Hej kochani,
przewertowałem to forum kilkuktornie i postanowiłem sam zabytać o radę Jest to mój pierwszy post tutaj, chociaż w gronie nerwicowców jestem już od dosyć dawna. Wcześniej moja nerwica nie dawała mi tak w kość i radziłem sobie z nią zawsze sam. Na kilka lat o niej zapomnialem (mocno cierpialem na objawy nerwicowe przez 3 lata gimnazjum - lekarka stwierdziła wtedy, że mam się po prostu mniej denerwować i tyle - byl to lekarz rodzinny). Ostatnimi czasy skońćzylem jednak studia i wróciłem na chwilę do rodzinnego domu (od połowy września miałem w planach wyjazd - udało mi się znaleźć super pracę, teraz nie wiem, co z tego będzie, bo czuje się wykończony). Niestety w mojej miejscowości obecnie wszstkie możliwe konstultacje odbywają się telefonicznie, wydałem więc sporo na prywatnych lekarzy, bo jak każdy nerwicowiec myślałem na początku to mam problemy neurologiczne, odwiedziłem okulistę, zrobiłem pełną morfologię z hormonami oraz dwóch neurologów. Wyniki w zasadzie super, wyjątek to wit. d3 poniżej normy. Pierwszy neurolog stwiedzil, żebym suplementował magnez (miałem objaw Chvostka - oznaczający niedobór magnezu w tkankach) i zespół lęku uogólnionego. Faktycznie, od maja codziennie od rana do wieczora czuję napięcie, zawroty i bóle głowy. Po tym wszystkim wróciłem do rodzinnego domu (mam sporo dni urlopu do wykorzystania, więc w lipcu już nie musiałem pracować). Na lęk neurolog wypisał pregabalinę - 150 mg, mój stan jednak się nie poprawial, funkcjonowałem, ale było ciężko. Wybrałem się więc do neurologa, psychiatry w mieście obok (w moim nawet nie ma, za mała miejscowość), stwierdził, że faktycznie neurologicznie jest ok, ale pregabalina jest u mnie za słaba (bóle głowy wyłączyły mnie w lipcu z życia, leżałem całmi dniami - rodzina przerażona), dostałem od niego escipram, przez 6 dni pół tabletki, od dnia siódmego pełna dawka 10 mg... i zaczęła się karuzela. Po podniesieniu dawki rozpoczął się maraton lęku, o dziwo inne objawy ustąpiły, zniknęły bóle głowy, zawroty też, ale lęk urósł do takiego poziomu, że ledwo mogę funkcjonować, dziwiaj wyszedłem do sklepu i czulem jakbym wchodził na Śnieżkę Pełną dawkę wziąłem w poniedzialek, dramat zaczął się od wtorku. Przepraszam, że tyle napisałem, że nie mam komu sie wygadać, jestem ekstrawertykiem, ale objawów chorobowych nigdy nie zdradzam najbliższym (szczególnie, że mój brat niestety dokonał udanej próby samobójczej kilkanaście lat temu, nie chcę, żeby rodzina się bała też o mnie). Potrzebuję po prostu porady - czy to naprawdę normalne, czuję się od rana do wieczora jakbym miał mieć zaraz egzamin na prawo jazdy (podobny stres i chyba jeden z najgorszych). Wczoraj wieczorem trochę odpuściło, ale dzisiaj jest znowu gorzej. Mam alprazolam, ale boję się go brać, wiem, że uzależnia, a w tym wypadku musiałbym pewnie go brać codziennie. Na dawkach 5 mg było znośnie, lęk był, ale nie to co jest teraz.