zgrzyt w organizmie to my zaraz umieramy, nakręcamy się .
Ja wiem, w moi przypadku tylko obecność drugiej osoby która w takich sytuacjach , dałaby mi tzw. kopa.
Ale nerwica lękowa bardzo lubi samotnych , i co zrobisz? Nic! .... leki