Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mar_Mur

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Mar_Mur

  1. Cześć, Postanowiłem opisać moją historię. Mam dwa rodzaje czegoś co od dłuższego czasu pasuje mi na nerwicę natręctw. Zajmuję się powiedzmy wytworami artystycznymi wymagającymi dużej precyzji, wydaje mi się też, że jestem w tym dosyć dobry, niestety od dłuższego czasu odczuwam nadmierny perfekcjonizm choć ja wolę to nazwać pseudo perfekcjonizmem, który podczas pracy hobbystycznej sprowadza się do nadmiernego skupienia na jednym elemencie aż do przesady, choć wiem, że nie będzie to coś widocznego, choć ta malutka skaza nie ma żadnego znaczenia to muszę ją poprawić w nieskończoność do perfekcji, która nie nadchodzi a która skutecznie odbiera mi radość z tego co robię bo nawet jak jedną rzecz poprawię to potem potrafię ileś razy przyglądać się swojemu dziełu i doszukiwać się kolejnych skaz, które oczywiście bystre oko zawsze wychwyci ( nawet jak nie mają żadnego znaczenia ) i od tego cały rytuał się powtarza. Zazwyczaj jednak po kilku dniach ( potrafię o tym myśleć w nocy choć zdaję sobie sprawę jak ta owa malutka skaza jest w rzeczywistości mało ważna tak w mojej głowie urasta to do problemu przed, którym staję i nie mogę rozwiązać a który mnie przerasta ) jestem tak wewnętrznie tym zmęczony, że po prostu daję sobie spokój z dalszymi poprawkami jednak wtedy zaczyna mi się obsesja ciągłego niezadowolenia z wykonanej pracy, którą udaje mi się „przetrawić” po dłuższym czasie. Najgorsze jest to, że po pewnym czasie zacząłem w ten sposób poprawiać moje dzieła z których wcześniej byłem ogromnie dumny – oczywiście sytuacja powtarzała się za każdym razem i sporą część mojej kolekcji zacząłem po prostu nienawidzić jako niedoskonałe. Czasem ma to przebieg łagodniejszy, czasem bardziej nasilony, teraz aktualnie od około dwóch tygodni to nie występuje. Inny problem to niektóre czynności. Tutaj mogę wyróżnić czynności „godne” i czynności „nieczyste”. Przy czynnościach „godnych” takich jak zakończenie modlitwy, wstawanie z fotela, ubieranie się, uruchamianie niektórych urządzeń domowych, pisanie niektórych słów na klawiaturze, zamykanie pojemniczków z farbą, niektóre czynności z hobby itp. muszę w myślach wyobrazić sobie twarz Jana Sebastiana Bacha z jednego z jego wielu portretów. Sam osobiście interesuję się też bardzo mocno muzyka klasyczną i jakiś czas temu miałem długą fascynację jego osobą, czytałem książki, szukałem informacji itp. podobnie jak o wielu innych kompozytorach i muzykach. Generalnie osobę do dnia dzisiejszego uznaję, za filar i symbol kultury świata, kogoś w rodzaju absolutnego autorytetu w tej dziedzinie. Jeśli tego nie zrobię lub też rytuał wykonam niewłaściwie muszę go poprawić i wykonać jeszcze raz a gdy i to nie pomaga to 4,5,7 lub 16 razy bo to liczby, które lubię z jakiegoś powodu. Czynności nieczyste to korzystanie z papieru toaletowego po skorzystaniu z sedesu, oddawanie moczu itp. Podczas których to muszę wyobrazić sobie twarz pewnej aktorki z filmu pornograficznego, który kiedyś bardzo mnie zarazem podniecał jak i zniesmaczył bowiem zawierał kilka moich seksualnych fetyszy, co do których nie chciałem się wobec siebie przyznać, że mnie kręcą ( nie było to nic bardzo ostrego jak niektóre naprawdę chore parafilie ale i powiedzmy, że też definitywnie wychodzące poza standardowe fantazje typowego Janusza ) – dla mnie owa aktorka symbolizowała coś w stylu największego brudu na świecie. Oczywiście jeśli tutaj mi się to nie udało musiałem czynność powtórzyć 3 albo 8 lub 9 razy, bowiem są to liczby, które są dla mnie nieczyste. Nie