Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gagugombro

Użytkownik
  • Postów

    41
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Gagugombro

  1. 10 minut temu, Gutek1979 napisał:

    Mam taki problem , że odstawiłem nagle , aż 60mg Parogenu . Brałem ten lek , od stycznia 2020 roku , i w listopadzie tego samego roku , sam postanowiłem odstawić i nagle. Wiem , że źle zrobiłem , bo powinienem najpierw skonsultować to z lekarzem psychiatrą , czy można ten lek już odstawić i jak. Nie wiem dlaczego tak odstawiłem ten lek. Nie myślałem wtedy ,że coś może mi się stać . Myślałem , że kilka dni się pomęczę , i przejdzie mi ten zespół odstawienny . Co ja przeszedłem po tym odstawieniu ,to nie ma słów , aby to opisać . Wyjazdy na Sory , drgawki , bezsennność , napady lęku i paniki . Coś mi się porobiło po tym odstawieniu z jelitami , mam cały czas zaparcia . Mam również problemy ze snem . Takie miałem objawy po odstawieniu Parogenu , że nie miałem siły wstać z łóżka . Co ja sobie najlepszego zrobiłem. 😭😭😭 Jestem teraz wrakiem , i cieniem dawnego siebie . Najgorsze jest to , że lekarze nie widzą żadnego związku , jakim było odstawienie leków , z moim obecnym stanem . Wszędzie piszą , że objawy odstawienne są łągodne i trwają 3 tygodnie . Teraz praktycznie cały czas się zadręczam tym, że tak nierozsądnie postąpiłem , i nieodpowiedzialnie , i tak nagle samemu odstawiłem leki . To mój najgorszy błąd w życiu , zapłaciłem za to wysoką cenę , bo utratę zdrowia . Nie mogę sobie wybaczyć , że tak postąpiłem. Przyznam , że biorąc Parogen dobrze się czułem , bo brałem go , z powodu natręctw myślowych . Po tym leku te natręctwa minęły . Tym bardziej dziwię się sobie , że tak nagle odstawiłem ten lek. Wystarczyło tylko dobrze ten lek odstawić i teraz byłoby ok , i cieszyłbym się z życia , a tak cały czas jestem przygnębiony , i nie mogę dojść do siebie . 

    Może ktoś ma podobną historię jak moja . 

    Odstawienie Paroksetyny nie jest dramatem jak robi się to odpowiednio- 1/4tabletki mniej co kilka dni i ostatnia ćwiartka 14 dni, dwukrotnie odstawiałam bez żadnych powikłań, gorzej że po 3 miesiącach napady lęku wracały i powrót na Paro był zdecydowanie gorszy, ja pierwsze dwa tygodnie z wejsciem na 45mg miałam dramat, szczególnie z 30 na 45, teraz zeszłam na 20, może zejdę na 10 ale dopóki nie będę miała pewności,, że poradziłam sobie z nerwica, nie odstawie leku. Biorę teraz od 3 lat. Nie mam w tej chwili żadnych objawów. Jest mega minus, przytyłam prawie 25kg i to mnie męczy, ale funkcjonuje normalnie, cieszę się życiem, praca, od czasu do czasu normalnie pije piwko, bez żadnych konsekwencji, stawiam sobie coraz to większe wyzwania i daje rade

     Niektóre przychodzą same, pochowałam Tate w zeszłym roku, teraz jestem przy mamie chorującej na raka i jestem zdolna pomagać i przechodzić to wszystko jak zdrowa osoba. Dopóki nie będę pewna że pokonałam nerwice na tyle żeby pobyć się paro, nie będę nawet próbować. Pozdrawiam Was

  2. Hej, mam takie tendencyjne pytanie... Jestem już weteranem w Parogenie, przeszłam z nim wszystko i po długiej walce o ustabilizowanie lęków,  bo na depresję nie cierpię, jest dobrze od pewnego czasu, powiedzmy od roku, brałam 35mg, teraz 30, ale do sedna.. od jakiegoś czasu postanowiłam żyć normalnie jak zdrowa osoba, czyli na spotkaniach z przyjaciółmi nie unikam drinków, na grillu piwa i czuję się dobrze, nic złego się nie dzieje, nawet jest lepiej, bo wraca do normy metabolizm zatrzymany dramatycznie przez Parogem, ale czy długofalowo mogę sobie zaszkodzić? Tzn lek np przestanie dzialac? Tego bardzo bym nie chciała... Szukam takich życiowych, normalnych rad - nie informacji że na ulotce jest jasno napisane, że nie łączyć z alkoholem, bo rzecz jasna ja to wiem ;)

