Skocz do zawartości
Nerwica.com

Asystent5

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Asystent5

  1. W dniu 1.03.2020 o 21:24, LewTrocki napisał:

    (...)Moim problemem jest chyba lęk uogólniony. Albo lęk pierwotny jak to gdzieś wyczytałem. No i fobia społeczna(...)

    rzucasz pojęciami jak z kodeksu DSM-IV, poniżej załączam link, jak powstał ów zbiór chorób "psychicznych", ostatnio wypuści część nr 5. Oglądałem również na yt dokument mówiący o tym.

     

    Od powstania DSM-u ludziom można było już naklejać etykietki z "chorobami psychicznymi".

    https://www.latimes.com/archives/la-xpm-1994-06-05-tm-678-story.html

     

    PS. nazywaj sobie jak chcesz te Twoje przypadłości. Dla mnie jesteś normalnym człowiekiem.

     

     

  2. Pawel.770 - Rispolept i wiele innych leków może powodować objawy wytwórcze, czyli takie, których nie miałeś nie biorąc leku. Szkoda, że lekarze o tym nie informują.

     

    Rispolept podaje się przy schizofrenii, a nie nerwicy i depresji.

     

    Szczerze? Najgorsze świństwo, jakie brałem.

  3. W dniu 30.04.2020 o 23:56, take napisał:

    Bo ksiądz każe, lekarz każe, psychoterapeuta każe... W związku z tym biorę leki. Mama chyba nie chce, abym je brał (przynajmniej w większej liczbie), bo może myśleć, że przez nie psuje mi się wątroba czy też tyję. Nie wiem, co byłoby bez leków. Od ponad 4 lat biorę je regularnie chyba. Dawniej nie brałem regularnie i miałem "dzikie stimy" czasami, fale pobudzenia, głośno się zachowywałem, wykonywałem wiele dziwnych odruchów (mimo tego czułem się wtedy naprawdę dobrze). Czasem to denerwowało innych. Biorę leki, ale większej poprawy NIE widzę u siebie. Wiele moich problemów związanych jest ze sferą religijną. "Urojenia" nie znikają (odniesienia, posłannicze, wielkościowe związane z "koincydencjami" czy też "anatomiczne", że wielu ludzi nie ma wstydliwych części ciała i nie wykonuje wstydliwych czynności fizjologicznych). Natręctwa mam wciąż. Głównie religijne (szczególnie przysięgowe ostatnio, od długiego czasu) oraz zakażeniowe (może bardziej "upośledzające" od tych religijnych, choć nie tak "bolesne"). Może mam słabszy pociąg płciowy dzięki lekom, które biorę, dzięki czemu łatwiej mi unikać grzechów nieczystych i nie muszę się aż tak użerać z pokusami przeciwko czystości, co jest zjawiskiem pozytywnym.

     

    A nie masz wrażenia, że te "urojenia" spowodowane są przez leki?

  4. 1 godzinę temu, MagZam napisał:

    Moim zdaniem powinieneś mieć zrobione badania, aż się dziwię, że przez tyle lat nikt Ci niczego nie zlecił. 

    Ciężko jest trafić na dobrego specjalistę, a często też samemu trzeba być dociekliwym i na własną rękę robić badania. 

     

    Dziś lekarz powiedział mi , żebym zrobił MRI głowy. Ponadto badałem DHEA i kortyzol i oba powyżej normy.

  5. Witam. W wieku 19 lat postawiono mi diagnozę - "depresja", było to 11 lat temu. Wziąłem paroksetynę i wszystko zaczęło się psuć. Przez 11 lat przyjąłem ok. 20 różnych substancji (SSRI, SNRI, a nawet neuroleptyki). Czuje się jak królik doświadczalny. Każdy lek odcinał mnie od pozytywnych emocji, przez 11 lat nie czułem i nadal nie czuję radości, brak poczucia satysfakcji, nie mogę się zakochać, libido 1/10. Nie mam myśli samobójczych, bo z tyłu mam jeszcze tlącą się iskierkę nadziei, że wyzdrowieję. Najgorszy jest ten brak pozytywnych uczuć, kiedy nic nie sprawia przyjemności.

     

    Jestem młodym, przystojnym mężczyzną. Przed leczeniem byłem duszą towarzystwa, miałem pasje, dobre wyniki w nauce, bujne, gęste włosy. Przez 11 lat nikt żaden lekarz nie zlecił mi jakichkolwiek badań obrazowych czy laboratoryjnych (MRI, EEG, TK, badania hormonów czy pasożytów). Tarczycę badam na własną rękę i zdrowa.

     

    Mogę śmiało powiedzieć, że antydepresanty nie leczą, a tylko tłumią życie w człowieku.

     

    Jakby ktoś chciałby podzielić się ze mną swoją historią, to z chęcią wysłucham.

     

     

  6. W dniu 21.04.2020 o 13:53, morskikamień napisał:

    Uważam, że psychiatria nie potrafi zaradzić ludzkim problemom, absolutnie nie jest dla kogoś kto ma jakieś aspiracje i chciałby gdzieś w życiu zajść, gdyż leczenie psychiatryczne prowadzi jedynie do "kariery" rencisty i osoby z grupą inwalidzką. Psychiatryczne leki zwiększają niepełnosprawność człowieka, powodując, że "kariera chorego" staje się jedyną możliwą karierą. Zmniejsza lub niweluje też szanse na założenie przez człowieka rodziny poprzez upośledzanie sprawności seksualnej, upośledzenie płodności i zaburzenia hormonalne, zanik uczuć od leków co skutkuje nawet niezdolnością do zakochiwania się lub zanikiem tych uczuć jeśli było się już zakochanym i utratą zdolności do troskliwych, empatycznych reakcji względem bliskich osób.

    Zgodzę się z powyższym.

     

    Mam 30 lat, a leczę się od 11 lat. Zacząłem leczenie od paroksetyny i wszystko zaczęło się psuć. Przez 11 lat przepisano mi ok. 20 różnych leków z marnym skutkiem..

×