Skocz do zawartości
Nerwica.com

babycrab

Użytkownik
  • Postów

    147
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez babycrab

  1. Cześć kochani, ja się tu trochę nie odzywałam bo egzaminy na studiach i mało czasu. Dzisiaj w końcu koniec i weszłam was sobie poczytać i widzę ze nadal te nasze węzły nieszczęsne na pierwszym planie i tasiemce przerażonego.

    Na sam początek powiem ze wróciłam na terapie mimo ze ze mną lepiej, wczoraj byłam na wizycie. Trafiłam na super psychologa, wyszłam uśmiechnięta z wizyty, dostałam zadania do wykonania i jestem dobrej myśli. 

    Pare dni temu po jodze nadwyrężyłam sobie ramie i bark i mam twardy mięsień bolący. Oczywiście już troszkę poschizowalam ze to jakiś węzeł pewnie ale bez paniki😂 

    Przerażony, ja nadal czekam aż pójdziesz na terapie.

    A do was dziewczyny napisze to samo co zwykle, ja mam węzła nad lewym obojczykiem 5,5 mm i jeden onkolog nawet stwierdził ze jest „podejrzany”. Ale wszyscy inni lekarze mówią żeby sobie dać spokój, ze takie węzły to normalka jest, to nawet jakieś pozostałości z przeziębień i mogą nigdy nie zejść. Wszystkie tu mamy kulki i to powinno nam dać do myślenia ze to normalne jest!😁

  2. 5 godzin temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    co potwierdza moja teorię, ze my wzajemnie sobie tu szkodzimy. Zanim tu weszłam, nie wiedziałam o tym że nadobojczykowe nagorsze, że można oglądać znamiona, że kupa nieuformowana jest groźna...ogólnie czuje sie coraz gorzej 

    Mi akurat Ci co tu piszą o węzłach pomagają, bo wiem ze więcej ludzi je ma i to mnie tylko utwierdza w przekonaniu ze wszystko ze mną i z nami ok ;)

  3. 7 godzin temu, Bulinka napisał:

    Nie uczęszczam na terapię. Jedynie chodzę do psychiatry, choć od czasu pandemii dostaję tylko e-recepty. Jak mam być szczera ta pani psychiatra nie pomaga mi. Może dlatego, że na NFZ jest. Tylko pyta co słychać? Jak się czuję? Jak spędzam wakacje? Jak minęły święta? Że muszę znaleźć sobie hobby i dobrze, gdybym miała pracę którą lubię. Ogólnie chodziłam tam po recepty. A terapia to droga impreza?

    To dlaczego nie uczeszczasz na terapie? Same leki nic nie dadzą tylko wycisza lęki, a je trzeba złagodzić i się ich wyzbyć przez terapie jeśli sama nie dajesz sobie rady. Terapia jest najważniejsza w tym wszystkim. Terapia u psychologa można sobie załatwić na nfz, a tak to zależy prywatnie ile kto bierze i od ilości wizyt. 

  4. 25 minut temu, Bulinka napisał:

