Skocz do zawartości
Nerwica.com

Albert Stex

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Albert Stex

  1. Mając ok. 12 lat dzięki osiągnięciom w nauce zostałem przeniesiony w ramach wyróżnienia do prywatnej szkoły. Moja rodzina w tym czasie była bardzo uboga jednak fakt że mogłem za darmo uczęszczać do prywatnej szkoły był dla nich powodem do dumy. Naprawdę miałem dobre wyniki w nauce i byłem jak każdy inny normalny dzieciak w tym wieku. Miałem dużo przyjaciół i zawsze byłem osobą otwartą w stosunku do innych ludzi. Cieszyło mnie to ogromnie że zostałem przeniesiony do prywatnej szkoły i całe wakacje przygotowywałem się na rozpoczęcie roku szkolnego. Byłem chyba jedynym dzieciakiem który nie mógł się tego doczekać. To co mnie tam zastało niestety przerosło moje oczekiwania. Nie tylko poziom nauki ale przede wszystkim moi rówieśnicy. Bogate, nadęte i rozpuszczone bachory. W klasie zostałem przyjęty z chłodną obojętnością która w pierwszym tygodniu mojego nowego roku szkolnego przerodziła się w żywą nienawiść. Zaczęło się od głupich docinków i niewinnych żartów aby po paru(dwóch może trzech) tygodniach przerodziła się w wyzwiska i akty przemocy. Nienawidziłem tej szkoły a w domu symulowałem choroby by tylko nie musieć do niej iść. Po kilku miesiącach miałem większą absencję niż obecność nie tylko dzięki udawaniu ale dzięki umiejętności wmawiania sobie choroby. Nie wiem czy tak działał na mnie ten stres ale potrafiłem doprowadzić swoje ciało by dostało gorączki czy porannych wymiotów. Bałem się zasnąć bo wiedziałem co mnie czeka następnego dnia szczególnie przykre były dla mnie niedzielne wieczory kiedy po weekendowym odpoczynku znowu dostawałem gorączki i zbierało mi się na wymioty. Mimo że minęło już tyle lat ja wciąć w niedzielę wieczorem czuję ten sam niepokój i lęk. Nienawidziłem skurwieli ale przeciwstawienie się dwudziesto kilkoosobowej grupie było dla mnie czymś ponad moje siły. Byłem bity i poniżany niemal codziennie kiedy tylko byłem w szkole a absencja spowodowała to że byłem zagrożony i mogłem nie zdać do następnej klasy. Szukałem pomocy u nauczycieli i wychowawcy, jednak Ci skurwiele nic tylko w kółko mantrowali „załatwcie to między sobą” albo przechodzili obojętnie obok tego jak ktoś mnie napierdalał czy przywiązał do płotu szkoły. Mam ogromny żal do swojego byłego wychowawcy i bez kozery napluł bym mu za to w twarz. W domu nikt o tym nie wiedział gdyż było mi wstyd się przyznać. Poza tym kiedy sugerowałem że nie chcę tam chodzić, rodzice wmawiali mi że „to jest moja przyszłość” gdyż ta szkoła przygotuje mnie do dobrego liceum. Chodziłem do tej szkoły dwa lata i w ostatnim roku po prostu mnie z niej przepisali do starej szkoły. Powiedzieli że albo to albo będę kiblować – rodzice woleli by mnie z powrotem przenieść do szkoły państwowej. Po powrocie do starej szkoły przepisany byłem do innej klasy niż chodziłem od początku jednak tutaj mieli już osoby do napierdalania więc mi dano spokój. To była klasa ósma w której ważyły się moje dalsze losy. Ja nie potrafiłem już dojść do siebie po tych dwóch latach i moje wyniki w nauce były gorsze niż mierne i ledwo ukończyłem szkołę podstawową. Wielu nauczycieli znało mnie jeszcze z lat ubiegłych i dziwili się co się takie stało że nie miałem już żadnych ambicji ani chęci do nauki. Miałem depresję i myślałem już tylko o samobójstwie. Po skończeniu podstawówki zmuszony byłem wybierać tylko wśród szkół zawodowych. Ani ja ani moi rodzice nie mieli już złudzeń co do liceum ogólnokształcącego. Niestety rola klasowego osła poszła za mną do pierwszej zawodówki a ja już w pierwszym semestrze byłem zagrożony z kilku przedmiotów. Nie wytrzymałem w tej szkole bo tylko cztery miesiące. Oznajmiłem z płaczem rodzicom że jeżeli każą mi tam chodzić to się zabije. Najwyraźniej poskutkowało bo powiedzieli że