Ty2
-
Postów
5 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Ty2
-
-
Ty2 zycze ci zeby twoje pozytywne myslenie nigdy cie nie opuscilo
pozdrawiam
Ty mi nie życz ty bierz przykład...
Ogólnie to jestem wykończony ale jak wiadomo Wrocław poddaje sie ostani więc i ja w boju trwać bede. Narazie wsparłem się kawusią- (zawsze to lubiłem) - wprawdzie słabizna ale jest- teraz walę witaminkę- aby mój organizm miał siłe na walkę. Idę do pracki- może się coś wydarzy ciekawego.
Aha nadal ponawiam prośbę o jakies namiary na psychologa we Wrocławiu (kasa chorych popołudnia )- pewnie sam znajdę ale Wy macie doświadczenie.
I do boju... Za rodinu :-) Piszcie mi tu każdy wasz mały krok- a ja bedę z tego korzystał.
Ps Ja w ramach akcji róbmy coś co jest przyjemne piszę opowiadania!
Może wy spróbujecie- Tylko nie o nerwicy, ale o marzeniach, życiu i tym co by się działo gdyby jej nie było. Słowo nerwica jest zabronione- kurcza chyba się napedzam we własnym optymiźmie- JEST DOBRZE.... hihi.
-
No i po kolejnym ataku- ale słuchajcie opisana tu metoda cygla działa.
Już bolał mnie brzusio, już lęk złapał klatę- więc ja spokojnie herbatka na nerwy, nospa i wiedząc (jest też objaw zwyciestwa- wspaniale jest wiedzieć- TO TYLKO NERWICA wiem że nie jest to nic groźnego) że to tylko ja postanowiłem zastopować. Mówię sobie STOP dziś muszę się wyspać idę coś poczytać a potem lulu. Udało się -spałem... I znowu krok do przodu...
Teraz szukam jakieś psychologa, ktory by popołudniami na kasę chorych przyjmował. Może ktos poleci cos dobrego? Bo mój lekarz rodzinny chyba nic mądrego nie wymyśli :-) Trzymajta się i do boju...
-
Masz bradzo fajne podejscie do nerwicy ..bo sam jej nie napedzasz
Tutaj mogbym pospekulować :-) Od czasu kiedy Ona wróciła ZBYT często myślę o niej... Taki mam urok. Jest to część wiedzy o samym Sobie. Wygląda na na to że w chwili ataku zmieniam się z Twardziela w coś co trzeba przytulić. Lubię wtedy gadać... i jakoś przechodzi. Wyczytałem tu o metodzie cyngla- czy języka spustowego- unikanie ataków. Spróbujemy zastosować.
Jak się nie uda- trudno, nie pierwszy i nie ostatni. ALE SPRÓBUJEMY. WAŻNE jest w moim przypadku próbowanie... Potem nadejdzie normalny dzień i masa zajęć i Ona gdzieś odjedzie na boczny tor... A ja skorzystam z chwil by dowiedzieć się wiecej i rozkoszowac się codziennością. AŻ DO WYZDROWIENIA.
-
Witajcie.
Kiedy się to zaczęło- nic o Niej nie wiedzialem. Objawy typowe jak wielu z was i tysiące wizyt u lekarza. Leki na to, i na to- wizyty w szpitalu. I wyszło że nic mi nie dolega... ale trudno mi było zrozumieć gdyż cierpialem. Mialem biegunkę i wymioty... Lekarz rodzinny coś podejrzewał i kazał mi zmienić pracę :-) Nie posłuchalem go. Wyprowadzilem się z rodzinnego domu do innego miasta- z początku było koszmarnie. Atak za atakiem... Gdzieś w trakcie poznałem moją Żonę i wziąłem ślub. Było nas teraz dwoje, a wzesadzie troje licząc nerwicę. Poszedłem do Psychologa - nie pomogło. Zmieniłem psychologa... coś się zmieniło.
Psycholog uświadomił mi kilka faktów. Mam nerwicę i nie jestem sam. Ma ją tysiące ludzi. Czasami o tym nawet nie wiedzą. Ja jestem krok do przodu- wiem że ją mam. Nerwica nie jest wyrokiem. Da się z nią żyć- choć ciężko. Jest jak druga osobowość, z początku dzika i nieokrzesana. Potem okazuje się nieco łagodniejsza w miarę wzajemnego poznania. Trzeba jej troszeczkę utrzeć nosa. Iść do pracy, kiedy ona nie pozwala.
Najwyżej dostanę biegunki i co? Świat się nie zawali. Bedzie nieco niezręcznie i śmiesznie- u mnie szczególnie- jestem nauczycielem.
Udało mi się wynegocjować z nią wizyty w zakładzie pracy, bez niespodzianek. W końcu jesteśmy jednością i Ona też musi dbać o image. Biegunka nie nalezy do dobrego public relations :-) Po terapi u psychologa (bez leków) objawy ustąpiły. Zapomnialem o niej na długi czas. Oczywiście zdarzały mi się noce takie jak ta, ale mówiłem sobie - najwyżej się nie wyśpie- trudno-sprobuję następny raz. Czytając to forum zdaję sobie sprawę, że moja nerwica to pestka w porówniu z niektórymi. Ja mogę wyjść z domu, pójść do sklepu itd... Nie jest ze mną aż tak tragicznie. Teraz znowu wróciła. Ot druga noc z atakiem. Wymioty, bóle brzucha biegunka- ciśnienie we łbie. Ba ona nie wrócila, bo ona nigdzie nie odeszła. Poprostu była gdzieś z boku i czekała. Moja nerwica... Ona nie nadchodzi sam, lecz wtedy gdy jej pozwalam. Dlaczego to robię? Nie wiem... ale mam nadzieję się dowiedzieć. Być może w poniedziałek sprobuję pojść do psychologa- pogadamy i znowu bedzie spokój. A jak dojdziemy do sedna to VICTORY. Przede mną jakaś droga. Dluga? Nie wiem, krótka- może.