    Witam wszystkich. Długo zbierałam się, żeby tu napisać, ale widzę, że to miejsce dla mnie. Moja historia będzie długa, ale postaram się zawrzeć najistotniejsze fakty. Mam 32 lata, a wszystko zaczęło się w grudniu 2015 r gdy zmarła moja przyjaciółka na raka. Wtedy zaczęłam panicznie bać się tego gnoja. Zaczęłam macać i oglądać całe ciało, piersi, znamiona. W końcu w sierpniu 2016 r poszłam na usg piersi, bo nigdy nie byłam, a moja babcia miała raka piersi. Usg wykazało zmiany mastopatyczne. W jednej piersi włókniak, w drugiej skupisko torbieli. Radiolog dał mi namiar na profesora który mi to wytnie i będzie po sprawie. Byłam oszołomiona, roztrzesinona i gdy wyszłam stamtąd zaczęłam płakać i oczywiście czytać w internecie. Okazało się, że ten profesor pracuje w szpitalu w którym ja pracowałam, tylko na innym oddziale. Ale go nie było,był jego zastępca. Poszłam, zbadał mnie palpacyjnie, stwierdził włókniaka i torbiele, dał skierowanie na biopsję i powiedział, że jak będę mieć wynik mam zgłosić się na zabieg wyłuszczenia. Wpadłam w panikę, a doktor uspokajał mnie, że to standardowa procedura(biopsja). Poszłam, bolało, ale chyba bardziej bolało mnie serce i psychika, bo za drzwiami była moja roczna córeczka z partnerem. Czekałam długie 2 tyg. na wynik, oczywiście wertując internet. Codziennie płacz, ataki paniki, aż w końcu wynik, potwierdzający włókniaka. Lekarz powiedział mi, że zabieg nie jest potrzebny,jeśli nie boli mnie i nie przeszkadza. A ,że tak było, zrezygnowałam. Po tej sytuacji brzydziłam się dotykać swoich piersi, płakałam gdy przymierzałam biustonosze. Gdy uspokoiłam się z piersiami, zaczęłam przeszukiwać znamiona, a mam pełno pieprzyków. Jeden nie dawał mi spokoju, zwłaszcza, że zmienił się  w ciąży- przyciemniał i wykruszył się trochę. Mam go od urodzenia. Poszłam do dermatologa cała w starchu, okazało się, że ten jest ok, ale na ramieniu jej się nie podoba. Znów strach, panika, płacz. Dała namiar do znajomego profesora na usunięcie. Od razu zadzwoniłam i płacząc prosiłam żeby mi go wyciął najlepiej tego samego dnia. Powiedział, że najpierw musi obejrzeć i że mogę przyjść za kilka dni. Jak za kilka dni?!? Na drugi dzień poszłam do innego dermatologa i stwierdził, że nie widzi nic złego w tym pieprzyku, ale dla pewności mogę pójść do jednego profesora. Pojechałam zapłakana, bardzo się mną przejął. Zobaczył i okazało się, że to zwykły pieprzyk. Jest jednym z najlepszych dermatologów w Polsce, więc uwierzyłam. Porozmawiał że mną po tym i powiedział, żebym nie doszukiwała się chorób,  bo niszczę sobie życie. Zasugerował też, że powinnam pójść do specjalisty po pomoc. Moja ciocia załatwiła mi wizytę u psychiatry i kiedy do niej weszłam rozbeczałam się, opowiedziałam o lękach przed rakiem, chorobami i śmiercią. Stwierdziła zaawansowaną nerwicę lękową i zapytała czemu tak późno przyszłam. To był listopad 2016r. Dostałam leki antydepresyjne na stałe + jeden który miał przyspieszyć działanie tego pierwszego. Nie mogłam zacząć ich przyjmować, bo podejrzewałam ciążę. W międzyczasie poszłam jeszcze zrobić cytologię i podczas pobierania ginekolog stwierdziła, że podejrzewa u mnie "na oko" wirusa hpv. Myślałam, że zejdę na tym fotelu. Znów płacz, internet, brak apetytu i chęci do czegokolwiek. 2 tyg czekania na wynik, który okazał się dobry, za wyjątkiem drobnego stanu zapalnego. W końcu odżyłam, cieszyłam się, że sprawdziłam wszystkie stresujące mnie sprawy. Aż do dnia przed wigilią.. językiem wyczułam coś twardego w dolnym dziąśle. Atak paniki, zimny pot i lecę do swojej dentystki. Okazało się, że to kość i taką mam budowę szczęki. Nie wiem, może miałam to od zawsze? Ale ludzie z nerwicą nie potrafią czegoś takiego stwierdzić. Wróciłam spokojna i cieszyłam się zbliżającymi się świętami. Zaczęłam brać leki, bo okazało się, że nie jestem w ciąży. Nastał u mnie dość dobry czas, prowadziłam z partnerem sklep, pracowałam od rana, szłam po córkę do żłobka i razem spędzałyśmy czas. W kwiwtniu 2018 r zaszłam w drugą ciążę. Z jednej strony radość, z drugiej strach "Boże, muszę odstawić leki?! Co teraz że mną będzie?!" I było fatalnie, ciągle bałam się i płakałam, doszukiwałam się chorób. Jak tylko urodziłam zaczęłam przyjmować leki na nowo. Zaczęło robić się lepiej, jednak cały czas do dnia dzisiejszego jestem zalękniona. I tak zastanawiam się skoro przy lekach czuję strach to co by było gdybym ich nie brała?? Powinnam zapisać się do ginekologa na badanie piersi i cytologię, ale w styczniu mój lekarz odszedł i nie mam ginekologa. Nie dość, że mam traumę po tamtych przejściach to jeszcze teraz muszę szukać nowego lekarza. Boję się, że trafię na kogoś niekompetentnego. Codziennie boję się i 3/4 moich myśli kręci się wokół tego, że muszę iść na badania. Dodatkowo gapię się ciągle na swój jeden pieprzyk na plecach, co nie jest łatwe. Nie mam wsparcia w partnerze, on mnie nie rozumie. To typ człowieka mocno stąpającego po ziemi. Tego mu bardzo zazdroszczę. Moja mama dużo mnie wspierała na samym początku, ale i ona wymięka. W obecnej chwili nie pracuję, więc wiadomo, że to odbija się dodatkowym echem. Szukam cały czas pracy, bo wiem, że w jakiś sposób by mi to pomogło. Ogólnie przerażają mnie przychodnie, szpitale; mam syndrom białego fartucha. Robi mi się słabo, gdy ktoś w mojej obecności rozmawia o nowotworach. Tak bardzo chciałabym być taka jak kiedyś, a nie wiecznie zamartwiać się swoim zdrowiem. Nie życzę nikomu "takiego życia ". Szkoda mi moich córeczek, że mają taką zrytą matkę. I najbardziej dla nich chciałabym być normalna.  Ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że ktoś dobrnie do końca 😀