mogę robić co chce. Mogłem od stycznia do września siedzieć bezkarnie w domu i oprócz oglądania telewizji mogłem nic więcej nie robić. Mogę śmiało powiedzieć że w zasadzie spędziłem te miesiące zamknięty w pokoju pogłębiając swoją nerwicę i depresję gapiąc się w TV. Nie długo nie byłem w stanie wyjść na klatkę schodową a co dopiero do sklepu. Wydawało mi się że wszyscy na mnie zwracają uwagę i wszędzie gdzie nie pójdę będę stał w centrum uwagi jako osoba do wyśmiewania. Mój rekord to trzy tygodnie bez wychodzenia z domu a wyszedłem tylko dlatego że ojciec zaczął się na mnie drzeć że mi wpierdoli i bym tam po coś poszedł dla niego do sklepu bo tylko to było wstanie przekonać mnie do wyjścia z domu. Wcześniej oczywiście był płacz z mojej strony prośby i kłótnie żeby tylko nie kazali mi wyjść z domu. Fakt że moi rodzice nie są wykształconymi osobami ale jednak mogli zdać sobie sprawę że coś jest nie tak skoro zwyczajna prośba bym poszedł do sklepu przeradzała się w takie przedstawienie. Pokój w którym spędzałem czas miał cały ten okres zasłonięte żaluzje bo miałem uczucie że ludzie mnie podglądają z okolicznych domów a sąsiedzi maja dziury w ścianach przez które widzą co robię. Zacząłem kąpać się w nocy przy zgaszonym świetle. Do tego doszedł strach przed zarazkami – nie potrafiłem sam otworzyć drzwi bo brzydziłem się dotknąć klamki. Oszalałem na dobre. Kiedy miałem pójść do następnej zawodówki – załatwionej mi przez rodziców – wszystko jakoś się uspokoiło i byłem w stanie tam pójść. Na „szczęście” w klasie do której chodziłem było kilka innych ofiar i nikt specjalnie nie zwracał na mnie uwagi. Na początku tylko wymuszano ode mnie pieniądze ale osoby które to robiły wyleciały z tej szkoły po dwóch miesiącach a ja pomimo swoich schizów mogłem w miarę spokojnie ukończyć chociaż tą szkołę. Dopiero po jej skończeniu sam udałem się po pomoc do Poradni Zdrowia Psychicznego i do dzisiaj choruję choruje na nerwicę, depresję i fobię społeczną czy zaburzenia schizoidalne. Nie chcę pisać co było dalej bo nie to jest meritum sprawy jednak nie potrafię do dnia dzisiejszego poradzić się z tymi dwoma latami przemocy jakiej doświadczałem jako dziecko. Po prostu nie daje rady tego zapomnieć ani usunąć skutków jakie to we mnie wywołało. Obecnie mam 27 lat a czuję się tak jak by mój rozwój zatrzymał się w tamtym okresie gdy miałem lat 12-14. Nie potrafię pójść dalej … Nie tak dawno temu spotkałem jednego z tych chłopaków na przystanku autobusowym, patrzał się na mnie i powiedział cześć. Nie rozpoznałem go od razu ale gdy przypomniało mi się kim on jest, dostałem drgawek nerwowych ze strachu. Minęło do kurwy nędznej 13 lat a jak wciąż stałem przed nim jak wystraszony dzieciak mający 12 lat !!! Uspokoiłem się i myśl jaka mnie naszła to taka że ten gościu wcale nie wygląda strasznie i mógł bym mu spokojnie napierdolić tak żeby mógł tylko ledwo wstać. Po prostu poczułem tak silną nienawiść że gościu miał naprawdę szczęście że jego autobus szybko przyjechał a mi zdążył powiedzieć tylko cześć. Stałem i trząsłem się z powodu przypływu adrenaliny. W myślach żałowałem że odjechał. Ja zawsze starałem się tłamsić w sobie uczucia nienawiści i chęci zemsty za zniszczone życie bo w wieku 12 lat moje życie tak naprawdę się skończyło. Gdybym chciał opisać wszystko co mnie przez to spotkało musiał bym napisać książkę o nieudanej próbie samobójczej, narkotykach i alkoholizmie w wieku 17 lat. Ale kogo ja miałem bić? Przecież minęło do jasnej cholery 13 lat a my byliśmy wtedy wszyscy dziećmi !!! Powiedzcie mi czy znacie jakiś inny sposób by wyjść z tego - oprócz takiego by im teraz wszystkim po latach napierdolić i uwolnić się od poczucia strach, lęku, bycia ofiarą? Co mam zrobić by pójść dalej …. ??? PS. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi i przepraszam za długość postu.
×