  3. 3 godziny temu, marcinzen napisał:

    jednak może nastąpić reset i nastrój pod psem przez kilkanascie dni

    Sam alkohol jest lękogenny jeśli przesadzimy z ilością, jeśli ktoś nie ma problemu z rozsądnym piciem (tj dla przyjemności i dobrego humoru nie do upadłego) to nie będzie problemu, ani restetu, ani dola. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Mnie zdarzylo się raz tylko przesadzić na własnym ślubie i rano ratowałam się hydroksyzynka, przespałam pół dnia i wszystko było w porządku. Jeśli ktoś ma problem z rozsądnym piciem, niech alkoholu nie rusza, to jasne. Natomiast kolega pytał o 4 piwka - przy tej ilości nic mu absolutnie nie grozi 🙂 pozdrawiam Was 

  4. 23 godziny temu, Lucky12 napisał:

    Jestem na paro 30mg, ale zbliża się sylwester i chciałbym lyknac chociaż z 4 piwa, czy może mi się coś stać oczywiście oprócz osłabienia efektów terapeutycznych leku bo to wiadomo

    A ja Ci powiem z pełną odpowiedzialnością, że nic Ci nie będzie :), baw się dobrze, nie bój się a rano weź leki jak zwykle. Naturalnym jest ze piszą w ulotce - nie pić, znam mnóstwo osób które od lat biorą paro i funkcjonują normalnie-tzn piją okazjonalnie i to nawet sporo przy tych okazjach, mój lekarz powiedział-nie przesadzać z częstotliwością bo alkohol na drugi dzien może wywołać lęki, ale pić można rozsadnie

  5. 31 minut temu, PiotrekLondon napisał:

     

    Kurcze tak czytajac wasze wypowiedzi to w zasadzie chyba powinienem sie cieszyc ze tak gladko u mnie wchodzi Paroksetyna. Mam duzy niepokoj owszem ale to dawka 60mg wiec maxymalna teoretycznie. Daje rade funkcjonowac, pracuje normalnie i w zasadzie oprocz cienkich porankow kiedy biore benzo pozniej jest duzo lepiej.Jak kazdy z nas jestem niecierpliwy i juz bym chcial zeby odpalilo ale z moja glowa po przejsciach to chyba moze potrwac dluzej 😌

    Uzbroj się w cierpliwość i nie będziesz żałował, poranki też się poprawia, jestem o tym przekonana, głowa potrzebuje czasu żeby tą chemię sobie pozmieniać 🙂

  6. A ja Wam powiem tak, paro za drugim razem owszem chwyci ale po 2-3 miesiącach i w dawce co najmniej 40mg jeśli za pierwszym razem było 20mg albo 60mg gdy pierwszy raz było 40, skutki uboczne u mnie były dramatyczne przez pierwsze 3 - 4 tyg, z czego 1 tydzień myślałam że umrę - ataki paniki z drętwieniem całego ciała jeden za drugim, sztywnienie mięśni rano, roztrzęsienie, ogólnie dramat którego nikomu nie życzę, tyle że u mnie agorafobia z atakami panicznymi dwa razy już tak sparaliżowała życie że po kilka miesięcy z domu nie wychodziłam i nie mogłam zostawać sama, więc choroba angazowala cała rodzinę. Terapia pomogła tyle żeby zrobić pierwszy krok, męczarnia okropna, teraz po roku na paro jeżdżę autem ale jeszcze nigdy sama, z lekkim niepokojem za każdym razem wsiadam za kółko ale to przechodzi i póki co wygrywam każda bitwę, poza tym że przytyłam ok 10 kg i mimo dobrej lekkiej diety i ruchu nie potrafię tego zgubić. Jestem jednak w stanie to przełknąć bo po raz drugi paro wyciągnęła mnie z niesamowitego dołka, powodzenia dla Was 🙂

  7. 9 minut temu, Umpero napisał:

    Kurde. Bardzo się boję nieprzespanych nocy. U mnie nieprzespane noce bardzo mocno nakręcają lęki. Później już powstaje lęk o nieprzespaną noc i robi się błędne koło.