    cześć! Nie myśl o sobie ze jesteś zryta! Wszystko z Tobą dobrze, tylko masz w sobie lęk. Czy uczęszczasz na terapie? 

  5. 20 minut temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    to mnie maga wytrąca z równowagi bo zaraz muszę sprawdzić w innym lustrze albo zmacać, a chciałabym przestać 🙂 to pewnie nasz mózg szuka zagrożenia i byle cień , czy ścięgno które sie tam poruszy już interpretuje jako guz

    zapisałam się jednak do psychologa bo moja głowa wkurza mnie bardziej niz te wezły

    Ja robiłam nawet zdjęcia żeby sobie porównać 😂😂 wystarczyło ze cień zle padł albo było słabe światło 

  6. 1 minutę temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    dziękuje Ci jesteś super pozytywną osobą

    słuchajcie, czy Wy macie złudzenia w tych atakach paniki o wezłach, ze je widzicie ? ja czasem jakbym widziała, a potem jak na spokojnie spojrzę to nic nie ma

    Haha no pewnie, ja staje przed lustrem i czasem mi się zdaje ze mam tam spuchnietnie nad obojczykiem😂 Ale to moja głowa tylko, bo jak dotykam to wszystko jest jak było.

  7. 2 minuty temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    dziękuję Ci, oby 🙂 niech albo sie ujawnią objawy, albo niech to spada. 

    żadne objawy! Nikt z nas tu chloniaka nie ma, a te kulki i „ziarna ryżu” jak widzisz ma tu każdy węzłowy nad obojczykami czy na szyi a nawet pod pachami. Jak wymacalam chłopaka po szyi, brata czy mamę to każdy tam nad tym obojczykiem coś ma dziwnego, jakieś grudki czy inne struktury. 

  8. 8 godzin temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    brawo. Widać ja tylko jestem miekka faja, co 9ty miesiac sie buja z wezłami. Gdyby choć koronawirus sie skończył i mogła żyć dawnym życiem, byłoby łatwiej zapomniec

    Spokojnie, u Ciebie tez przejdzie z czasem tak ze nie będziesz o nich prawie w ogole pamiętać. Potrzebujesz po prostu więcej czasu, a terapia na pewno ułatwi Ci to żeby zapomnieć. 

  9. 5 minut temu, Kubus998 napisał:

    Witam wszystkich jestem nowy na forum chciałbym się zapytać czy to normalne bedąc hipohondrykiem w ciągu 2,5 roku przypisać sobie mniej więcej 20 chorób lub więcej   od różnego rodzaju nowotworów, sepsy, hiv, tężca, wścieklizny, aż do rzadkich chorób takich jak CJD, SLA, SM, itp. Życie w błędnym kole 👁️‍🗨️🧠

    Cześć, tak to norma niestety. 

  10. 2 minuty temu, Marlenka85 napisał:

    No ja z tych co maja w druga strone. Boja sie isc do lekarza w obawie ze powie, ze jest zle.. 

    Generalnie to jak uda mi sie zejść do 3 razy to będzie sukces poki co, dzis sie killa razy zlamalam i sobie obmacalam ten zasrany obojczyk, ale i tak mniej niz ostatnio. 

    Babycrab boziu jak Ty mnie rozumiesz... 

