Cześć, na nerwicę choruję od kilku lat, od miesiąca leczę się farmakologicznie oraz chodzę na terapię. Wmawiałam sobie już ciążę pozamaciczną, guz mózgu, rak piersi, czerniak, rak języka, dziąseł, białaczki, krwiak w mózgu, rak żołądka. Przeszłam masę badań laboratoryjnych, usg, rezonans i tomograf głowy... Za każdym razem po badaniach na chwilę się uspokajałam.
Obecnie chyba mam najgorszy ze wszystkich epizod - rak trzustki. Zaczął mnie boleć żołądek, wizyta u gastrologa, dostałam tabletki. Oczywiście zaczęłam czytać, nakręcać się... Żołądek przestał boleć ale pojawiły się opasujące bóle brzucha od kręgosłupa... Dostałam skierowanie na usg, oczywiście wszystko w normie, badania krwi w normie, choć amylaza w górnej granicy... Internista zaproponował konsultację psychiatry. Psychiatra potwierdził nerwicę. Dostałam pramatis 5 mg. Po 2 tygodniach było coraz lepiej, czułam się super, bóle zniknęły... Po czym nastąpił mały kryzys z moim autystycznym dzieckiem, problemy w pracy i od nowa bóle i strach (mimo tabletek). Lekarz zalecił zwiększyć dawkę do 10 mg, dziś 5 dzień a ja nadal kiepsko się czuję, dalej boli kręgosłup, brzuch...Mam myśli, że skoro ból nie przechodzi po lekach to może to nie nerwica, może rzeczywiście rak, że usg mogło nie pokazać, a wyniki były blisko granicy normy...
Życie ucieka mi przez palce przez to zadręczanie... :(