    A Hydroksyzyna? Brałam na początku 25mg na noc, fajnie uspokajała. Ja miałam potężne lęki, przez 3 miesiące z domu nie wychodziłam, nie mogłam też zostac sama, ataki paniki na okrągło, gdyby nie paro byłoby bardzo kiepsko. Ogólnie paro brane wcześnie rano nie powinno żadnych zaburzeń snu w nocy powodowac, ona u mnie ma tak jakby dwa wejścia, ok 10 rano (biorę o 8 ) i ok 16, później jest błogi wieczór i spokojne noce, trzymam kciuki żeby u  iebie też tak było 

  8. 6 godzin temu, Umpero napisał:

    Kurcze blaszka. Boję się cholernie zmiany leków, a escitalopram na mnie nie działa.
    Jest tu ktoś kto stosował paroksetyne solo i nie miał problemów ze snem?
    Ewentualnie doszedł do takiego momentu, że mógł stosować paroksetyne solo i spać?

    Czytałem kilka lat temu w tym wątku o tym, że ludzie nie śpią na paroksetynie i zacząłem ją stosować razem z trittico, które mnie usypiało. Jak odstawiłem trittico to nie spałem i nie wiem czy sobie wkręciłem przez czytanie czy rzeczywiście paroksetyna mogła po trzech miesiącach brania i odstawieniu trittico powodować bezsenność?

    Śpię świetnie na paro, na początku wybudzałam się koło 3 i byłam wyspana a w dzień dosypialam, teraz po roku na 40mg nie ma problemu 🙂

  9. 24 minuty temu, zoom napisał:

    Hej,

    Chciałem tu opisać swoją około 15 letnia historię z Seroxatem a później z zamiennikiem Xetanorem może to komuś pomoże z dręczącą go niepewnością czy zacząć brać ten lek i jakie mogą być tego skutki w przyszłości.

    Seroxat zacząłem brać w okolicach 2003-2005 konkretnej daty nie pamiętam bo było to dość dawno:)

    Przepisany na nerwicę i depresję.

    Na początku lek dawał niezłego kopa- miałem wrażenie że mogę przenosić góry, stałem się bardzo pewny siebie (z perspektywy czasu myślę ze chyba aż za bardzo), wypruty z emocji- płacz, nie było opcji żebym uronił nawet łzę.

    Wszystkie lęki, natręctwa i inne doły zniknęły.

    Przytyłem - to stało się bardzo szybko 10kg wleciało jak nic, ale był jeden moment że pojawiło się i 30 kg ale jakoś to zbiłem dietą.

    Pojawiły problemy z jelitami żołądkiem i odbytem- które zniknęły jak ręką odjął po zaprzestaniu stosowania SERO. Parenaście lat leczyłem się u gastrologów- było podejrzenie IBS, Crohna, oczywiście gastroskopie i kolonoskopię. Pojawiły sie biegunki, zaparcia i finalnie szczelina odbytu - patrząc się na to z perspektywy czasu musiało to chyba mieć jakis związek z ciśnieniem które podnosił ten lek albo z działaniem na nasz drugi mózg czyli jelita. Skierowanie na operację etc ale jakoś udało się bez- tak jak pisałem wszystkie objawy ustąpiły po 2 tyg zaprzestania brania leku. Przez te parenaście lat nie byłem w stanie tego połączyć bo przecież w ulotce nic na ten temat nie pisało 🙂 Setki wziętych leków i spotkań z różnymi lekarzami i profesorami...

    Oprócz tego pocenie się, bóle głowy jak po najgorszym kacu x100

    Jeżeli chodzi o sex to u mni raczej było na+ chociaż czasem nie powiem bo zdążały się spadki libido to jednak w tej kwestii źle nie było.