    Mniw dzis dla odmiany wszystko swedzi (taaak. Przeczytalam. Ze na chloniaka swedzi ale nie dzis tyllo z 3 tyg temu.) ale się nie daje) 

    Nawet dzis dzien bez kropelek mialam. Mam nadzieję ze uda mi się dotrwac do nocy bez wycia. To byłby wielki sukces patrząc na ostatni miesiac

    Ja tez mam wielki lęk przed lekarzami, nawet na zwykłej kontrolnej wizycie się boje u ginekologa ze coś się znajdzie, a jak robi mi usg i się nie odzywa to ja się cała trzęsę ze pewnie coś zobaczył i nie wie jak mi to powiedzieć😂😂😂

     

    Mnie swiedzi wszystko codziennie 😂 Najbardziej jak o tym myśle. I mam tez pokrzywke czasami, wyskakuje bąbel który bardzo swędzi jak po ugryzieniu, meczy mnie 10 min i znika bez śladu. 

  11. 4 minuty temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    rozumiem, ale tym sposobem można macać co minutę całe ciało czy coś czego nie było się nie pokazało i zniszczyć sobie życie. Ja nie macam tak czesto bo wtedy już wszystko co jest w ciele mi sie wydaje zagrożeniem 🙂 też miałam sprawdzone przez lekarza głowicą usg podczas badania piersi, a i tak mu nie wierze

    baby, Ty super sobie poradziłaś i szybko, ja nadal nie mam dystansu do możliwości, że jednak to są wezły i mam powolnego chłoniaka...a jeszcze bardziej boje się, ze zwariuje już całkiem i nawet zwykłe grudki na tłuszczu bede brała za wezły

    Ja tak miałam z piersiami, nie badam ich co miesiąc bo to nie ma sensu. Co miesiąc wyczuwam coś nowego, moje piersi są pełne zgrubień i innych dziwnych rzeczy. Wole iść co pół roku na usg i się zbadać niż nakręcać co miesiąc 🙂 

    Poradzilam sobie w 90% myśle, bo czasem nadal tam jakieś myśli są i do tego wracam, ale szybko od tego odchodzę. 

  12. 11 minut temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    trochę masz dziwna strategie, sprawdzać te wezły po kilka razy dziennie. Jakbym miała zaraz po obudzeniu już weryfikować to , to wolałabym isc na usg zobaczyc czy to jest w ogole wezel...nie mówiac o tym, że bym wpadła w taka obsesje, ze kazde ścegno, żyłe, miesien bym brała za wezel.

    No ja miałam usg 3 razy, a i tak miałam obsesje. To po porostu musi samo przejść i trzeba to przepracować. Ja je macalam obsesyjnie bo bałam się ze się powiększają. 😅

  13. 7 godzin temu, Marlenka85 napisał:

    Dzien dobry kochani. 

    Jak poranek u Was? Ja zas wstałam z niepokojem. Boze jak ja k.. Tego nienawidzę. Wezly sprawdziłam, jest to co bylo. Teraz musze wytrzymac do 13.trzymajcie za mnie kciuki,no skoro nic nie zmienilo eie w nocy to do 13 tez nie powinno. 

    Ogolnie to mam syf w domu, synek do przedszkola idzie na 13,najgorsze sa właśnie poranki nie wiem jak u Was. Wyc mi sie wówczas chce, zupełnie jakbym nie umiała soboe w głowie dnia poukladac i tego, ze cos musze, pozbieranie klocków z podlogi wydaje sie wyzwaniem. Ale musze walczyc, pamiętam jak pierwszy raz mnie to gnojstwo dopadło wiele lat temu, jsk myslalam, ze tak chcialabym znow sie cieszyc ze świeci sloneczko. I dzis poczułam to samo. Nadzieje dalo mi to, ze wtedy sie udalo mimo sm, chorób psychicznych, i tych wszystkich wkrętów ktore mialam w głowie. Bylam wolna wiele lat wiec teraz kazdy dzien przybliza mnie do wolności. Wtedy nie mialam terapii, teraz mam. Wiec musi byc dobrze, po prostu musi. 

    Powtorze sie pewnie ale jesteście moim pocieszeniem i jakkolwiek to zabrzmi bo jestem tu od wczoraj, poniekad moja kolejna terapia. Po wszystkich wpisach od Was czuje się akceptowana, zrozumiana i w koncu mam "wokol" ludzi. 

    Czytal ktos  z Was lub ogladal Sekret, prawo przyciągania? Musze spiac du.. I zacząć stosować. 

    Macie w ciagu dnia takie przebłyski "normalności"? Ze czujecie ze chce Wam się cls zrobić, ogarnąć, isc gdzies, pomalowac sie ale one trwaja chwilke bo potem jest mysl "taaa a jak jestem chora to na cholere to wszystko"? 