Ile nocy jeszcze nie prześpię? Nie wiem- ale WALĘ TO (dosadnie- bo pedagogowi nie wypada) -bedę spał w dzień. Tym co trzyma mnie na fali to fakt- FAKT POTWIERDZONY NAUKOWO- nerwica to choroba wyleczalna. Więc i ja kiedyś bedę zdrowy. BEDĘ ZDROWY !!! Wy też BĘDZIECIE ZDROWI. Być może nastąpi to już jutro- a może za rok. ALE NASTĄPI.
W chwilach paniki- takiej jak dziś -czasami gdy atak jest w punkcie szczytowym- szukam pomocy kogokolwiek. Takiej, która w czarodziejski sposób usunie to monstrum. Cuda nie istnieją moi drodzy- ale cóż nam po nich, kiedy i tak bedziemy ZDROWI. Kiedyś, ale napewno. Chciejcie tego- CHCĘ SIĘ WYLECZYĆ I BYĆ ZDROWY. Powtarzajcie to sobie- w momentach krytycznych. A gdy ich nie ma- korzystajcie z życia. Jest piękne... Pomiędzy atakami byłem na rybkach. Jeziorko przyroda i kilka brań-cudoooooooooownie. Teraz zamiast wisieć nad kiblem postanowiłem do Was napisać. Jutro pewnie mi to minie... Pojadę na rybki. W poniedziałek do pracy. Wczesniej spróbuję zagadać czy znajdzie się dla mnie jakieś psycholog. Wtorek- chyba jakieś zebranie. Nocka zarwana- może-jak bedę chciał :-) Ale to wszystko nieważne-JA ŻYJĘ i wy też sprobujcie. Drobnymi kroczkami do przodu. Jak się nie uda dziś- zrobcie to jutro. ALE ZROBCIE. A jak was najdzie tak jak mnie dziś- smarujcie posty. Piszcie że was boli i się boicie-ale dziś udało się wam TO I TO. I reasumując to ten strach można przetrwać bo jutro zrobię kolejny krok, przyjemny krok. Może coś się wydarzy- a może nie. Ale napewno bedzie jutro!!!
Nauczmy się żyć z atakami... oswoić je. Ja dziś mialem ból brzucha, lęk straszliwy- dawno tak się nie bałem. Zwymiotowalem, ale jutro pojadę znów nad wodę. Na rybki... Przytulę moją Żonę i powiem jej kocham. Teraz jest 1.19. Jeszcze nie dojrzałem do spania, coś porobię i sprobuję ułożyć się obok Żony. Zasnę... Może tak ale to nie ważne. Przecież jutro jest niedziela- jest czas do pospania-atak- nic się nie stało moi drodzy. WYLECZENIE CZEKA ZA ROGIEM. Idźmy do przodu, biegunkując, bojąc się i wymiotująć. ALE DO PRZODU. A potem piszcie o tych cudownych chwilach kiedy udało się wam zrobić krok do przodu. OPISZCIE to na tym forum. Zalejcie je komunikatami o przyjemnych chwilach. Dla was- jak to się udało.
Ja wyślę tego posta, pogmeram coś w kompie. Sprobuję legnąć a potem RYBEŃKI. CUDO. A w nocy... Jeśli bedę miał atak smarnę posta o rybkach- to pomaga. Sprobujcie...
PAMIĘTAJCIE-ZALEWAMY O FORUM TYLKO POZYTYWAMI. JAK SIĘ JAKIEŚ SKURCZYBYK WYLECZY NA CACY- niech pisze jak to zrobił. Tylko dobre rady-skorzystamy. Jak komuś się nieudało niech napiszę co chciał zrobić i JAK BEDZIE PROBOWAŁ zrobić to jutro.
Dla KAŻDEGO Z WAS nadejdzie ten moment w którym się UDA. Daję wam słowo...
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
w Nerwica lękowa
Opublikowano
To mi zapodaj WSZELKIE TWOJE METODY na uniknięcie ataku- tylko dokładnie abym mógl na sobie przetestować. :-)
Bardzo Ci zazdroszczę ale jak już wspomniałem u mnie to kwestia czasu...
Ale przepisik zapodac możesz- Przyjacielu.
Pozdrawiam Zwycięzcę i chcę brać z Ciebie przykład...
[ Dodano: Pon Maj 22, 2006 8:39 pm ]
Widzisz ty tylko glebę zaliczasz ;-) Ja jak się zbiegunkuję to nikt do mnie ręki nie wyciągnie :-)
Jedni mówią nie wkurzać bo przyłoże
Ja z moją nerwicą - nie wkurzać bo się pos.....am :-)
Ot taka moja uroda :-) hihi