    Generalnie lek działał tak jak powinien chociaż nie wiem czy powinienem brać go przez tak długi czas- podobno nie. Finalnie doszedłem do momentu w którym wydaje mi się że te 25mg dziennie bo tyle brałem przestało na mnie działać więc postanowiłem go odstawić. Samo odstawienie odbyło się na zasadzie szybkiego cięcia z dnia na dzień ( czytałem że niektórzy odstawiają miesiąc inni rok a inni dłużej). Nie powiem że było łatwo ale do przeżycia- najdziwniejsze były wyładowania elektryczne coś jakby ataki chyba padaczki takie sekundowe ręce potrafiły jakby dostać impulsu i nogi to samo. Mój lekarz powiedział że jestem mega kozak jak z dnia na dzień zszedłem ;)

    I tak pozylem sobie całe 3 miesiące w szczęściu i dobrobycie i... moja choroba która jest ze mną na dobre i na złe- moja ukochana miłość którą nigdy mnie nie opuści- wróciła z poczwórna siłą :(

    Z perspektywy czasu wydaje mi się że SERO zrobił trochę dobrego i dość dużo złego w moim życiu- na pewno podejmowało za mnie dużo decyzji, które czesto w swojej pewności były zgubne, czasem jak sobie pomyślę wstecz to aż mnie krew zalewa jak mogłem zrobić ta lub inną rzecz- wtedy tak nie myślałem byłem wyzutym z uczuć człowiekiem. Nie powiem żeby to było złe bo całkiem fajnie się żyje nie przejmując się niczym dookoła ale jest to dość dziwne i niesie ze sobą poważne konsekwencje.

    Zawsze myślałem że wszystkie leki SSRI etc w jakiś sposób zmieniają trwałe lub naprawiają połączenia w naszym mózgu ale ostatnio mój lekarz wyprowadził mnie z tego błędu i powiedział wprost "dopóki pan bierze leki będzie lepiej, w momencie odstawienia wszystko wróci" i tak runął mój świat. Czyli jestem/-smy skazani na ten lub inny medykament do końca swoich dni???

    Mam nadzieję że komuś pomogłem tym swoim wpisem,.moze ktoś dowiedział się czegoś więcej tak jak i ja dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy przeglądając to forum.

    Dużo zdrówka 🙂

     

     

     

    Witaj, masz sporo racji ale i myślę, że odrobinę się mylisz - żeby wyjść z choroby trzeba ją przepracowac i trochę się natrudzić żeby przy pomocy terapii i leków zmienić myślenie, żaden lek sam nie pomoże. Paro biorę drugi raz również z 8 miesięczna przerwa gdzie jak u Ciebie, wszystko wróciło spotęgowane, jednak 10 lat temu już brałam SSRI, tyle że wówczas Sertraline  (depresja i zaburzenia lękowe z agorafobia), wyszłam z tego po 8 miesiącach z terapia, teraz uważałam że jest ona niepotrzebna bo było mi z Paro dobrze, wygodnie i bez wysiłku, równowaga chemiczna nie wróci jeśli sam jej nie przywrócisz. Teraz już to wiem. Kilka lat temu wystarczało mi 20 mg, teraz po przerwie już 40, wiem, że bez porządnego przeleczenia łączonego z dobra terapia nie mogę pozwolić sobie na odstawienie leku, bo kolejny powrót do niego będzie jeszczd dłuższy, boleśniejszy a działanie będzie mniej efektywne. Pozdrawiam i życzę zdrowia 🙂

  10. 10 godzin temu, mousey napisał:

    Moja lekarka zaleciła mi zwiększyć dawkę z 20mg do 40mg na zespół lęku napadowego z agoragobią. Czy ktoś z Was też zwiekszal dawkę paroksetyny do 40mg? Jak dlugo trwały skutki uboczne? Czy zauważyliście u siebie poprawę?

    Ja zwiększyłam i co dziwne przy zwiększeniu nie było skutków ubocznych, a jak wcześniej wchodziłam na 20mg był dramat. 40 mg pomaga, zdecydowanie teraz dopiero czuje się lepiej. 