    Od wczoraj nie czytalam o objawach, wezlach, jedynir co to jak wygrac z, depresja /nerwica/hipochondria. 

    Całuję Was i zycze spokojnego dnia, lepszego niż wczoraj, duzego przyplywu sil na wszystko, wiary ze mozecie a przede wszystkim zeby kazdy z Was moglo dzis choc na chwilke zapomnieć o piekle w jakim tkwimy. I zeby na ta chwile zagoscila w sercu każdego z Was szczera radosc. 

     

    Ps zapomniałam dodac, ze jesli ktos z z Was chcialby utrzymywac kontakt (lub kontakt grupowy) na messanger np czy whatsup, pogadac sobie o wszystkim, poczuc ze wsparcie jest na wyciągnięcie ręki i jakos blizej niż tu to ja chetnie. 

    Ja nie oglądałam, a co to takiego? 

     

    Takie myśli „po co to wszystko jak i tak jestem chora i zaraz umrę” mam bardzo często jak mam początek obsesji z jakaś choroba. Ale one mijają 🙂 Aktualnie już tak nie miewam. Mam czasem wątpliwości ale one po chwili przechodzą. Najwiecej szczęścia daje mi to ze jak rano wstaje to o tym nie myśle. Dzisiaj dopiero jak dostałam powiadomienie z forum to sobie przypomniałam, poczytałam was i znowu zapomniałam o moich „strachach”.

     

    Ja Ci zycze by reszta dzisiejszego dnia minęła Ci w spokoju😘

  14. Godzinę temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    jak myślicie po jakim czasie porzucimy kontrole tych wezłów ? po roku? po dwóch? nigdy? w sumie pewnosci nie ma nigdy. Ja mam swoje od maja 2020, 2 razy lekarz badał i nadal mam obsesje. 

    Ciężko okreslic ale w ciągu 4 miesięcy dużo się zmieniło u mnie, od macania 24 na dobę, do teraz gdzie sobie czasami raz dziennie dotknę, ale już o tym nie myśle praktycznie. Myśle ze jeszcze trochę i nam przejdzie :D Zależy tez od nas samych w sumie jak bardzo nakręceni jesteśmy. A czy zauważyłaś zmianę? Ta obsesja jest mniejsza od maja? czy nie masz poprawy?

  15. 2 minuty temu, Marlenka85 napisał:

    Babycrab dziękuję kochanie za te słowa. Woesz pisze to i wyje, dziękuję bogu ze trafiłam na to forum ktore przeczytalam od deski do deski. Wyje bo poczulam taka ulge ze nie jestem sama, ze ktos w koncu nie uznal mnie za debila, ktory sobie wkreca i ma sie ogarnac. 

    Ja juz tez przerobilam cbyba wszystko w necie co zwiazane z hasłem wezly nadobojczykowe i ang strony tez. Jak ktoras z Was pisala, no ku... Trumna jak nic. Przepraszam, ze przeklinam, jakos tak wyrzucam z siebie te emocje. 

    No dobra skoro tu jestem, skoro chce pomocy to wypadałoby posluchac starych wyjadaczy. 

    Nie dam rady zapewne się nie zmacac bo kontrola czy nie rośnie i nie ma nowych musi byc.. 😥 Ale obiecuje sobie i Wam ze koniec z czytaniem. Nawwt jak się spocę raz na jakiś czas w nocy. Chyba zacznw wierzyc w najwyższego bo blagalam zeby mi dal jakas pomoc, sile by to przetrwac i trafilam tu. W ogole to nie mam koleżanek, odcielam sie, więc chce Wam powiedzieć ze od dzis jesteście na mmie skazani. Az szkoda ze nie macie jakiejś grupy na messanger czy whatsup zwby mieć takie pomocne ludziki na bieżąco. 

    To co, jakos damy radę prawda? 

    Ja duze nadzieje pokladam tez w terapii bo moje dzieciństwo i ogolnie zycie bylo czyms, czego zadne dziecko nie powinno przechodzic i moze tak jak ktos pisal, te lęki mnie przed czyms "chronia", a jak sobie uswiadomie przed czym, bede wolna. 

    Moja terapeutka ma juz pewna teorie ze ja po prostu boje sie spokoju... I właśnie przed spokojem i normalnością chroni mnie nerwica. Bo uderzyła juZ 2 raz w chwili upragnionego spokoju.. Taki trik podswiadomosci, nie znam zycia normalnego wiec jak jest normalnie, stworze ci patologię, bys mogla doatac to, co znalalas-strach. 

