Skocz do zawartości
Nerwica.com

MaryAnn

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

Osiągnięcia MaryAnn

  1. Witam, Zarejestrowałam się na tym forum, bo potrzebuję porady albo spojrzenia na sytuację z zewnątrz, jednocześnie nie mam do kogo się zwrócić. Zastanawia mnie czy sytuacja rzeczywiście jest dziwna, czy to we mnie z jakiegoś powodu uruchamiają się jakieś niezdrowe emocje. Z obecnym partnerem jestem w związku od 7 lat. Na początku roku postanowiliśmy starać się o dziecko, co bardzo szybko przyniosło efekty. Obecnie jestem w zaawansowanej ciąży. Kiedy się poznaliśmy wiedziałam, że był już żonaty i nigdy nie stanowiło to dla mnie problemu. Jednak już po zajściu w ciążę dowiedziałam się, że mimo jego wcześniejszych zapewnień nie jest rozwiedziony. Rozstali się, ale nie rozwiedli, co postanowił przede mną ukryć. Pierwsze co przyszło mi do głowy to żeby się spakować i wyprowadzić, ale później przyszła myśl, że nie dam sobie rady. Po czasie zaczęły wychodzić na jaw inne kłamstwa, niektóre drobne, inne poważniejsze. Za każdym razem jakimś sposobem udawało mu się sprawić, że to ja czułam się winna. Pojawiała się myśl, że gdybym była lepszą partnerką to mógłby być ze mną szczery. W między czasie dowiedziałam się, że ma dziecko z poprzednią partnerką (nie żoną), którą zostawił jak jeszcze była w ciąży. Sytuację wyjaśnił w taki sposób, że jeszcze mu współczułam. Po tym wszystkim kompletnie nie potrafię mu zaufać, do tego stopnia, że wykorzystuję każdą sytuację, żeby przyłapać go na kolejnym kłamstwie (sprawdzanie historii przeglądarki, kieszeni, paragonów, dokumentów itd.). Czuję, że wszystkie kłamstwa udało mu się jakoś usprawiedliwić, albo przerzucić winę na mnie, więc uparcie szukam następnych. Ostatecznie dokopałam się do wyroku sądu, z którego jednoznacznie wynika, że historyjka, którą próbował uzasadnić porzucenie partnerki w ciąży jest zwyczajnie nieprawdziwa. Mimo to nie mam siły poruszać tego tematu, bo wiem jak to się skończy. Najpierw uświadomi mi, że to ja jestem tą złą, bo nie poszanowałam jego prywatności. Później dowiem się, że wszystko źle zrozumiałam, bo to on tutaj jest ofiarą. Na końcu natomiast powie, że nie może poradzić sobie z moim brakiem zaufania. To wszystko w niezbyt przyjemnej atmosferze, do tego stopnia, że będę ze łzami w oczach błagać żeby mnie nie zostawiał. Mam wrażenie, że kiedyś potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Obecnie jest to po prostu niemożliwe. Odnoszę wrażenie, że nie jest tym człowiekiem, za którego go miałam, że zmienił się nie do poznania. Co gorsza, znajduję mnóstwo analogii do historii jego byłej partnerki i zaczynam się bać, że mnie też zostawi. Z uwagi na to, że obydwoje stworzyliśmy w pewnym sensie "patologiczną" relację praktycznie nie mam przyjaciół, ani znajomych, tylko jego. Mam poczucie, że nie mam dokąd pójść. Do tego coraz bardziej nie chcę tego dziecka. Mimo tego, że wydaje mi się, że nie otrzymuję od niego wsparcia, które deklarował i mimo tych wszystkich kłamstw, wciąż mam wrażenie, że to ze mną jest coś nie tak. Wychowałam się w dysfunkcyjnej rodzinie, przez co nigdy nie potrafiłam stworzyć stabilnego związku. Czy to możliwe, że to ja jestem w tej sytuacji winna?
×