  11. W dniu 27.05.2020 o 20:51, Medeline napisał:

    Cześć wszystkim 🙂

    Z arketisem miałam (mam?) styczność dwukrotnie. Bardzo dobrze działał na lęki, a za kolejnym razem na somatyczne objawy nerwicy. Po 1,5roku stosowania 20mg nadszedł czas na odstawienie. Wg psychiatry zejście z dawki 20mg miało polegać na dwutygodniowej dawce 10mg, a następnie totalny null. Za pierwszym razem brałam dużo większe dawki, jednak dużo krócej (5 miesięcy) i owszem, czułam się źle, ale nie aż tak jak teraz :( od soboty nie wzięłam nic, dzisiaj zaczęłam chodzić po ścianach z nudności, specyficznych zawrotów głowy i zaburzeń widzenia. Objawy grypopodobne, czyli zimno, dreszcze są również dokuczliwe. I to tak mnie wszystko sponiewierało, że wynalazłam skitraną w którejś jedną tabletkę, podzieliłam na ćwiartki i wzięłam jedną. Czuję się jak człowiek porażka, miałam być twarda, powtarzałam sobie, że to tylko dni, dam radę itp. i boję się, że teraz okres męki się wydłuży zamiast jak najszybciej skończyć przez tą ćwiartkę... A L4 tylko do wtorku...

    Witaj, jeśli mogę Ci doradzić, z własnego doświadczenia i odstawiania paro po 2,5 roku brania. Za szybkie tempo obraliscie z lekarzem, nie dziwię się że źle się czujesz, ja wychodziłam  z paro 1,5 miesiąca bez żadnych objawów podstawowych 15mg przez 2 tyg, 10 mg przez 2 tyg, 5mg przez dwa tyg. Polecam o życzę Ci powodzenia 🙂

     

  12. W dniu 27.05.2020 o 20:51, Medeline napisał:

    Cześć wszystkim 🙂

    Z arketisem miałam (mam?) styczność dwukrotnie. Bardzo dobrze działał na lęki, a za kolejnym razem na somatyczne objawy nerwicy. Po 1,5roku stosowania 20mg nadszedł czas na odstawienie. Wg psychiatry zejście z dawki 20mg miało polegać na dwutygodniowej dawce 10mg, a następnie totalny null. Za pierwszym razem brałam dużo większe dawki, jednak dużo krócej (5 miesięcy) i owszem, czułam się źle, ale nie aż tak jak teraz :( od soboty nie wzięłam nic, dzisiaj zaczęłam chodzić po ścianach z nudności, specyficznych zawrotów głowy i zaburzeń widzenia. Objawy grypopodobne, czyli zimno, dreszcze są również dokuczliwe. I to tak mnie wszystko sponiewierało, że wynalazłam skitraną w którejś jedną tabletkę, podzieliłam na ćwiartki i wzięłam jedną. Czuję się jak człowiek porażka, miałam być twarda, powtarzałam sobie, że to tylko dni, dam radę itp. i boję się, że teraz okres męki się wydłuży zamiast jak najszybciej skończyć przez tą ćwiartkę... A L4 tylko do wtorku...

    Witaj, jeśli mogę Ci doradzić, z własnego doświadczenia i odstawiania paro po 2,5 roku brania. Za szybkie tempo obraliscie z lekarzem, nie dziwię się że źle się czujesz, ja wychodziłam  z paro 1,5 miesiąca bez żadnych objawów podstawowych 15mg przez 2 tyg, 10 mg przez 2 tyg, 5mg przez dwa tyg. Polecam o życzę Ci powodzenia 🙂

     

  13. 1 godzinę temu, eneduerabe napisał:

    Dzień dobry!

     

    Założyłem konto, by dodać opinię pozytywną o leku. Niestety jest tak, że w internecie najczęściej wypowiadają się osoby, którym dany lek zaszkodził albo było bardzo trudno odstawić. Stąd, gdy się to czyta z zewnątrz, to wydaje się, że u wszystkich tak jest. Ale do rzeczy:

     

    Od wielu lat zaburzenia hipochondryczne, wkręcanie sobie różnych chorób. Zawsze to było na dość lajtowy poziomie tj. po prostu szedłem sobie np. do kardiologa i wykluczałem zawał serca i spokój na pół roku. Innymi słowy - nigdy mnie to nie paraliżowało, żadnych ataków paniki itp. Normalne funkcjonowanie z od czasu do czasu nasiloną gonitwą myśli nt jakiejś choroby (ale to wszystko do opanowania).