    Ma to dla Was jakiś sens? Pisze o tym bo noe ma sensu non stop o objawach.... Nic to nie da. 

    @Marlenka85 musimy przywyknąć ze z bliskiego otoczenia nikt nas nie rozumie, bo zeby ktoś nas zrozumiał, musi tego doświadczyć. Do mnie mówią najbliżsi ze z nudów sobie wymyślam, ze jestem wariatka i dużo więcej przykrych rzeczy. Ale ja już mam wszystkich w dupie. Jak mam problem albo sobie coś wkręcam to pisze tu i zaraz jestem spokojniejsza. Nie boj się wyrzucać z siebie emocji😄 Po to tu jesteśmy, ale tez najważniejsze ze chodzisz na terapie i masz świadomość ze potrzebujesz pomocy! 

    Nie będę Ciw oszukiwać, ze przed Tobą jeszcze kawałek drogi związany z węzłami i oswajanie lęków, bo mi się zdarzy ze je dotykam, ale uspokoję Cię ze z czasem naprawdę będzie lepiej i będziesz mogła normlanie żyć! Najważniejsze to chyba nie czytać internetow. Jak je sobie odpuściłam to teraz nawet mi się nie chce wchodzić i czytać. A dodam ze angielskie strony tez czytałam😂Ale mi się wydaje ze na stronach zagranicznych panuje większy spokój i internet tam tak „nie straszy” jak tu u nas😂

  16. 2 minuty temu, Marlenka85 napisał:

    #Babycrab czytajac to co piszesz jakbym czytala o sobie, z tym chloniakiem.. Takie cieple uczucia we mnie wzbudzilas ze mam ochotę Cię wysciskac. Swoim cierpieniem jednocześnie dalas mi nadzieję ze ja moze tylko mam nerwice. Bo myśli mamy dosłownie takie same

     

    Ja wyjechalam lata temu, to dluga historia ale u mniw raczej nie jest możliwy powrót. 

    Przerazony... Nie mmie oceniać ale na prawdę idz do psychiatry. Nie ma tu cienia zlosliwosci. 

    Szczerze mówiąc ciesze sie ze ja już podjęłam terapie bo przerazilo mnie ze moglabym skończyć jak Ty..... 😥 

    Kochana mi tez bardzo pomaga to jak wiem, ze ktoś tez to ma, może zle to brzmi, ale jak wiem ze nie jestem sama z tym węzłem czy innym wymyślonym objawem jest mi lepiej. Wtedy wiem ze to ja sama i internet robimy sobie papkę z mózgu. Odkąd byłam z tym sama i nie byłam na forum, byłam pewna ze to koniec, ze to rak czy inna choroba, a jak się okazuje dowiedziałam się ze wiele osób ma takie same dolegliwosci. Zmieniłam trochę myślenie, i teraz jak np miałam nowy objaw jak zawroty głowy, wmowilam sobie ze to na pewno od leków albo przez stres czy pogodę, przestałam się na tym skupiać i przeszło samo 🙂 

    Ten przeklęty lęk przed chłoniakiem dał mi najbardziej ze wszystkich wymyślonych chorób w kość. Ale leci już 4 miesiąc, nic się z węzłem nie zmieniło, a ja nadal żyje i mam się coraz lepiej😂 z czasem na pewno Ci przejdzie i zapomnisz o tym i będziesz się śmiała z tego. Ja jak przypominam sobie moje ataki paniki z października jak byłam pewna ze umieram na chloniaka a nikt nie potrafi mnie dobrze zdiagnozować, to jestem przerażona ze dałam się własnemu lękowi tak sparaliżować. 

     

     

  17. 2 godziny temu, Marlenka85 napisał:

    Witajcie. Jestem tu nowa... Przyszlam tu bo ja juz nie wyrabiam po prostu i potrzebuje Waszej pomocy. Moja przygoda z nerwica zaczels sie w 2009 roku ale minelo na dlugie lata. Wtedy "mialam" choroby psychiczne, stwardnienie rozsiane, zapalenie nerwu wzrokowego itp. 