muszę mówić jakie to czasem było krępujące gdy w domu domownicy zaczęli się dopytywać dlaczego zniknęła rolka papieru toaletowego z łazienki choć 5 minut wcześniej była zawieszona. Czasem zamiast wyobrażenia sobie jednej z owych twarzy muszę zrobić rytuał miny lub szybko wypowiedzieć jedno z dwóch słów na głos. Oczywiście jeśli to zrobię niewłaściwie to muszę to powtórzyć. Obecność obcych ludzi zauważyłem w dużej mierze obcina czas na owe rytuały ale od jakiegoś czasu zauważyłem, że jest to coraz mniejszy wpływ a owe rytuały muszę powtarzać i tak. Podział czynności na czyste i nieczyste jest u mnie jest ogromny i to co opisałem jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Te czynności z różnym natężeniem występują przez cały czas. Czasem są bardziej natrętne, innym razem przechodzę koło nich do porządku dziennego. Pora na najgorszą jak dla mnie nerwicę natręctw. Dotyczy ona rozważania do bólu ( dosłownie ) niektórych tematów, których prywatnie nienawidzę. Pewien temat mniej lub bardziej rozważam w myślach praktycznie codziennie od kilku lat. Czasem jest to bardzo słabe, czasem przeradza się w dosłowny atak, którego nie jestem w stanie przezwyciężyć tak jak przy owym ataku „perfekcji hobbystycznej” Jest to rozważanie czasem w stylu obsesji, gdzie gdy zacznie się atak potrafię przyczepić się do jakiegoś malutkiego i niewiele znaczącego elementu tematu, który nienawidzę tak szczerze i serdecznie, że nie da się tego opisać aż będę siedział przed komputerem i czytał na ten temat do znudzenia to samo do momentu aż jakiś inny element tego tematu przykuje moją uwagę na powrót i w kółko to samo. Choć wiem, że moje lęki są w tym temacie w 99% nieracjonalne będę owy problem rozważał. Są to ataki stosunkowo rzadkie, ostatni miałem 5 miesięcy temu i 3 dni praktycznie wyjęte z życiorysu bowiem owy temat musiałem „przetrawić” poprzez ciągłe myśli, ciągłe rozważanie w kółko tego samego. Zakończyło się to skrajnym nasileniem innych objawów jak powtarzanie różnych czynności jak na przykład odpowiednie ułożenie dodatkowych poduszek przed zaśnięciem co trwało przynajmniej trzy godziny. Potem był około miesiąc spokoju gdzie po owych trzech-czterech dniach wszelkie kompulsje ustały do poziomu jak oceniam około 10% stanu wcześniejszego co dawało mi ogromną radość bo sprowadzały się do stosunkowo rzadkich i nie bardzo denerwujących rytuałów jak na przykład spoglądanie na każdą mijaną lampę uliczną. Nie, to była radość jakiej się nie da opisać. Sam atak jest koszmarem nie tylko przez potrzebę przetrawiania po raz enty tego samego ale po dłuższym czasie zacząłem otwarcie myśleć o samobójstwie i raz nawet sięgnąłem po skalpel, który jest jednym z narzędzi mojej pracy hobbystycznej by wbić go sobie. Na szczęście moja wewnętrzna siła nie pozwoliła mi na to za co jestem wdzięczny. Niestety nie wiem jak powiedzieć mojej rodzinie o problemach ( wydaje mi się, że znają i widzą niektóre moje kompulsje ) Powiem szczerze, dałbym wszystko za samo pozbycie się tego natłoku myśli wciąż na ten sam temat, którego nienawidzę. To jest horror z którego nie potrafię wyjść lub też udaje mi się rzadko i na bardzo krótko bo myślenie na ten temat mniej lub bardziej występuje codziennie. Najgorsze jest to, że przez długi czas zwlekałem z jakąkolwiek wizytą u lekarza psychiatry ( bo ogólnie nie lubię do lekarzy chodzić ) i zastanawiam się jak porozmawiać o tym w domu ( jestem niezależny finansowo od reszty domowników ), choć mam pewność, że nie będę z tym odrzucony. Przez długi czas myślałem, że to przejdzie. Tak nie jest a widzę, że czasem się nasilają. Mam nadzieję, że was nie zanudziłem moim opisem.
×