     

    Na przełomie 2019/ 2020 niestety nasiliły się/ pojawiły się lęki oraz lekka/ średnia depresja, bo akurat wkręciłem sobie chorobę z pogranicza fizycznej i behawioralnej, której nie da się jednoznacznie wykluczyć np. testem z krwi czy markerem jakimś 🙂 Poszedłem do psychiatry i dostałem paroksetynę (30mg) oraz trazodon (100mg) na sen.

     

    1 tydzień -> nasilone objawy lęków i depresji (typowe dla SSRI leków), no było trudno ale do przeżycia

    2-4 tydzień -> leki wkręcone

    po miesiącu/ półtora brak objawów w ogóle

     

    Plusy: likwiduje lęki i depresję b. szybko

    Minusy: absolutna kastracja (nie ma możliwości osiągnięcia orgazmu), co jest największym minusem i tak naprawdę zwiększa depresję :), baardzo zwiększa apetyt (ja przytyłem 7kg przez 3 miesiące)

     

    Po 3 miesiącach paroksetyna i trazodon odstawione Z DNIA NA DZIEŃ i zero (podkreślam: zero) objawów odstawiennych/ dyskontynuacji. Może 2 dni uczucie takiego rozdrażnienia jakby cały dzień się było po 4 kawach, ale to żadna dolegliwość. Obecnie, 2 miesiące bez żadnych leków i lęków i depresji 🙂

     

    W międzyczasie rozpoczęta terapia CBT, trwająca cały czas, test MMPI, co by wiedzieć co było przyczyną. Bardzo dobry psychiatra jak i psychoterapeuta. Niestety, wszystko prywatnie - koszty leczenia b. wysokie ale mam szczęście b. dobrze zarabiać.

     

    Podsumowując, w kryzysowym momencie paroksetyna wyciąga b. szybko ale trudno mi sobie wyobrazić (chociaż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia), by brać to miesiącami czy latami, ponieważ uboczne skutki są poważne (zwłaszcza dysfunkcje seksualne). Psychiatra polecała zmianę na Brintellix, bo twierdziła, że powinno się wg standardów 6 miesięcy od poprawienia się stanu pacjenta podtrzymywać leczenie. Wykupiłęm ale ostatecznie się nie zdecydowałem na kontynuację, ponieważ nie chciało mi się nowych leków zaczynać brać, gdy czuję się dobrze. Na razie nic się nie dzieję. Mam nadzieję żę to był tylko jednorazowy epizod 🙂

     

    Pozdrawiam i wszystkiego dobrego!

    K.

    Witaj. Cieszę się, że paroksetyna Ci pomogła jednak czytając, postanowiłam Cię ostrzec. 3 miesiące to krótko przy hipochondrii I lękach, radzilabym wykupić leki i kontynuować leczenie zgodnie z zaleceniem psychiatry, do 6 miesięcy co najmniej, dobrze sie czujesz- swietnie, terapia - jeszcze lepiej, natomiast z  doświadczenia własnego i innych forumowiczów wiem, że zbyt krótkie leczenie = nawrot po 3-4 miesiącach z nasileniem objawów, nie straszą, tylko uczulam i  życzę zdrowia 🙂

  14. 2 godziny temu, Lolsen napisał:

    Porady potrzebuję

    Jestem partnerem ba nawet małżonkiem Paroksetynaniczki. Żona berze to od 8 miesięcy. Od razu napisze, że nasz związek był raczej udany choć nie idealny ( jak są takie to chętnie poczytam "z uśmiechem"). Trochę zmian w naszym życiu  ale i przede wszystkim konflikty w obszarach praca, rodzice, dzieci i my spowodowały u niej zdiagnozowaną przez lekarza psychiatrę fobię społeczną (Jeszcze sie dzieliła wtedy ze mną takimi sprawami stąd moja wiedza). . Na pewno dołożyła się do tego jeszcze jej przeszłość  - jest nieprzepracowaną dda. Tak więc po diagnozie co zrobił lekarz ano bez jakiś głebszych badań  po 10 min. wizyty przepisał Paroksetynę - Paxtin. I jest fajnie. Wszystko jej minęło. Zadowolona. Może trochę sie poci w nocy ale jest ok. No właśnie k***wa nie jest ok!!! Dla mnie nie jest. To jest inny człowiek!!! Bez emocji, bez współczucia, bez uczuć. Na wszystko wywalone, nie da się porozmawiać - chłód, chłód , chłód. W zasadzie to pomyślałem aaaa pewnie jej odbiło (dla czytających "analityków" wiem to moja wina bo nie byłem odpowiednio dobry) i wdała się w jakiś romans i czas się pakować... Trafiłem na to forum i poczytałem jak działają te białe tabletki. Dzięki!!! Już wiem ale co dalej. Ponoć można a nawet powinno wg jej lekarz  brać latami. I co  mam się pogodzić, że będę żył z zombie emocjonalnym?

    Jej jest dobrze ale dla mnie to koszmar. Mam odczucie, że jej nie zależy na rodzinie a mnie tak - jeszcze. Boję sie, że nie wytrzymam. 

    Jak spowodować jakąś zmianę.Jak spowodować aby coś z tym zrobiła.   Pomysły, które miałem aby wyrzucić jej wszystkie tabletki i zamknąć w piwnicy na 3 tygodnie trochę mi się nie podobają.

    Co robić? Podzielcie się waszymi przemyśleniami - biorący i partnerzy.

     

     

     PS. A tak napisze na koniec, że jeśli ktoś chce pomóc pisząc mądrości typu. "To Twoja wina, że ona musiała zacząć się leczyć" lub "Popatrz na siebie" lub inne uderzenia słowne to niech odpuści proszę.

    Witaj! Faktycznie paro tłumi emocje, ale te na poziomie plytkim- nie te fundamentalne. To fobia zmienia czlowieka, lęk trzeba wyleczyć, nie stlumic. Czy twoja żona chodzi na terapię? Jeśli tak poproś o wspólną sesję, jeśli nie to sam jej terapię zaproponuj i jakaś wspólną konsultacje. Na pewno nie należy zrzucac wszystkiego na paro, poza tym pamiętaj że leczenie fobii to długotrwały proces. Kolejna sprawa - paro fatalnie wpływa na libido, co też dopiero po kilku miesiącach albo i po roku się reguluje i wraca zainteresowanie tą sferą. Nie znajdziesz tu nikogo kto Cię oskarży o chorobę żony i powie że to co się dzieje to Twoja wina, natomiast pewnie wszyscy albo przynajmniej większość zaleci Ci wytrwałość, cierpliwość i wyrozumiałość. Walcz o zone i jej wyleczenie- pamiętaj że paro nie bierze się wiecznie i jeśli Ona czuje się dobrze, lekarz z pewnością niebawem odstawić jej paro, pozdrawiam i powodzenia 

  15. 7 godzin temu, Suicydalny napisał:

    Kurde, wydarzyło się coś bardzo dziwnego i trochę się namęczyłem nim namierzyłem problem. Mianowicie, po wielu latach stosowania SSRI z dłuższymi lub krótszymi przerwami (głównie paroksetyny) i ogólnej, dobrej tolerancji tych leków, stało się coś bardzo dziwnego - mój organizm przy próbie wprowadzania paroksetyny (przy wenkafaksyne był ten sam problem) reaguje tak, że dostaje tak przerażającego lęku, że jest to nie do zniesienia. Jest to jakby ciągły lęk uogólniony, na granicy ataku paniki. Po prostu przechodziłem najgorszy koszmar.

    Po odstawieniu leku, problem ustaje. I nie jest to jednorazowy przypadek, bo 2x próbowałem wejść na paro, 1x raz na wenle i za każdym razem było to samo.

    Teraz to boje się dotykać jakiegokolwiek ssraja. 

    Ktoś miał podobne doświadczenia?