    Wrocilo teraz, w wigilie kiedy od pewnego czasu macalam sie prewencyjnie po śmierci znajomej. Najpierw u mojego dziecka spanilowalsm ze ma chloniaka lub białaczkę bo mial powoekszkny wezel z boku szyi i potyliczny. Jemu minelo ale okupilam to strachem 3 tyg... No ale wracającąc, macalam macalam az wymacalam nad obojczykiem prawym wezelek. Po 2 tyg schiza placzu napadow leku poszlsm do lekarza ktory mowi ze owszem jest cos co ma max 1 cm ale nawet moglam miec to od lat i nie wygląda groznie. Poszlam tam tak spaniklwana mowiac mu ze pewnie mam chloniaka. Stwierdził stany lekowe i poradzil isc na terapie ale gdyby bylo więcej wrócić. I przede wszystkim przestac to macac... A macam od miesiąca po 50 razy dziennie... 😥 No i wymacalam drigi, ziarenko ryzu.. Oczywiście dr Google i co, chłoniak. Dwa razy mk się zdarzylo ze sie lekko spocilam w nocy (pod koldra, z wtulonym dzieckiem i psem) i oczywiście wg mnie mam objawy. Boje sie panicznie isc do lekarza ze uslysze wyrok. Czuje sie jakbym miala juz policzone dni... Rodzina mnie ma spać ale ja przeczytalam ze nadobojczykowe to nic tylko rak. Jestem na terapii z psychologiem bo już nie wyrabiam. Boje sie isc umyc ręka zeby czegoś nie wyczuc... Ciagle placze, zrezygnowalam ze wszystkich kontaktów z ludźmi, ledaie daje rade w opiwce6nad dzoeckiem. Czytalam tu ze jak sie caly czas maca to moga sie odrobine powiększyc. Mi az ta okoloca opuchla bo ciagle tam macam czy mam więcej. 

    Blagam moze mi pomożecie bo ta kur... Nerwica mnie zniszczy na amen. Mam 35 lat o dziecko.. A ja po prostu jestem od miesiąca wrakiem..... Mysle ze mnie nie wyśmiejecie bo skoro tu jesteście to macie taki problem. Dodam ze ja kazdy obkaw traktuje jako rak, niedawno mnie pobolewalo raz po prawej raz po. Lewej, jeszcze zanim ten wezel znalazlam to wkręciłam soboe ze mam raka trzustki albo watroby. Pojawił się wezel i nic mmie tam nie boli... Nie mam juz po prostu sil, ciagle czytam w necie i zalamuje sie coraz bardziej. 

    Cześć @Marlenka85. Witam Cię w gronie „węzłowych” i tych co maja coś nad obojczykami ;) . Moją historie już pewnie znasz bo pisałam tu o swoich węzłach nad obojczykiem wielokrotnie. Dokładnie Cię rozumiem i współczuje ze jesteś na początku bo musi trochę minąć żebyś sobie odpuściła, ja od października się z tym meczem ale już naprawdę jest 100% razy lepiej, zapominam o tym swoim węźle nad obojczykiem który jak Cię uspokoję był wg jednego lekarza niepokojący, ale reszta innych lekarzy mnie uspokoiła i tak sobie z nim żyje już nie wiem który miesiąc w pełni zdrowa. Ziarenka ryżu tez mam nad obojczykami 😂 I inne dziwne struktury. Miewam poty nocne, ze budzę się spocona jak szczur, ale mój chłopak np poci się jakby wyszedł z kąpieli bardzo często w nocy już odkąd z nim jestem, czyli prawie 4 lata i się tym nie przejmuje. Tak samo ze świądem, dostaje od pewnego czasu pokrzywki, ale pamietam ze pare lat temu tez miałam taki okres z ta pokrzywka. Wiem ze pewnie sobie wmawiasz, ze lekarz się myli albo Cię ignoruje a Ty na pewno jesteś chora,. Ja tez przez to przechodziłam. Musisz nauczyć się wierzyć lekarzom. Zbadał Cię i powiedział ze wszystko ok to musisz w to wierzyć! Internetow nie czytaj bo odkąd przestałam je serio czytać stałam się spokojniejsza, przekonwertowalam wszystkie strony z wyszukiwaniem „węzły nadobojczykowe” i tam rak i ze podejrzane. A lekarz mówił żeby nie czytać bo w internecie wszystko to rak!l i mnie wyśmiał ze sobie takich głupot nawmawialam. Jestem pewna ze jesteś zdrowa i wszystko siedzi w Twojej głowie. Węzeł przy chłoniaku czy bialaczce byłby wielkości mandarynki i widoczny. A takiego maluszka który nie ma nawet 1 cm to się nawet nie bierze pod uwagę bo to prawidłowy węzeł. Ściskam mocno!!! Mam nadzieje ze sobie chociaż trochę odpuścisz. Jak masz dołka to pisz tu. Ja już przez to najgorsze przeszłam wiec teraz postaram się Ci pomoc w tej drodze! 

