Witam.
Jestem po rozstaniu z męzem.
Mam mętlik w głowie. Oboje mamy poczucie ze uwalniamy się od siebie. Zaczynamy nowe zycie.
Czytałam o ludziach toksycznych. Widzę siebie jako osobę toksyczną. Krzyczącą na męza, wymagającą, domagającą się, decydującą w związku. Ale czy na pewno tylko ja jestem osobą toksyczną?
Mój mąż nigdy nie podejmował zadnej inicjatywy w niczym, nie podejmował zadnych decyzji, nic mu nie bylo potrzebne ale czy ja i nasze dzieci mialy tak zyć? Nic nie widzial do zrobienia. Przychodzil do domu zjadł, zasnął na krześle, obudzil się zjadł wysiusiał przebrał poszedl pilnowac dzieci i spał byle gdzie byle jak . Był tylko cialem przy dzieciach no i chryja z mojej strony... Zakupy jak robił to trochę kupil reszty produktow nie bylo w calym miescie. Co nie bylo prawdą. Kiedys poszlam zaraz po nim do sklepu i bylo to co bylo potrzebne.
No i klotnia. Skonczyl np chleb - trzeba bylo kupic , jak nie powiedzialam to nie kupił bylo tylko " nie powiedzialaś" No i znow kłotnia.
Poprosilam o cos zeby zrobil- usłyszalam "zaraz" iles tam razy az sama zrobilam. Pozniej pretensje ze ja go nie doceniam, jestem "zosia samosia".
Ale czy czlowiek 40l nie ma obowiazku takich rzeczy opanować czy ja po prosu jestem wielką zołzą. Opłaty, większe zakupy, czy kupno sprzętu domowego, wizyty prywatne... był obok, stał, akceptował i tyle. Pretensje do mnie - bo ty więcej zarabiasz...
Ostatni przykład z zycia:
Syn nabroił- ukradł dziadkowi pieniądze.
Mąz powiedział ze z nim porozmawia.
Na moje pytanie czy pomoze mi oddac pieniadze dziadkowi -- cisza.
Najczęściej uzywane slowa :"zaraz" "zapomnialem", " nie wiedzialem, " nie powiedzialaś..."
Czy tak ma być w związku?
Czy miałam "prawo" się zloscić ledwo wiążąc koniec z końcem zaniedbując siebie. Bo dla mnie juz brakowało i czasu i sily i pieniędzy..
Usprawiedliwiam swoje negatywne zachowanie jak toksyczna osoba. Gdyby on był inny to ...
Czy oboje byliśmy toksycznymi osobami?
Pozdrawiam.