    Miałam tak samo, ataki nie do opisania i ciągły lęk, za pierwszym razem udalo mi sie wejsc na pelna dawke z Afobamem osłonowe przez pierwsze dwa tygodnie, za drugim razem ze sporymi dawkami hydroksyzyny i za obydwa razy przezylam, po 10 dniach minęły uboki, lek zaczął działać świetnie po 2 tygodniach za pierwszym razem na 20mg, teraz gorzej- mija 12 tydzień, 4 tyg na 30 mg i jest tak sobie ale liczę że jeszcze się rozkręci. Moja rada- przetrwać pierwsze dwa tygodnie, pewne jest że koszmar minie.

  16. 5 godzin temu, Slayer napisał:

    Witaj Buraczku!

    Dziś jestem 39 dzień na dawce 30 paro,od 6 dni jest dużo dużo lepiej z samopoczuciem i lękami a było bardzo źle,na noc biorę miansę 30 i śpię dobrze do rana bez wybudzeń.

    Jestem też uzależniony od 20 lat od alprazolamu.

    Na wątrobę codziennie rano biorę 1,5 łyżeczki mielonego samodzielnie ostropestu plamistego,a po obiedzie dodatkowo esseliv czy jakoś tak + wit. D3+K2+MG+B6.

    Daj czasu a parowóz się rozkręci i będzie dobrze.

    Pozdrawiam Cię Buraczku i dużo zdrówka!

    Slayer, pytanie do Ciebie, bo mam podobną sytuację, po 20 mg 6 tygodni było lepiej ale nie tak żeby wyjść z domu, teraz od tygodnia jestem na 30 i zastanawiam się czy wchodzić na 40 czy czekać na działanie 30, czy jeszcze lepiej może się rozkręcić? Po jakim czasie? Czy wchodzić od razu na 40? Chciałam sobie zostawić rezerwowe 10 mg w razie pogorszenia , ale zastanawiam się czy warto czekać, po 30mg paro czuje się w miarę dobrze tak na granicy ruszenia z domu... jestem już cholernie zmęczona moja 4 miesięczna agorafobia i napadami, terapia poki co daje marne skutki, jestem na nią oporna mimo że terapeutke mam dobra.. co myślisz?/myślicie? Pozdrawiam Was serdecznie 

  17. Godzinę temu, bialas55 napisał:

    Ja biorę już 80 dni, 20 mg, potem 30 i 60. Od 3 tygodni 70 mg, czasem 80 mg, no jakoś nie robią na mnie wrażenia te dawki. Odczuwam po tych 80 dniach jakiś efekt przeciwlękowy, ale oczekiwania po paro miałem większe. Albo ona właśnie działa w ten sposób, a ja za dużo oczekuje od niej. W czwartek mam wizytę, widzicie jakiś sens dalej to ciągnąć? 

    Wydaje mi się, że jeżeli na takiej dawce nie poczules że złapałes wiatr w żagle i złapałes Boga za nogi - to to nie jest lek dla Ciebie, na mnie paro podziałalo poprzednim razem tak bardzo dobrze, że nawet się nie spodziewałam że może być tak dobrze. Teraz po miesiacu jest lepiej, ale bez rewelacji - może jeszcze potrzebuje czasu.

  18. 2 godziny temu, Ilus napisał:

    Mam Alprox 0,5mg. Biorę połówkę rano. A długo już bierzesz? Kiedy poprawa przyszła? 

    Drugi raz wchodzę na paro po 4 miesiącach przerwy i drugi raz jest tak samo ciężko. Pocieszające jest że im trudniej się wykręca, tym lepiej później działa. W tej chwili biorę 5- Ty tydzień i już widzę wyraźną poprawę. Poprzednim razem już po miesiącu było na prawdę dobrze. Cierpliwości i jestem pewna że nie pożałujesz 🙂

  19. 30 minut temu, Ilus napisał:

    Masakra. Już nie daje rady. I takie napięcie psychiczne jak tylko wstaje. 

    Masz hydroksyzyne? Ja się wspomagalam tym, pół godziny przed Paro brałam hydro i ranki były lepsze. Do teraz po wstaniu mam takie napięcie mięśniowe i nerwowe, ale już zdecydowanie słabsze i trwa tylko ok 10 minut.

×