  18. 4 godziny temu, leniek644 napisał:

    Witam u mnie trochę się po zmieniało. Zaczęłam nowa prace. Niestety w innym mieście i dojeżdżam 40min w jedna stronę. Wczoraj wróciło do mnie najgorszy objaw nerwicy choć nie wiem czy to na pewno tylko nerwica. Coś co nawet nie umiem opisać. Sekundowe drżenie w głowie. Takie coś jakby mi ktoś telefon wsadził do środka głowy i on zaczyna wibrować. Przy tym nie mam żadnych innych objawów. Tylko lek ze zaraz upadnę zemdleje dostanę udaru czy wylewu. Kojarzę takie objawy już ze miałam jako dziecko alertów trwa dosłownie sekundę dwie. Wczoraj trwało to dobre 5-10 sekund. Najbardziej boje się ze zrobi mi się tak w trasie jak będę sama w aucie na środku drogi. 
    Nie wiem już co robić zrezygnować z tej pracy i siedzieć w domu tak by było chyba dla mnie najlepiej. 

    Ja mam często takie mrowienie głowy, pulsowanie, drżenie powiek, znoszenia na bok albo uczucie jakbym miała zemdleć. Ale wypieram to bo mam to od zawsze od dziecka wiec to pewnie normalne tak samo jak u Ciebie ;) 

  19. Ja byłam na weekend w górach z chłopakiem i praktycznie w ogole nie myślałam o objawach i chorobach. Było naprawdę super, aż się wracać nie chciało. Teraz znowu łapie dołek przez smutna rzeczywistość. Jeszcze na studiach zbliża się sesja i tylko mi stresy potęguje. Szyje macam dużo mniej, na pewno jest dużo lepiej niż jakiś czas temu. Mam nadzieje ze będzie coraz lepiej 🙂 

     

     

  20. 2 minuty temu, nieprzenikniona napisał:

    A ja tam rozumiem Przerażony234 chociaż fakt, że mnogość objawow i chorob zrobiła się zbyt obfita jak na jednego człowieka ;) ja tam przeważnie w jazdach hipochondrycznych bazowałam dłuższy czas na jednej chorobie i danym objawie ale w sumie tez mnie niewiele uspokajało, tzn. Czas nie pomagał, pomagały dopiero wykonane badania negujące moją "diagnozę"...

    I tak szczerze akurat na to nie pomogło mi kilka lat terapii a psychotropy ;) odkłąd biorę leki nawet jeśli pojawia się jakaś "hipochondryczna" myśl to zdecydowanie szybciej jestem ją w stanie zracjonalizować i nie muszę robić badań "tu i teraz" 

    Btw. Jeśli chodzi o dr Google to tylko raz udało mi się trafić z autodiagnozą i było to zapalenie wyrostka ;) a na prawdę oscylowałam już wokół wielu narządów, diagnoz i chorób wszelakich ;)

     

    Nam nie chodzi w tym wszystkim o to ze ma objawy czy wymyślone choroby, bo to ma każdy z nas tutaj, jednak on nic z tym nie robi, ani nie idzie do lekarza ani do psychiatry....

  21. 1 minutę temu, agnesmagnes napisał:

    Mam do Was pytanie, Czy w wyniki nerwicy/hipochondrii ktoś z was nabawił się tężyczki utajonej ? Lub słyszeliście w ogóle o czymś takim? A po drugie czy miewacie ten okropny , zatruwajcy życie objawy duszenia/ucisku/kluchy w gardle przez które macie wrażenie że za chwilę się udusicie? Jesli tak to jak sobie z tym radzicie? 

    Nie słyszałam o tym, co to takiego? 

     

    Ja mam ciagle uczucie zalegania w gardle i chrypę przez to, ciagle „odchrząkuje”. Tak jakby zatykalo mi się ujście. Nic z tym nie robię, przywykłam do tego ze tak jest, już z czasem nie zwracam na to uwagi. 

  22. 1 minutę temu, wszytsko_się_posypało napisał:

    mam radę, weź notes spisz listę badań, które musisz zrobić , idź do lekarza opisz też swoje objawy. Zrób badania z listy,  a jak nic nie wyjdzie to zapisz się do psychiatry. Wyznacz sobie na to kreślony czas,..bo tylko gadasz, ale ani się nie badasz, ani nie idziesz do psychiatry.... Trochę niepoważne to jest. 

    Zgadzam się, ciagle tylko gadasz ze musisz się uspokoić albo iść na badania. Jak się boisz to idź jutro się zbadaj i tyle. 

×