Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krzysieque

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Krzysieque

  1. Cześć ostatnio wymyśliłem świetny sposób na nerwicę natręctw. Przykładowo miałem lęk przed tym że mógłbym zwariować i drugi przed cyfrą 6. Przez to np. zjadałem 5 albo 7 ciasteczek ale 6 nie. Potem stwierdziłem że skoro słucham się nerwicy która karze mi jeść w określony sposób to tak jakbym akceptował to kiedy mam myśli że zwariowałem lub inne rzeczy. Tak się przestraszyłem że teraz nie mam problemów z jedzeniem określonej ilości. Minął też lęk przed zwariowaniem :) Podobnie kiedy natrętnie myjecie ręce i boicie się schizofrenii to pomyślcie że jeżeli je umyjecie to będzie z wami źle. W moim przypadku działa. Poza tym nerwicę traktuje odzielnie ode mnie. Kiedy np. ktoś jest zagorzałym katolikiem a koleżanka ateistka mówi mu że Boga nie ma to można z nią dyskutować ale ile można, można też zatkać sobie uszy ale na jak długo ale najlepiej ją olać podobnie jest z nerwicą .
  2. To samo co jakbyś nie przełknęła śliny- czyli nic Z tą śliną też tak miałem, ale stwierdziłem że chociażbym miał się dusić to śliny nie przełknę no i pomogło. Natomiast kiedy zaczynam mrugać wydaje mi się że robię to krzywo albo jednym okiem i zaraz ktoś zauważy i zacznie się śmiać itd. Poza tym w momencie kiedy np. widzę że ktoś na mnie patrzy to nawet jakbym chciał mrugnąć to nie mogę. Tak jakby mi ktoś na siłę powieki trzymał. Dzisiaj poczyniłem jednak wielkie sukcesy. Poszedłem na miasto w ciemnych okularach(przez które jednak widać oczy)a przed wyjściem wmawiałem sobie że w każdej chwili mogę zamknąć oczy. No i mrugałem a jak poczułem że ktoś się na mnie gapi zamykałem oczy. Potem tak się uspokoiłem że do domu wróciłem zrelaksowny Cieszę się bo już dawno tak nie miałem. BTW dzięki za wsparcie .
  3. Witam, na tym forum pisze pierwszy raz choć wcześniej często je przeglądałem i na wszystkie pytania znajdowałem odpowiedzi. Mam nerwicę natręctw. Ostatnio jakoś sobie z nią radzę: myśli występują już tylko nieznacznie, inne natręctwa też i pewnie mógłbym normalnie funkcjonować gdyby nie jedna rzecz a mianowicie opór przed mruganiem. Wcześniej drżała mi głowa, miałem wrażenie nerwowego chodzenia itd. ale to wszystko występuje teraz już tylko nieznacznie. Natomiast opór przed mruganiem mam od grudnia zeszłego roku i nijak nie mogę sobie z tym poradzić. Sprawa polega na tym, że kiedy jestem w domu wszystko jest w porządku. Jednak po wyjściu zaczyna się męczarnia. Kiedy np. jadę autobusem i widzę, że ktoś na mnie patrzy moje oczy tak się zacinają, że nie jestem w stanie mrugnąć. Choćbym nie wiem jak się zmuszał i co robił prędzej się popłaczę niż mrugnę. Jak rozmawiam z kimś twarzą w twarz jest podobnie. Muszę odwracać wzrok, zakrywać oczy rękami itp. Przez to jedno głupie natręctwo całe życie mi się wali. Odmawiam znajomym spotkań, boję się pójść do pracy itd. bo wiem że znowu będzie mnie to męczyć. Próbowałem już wielu rzeczy relaks, sport itp. ale nawet jak widzę że ktoś biegnie naprzeciwko mnie to tak się zacinam że nie mogę mrugnąć dopóki go nie minę. Dzisiaj w kościele zmusiłem się do mrugania, ale wiem że wychodziło mi to pokracznie i musiałem wykorzystać całą swoją energię żeby to zrobić(potem czułem się wykończony). Po powrocie do domu zawsze tak mnie boli głowa i oczy, że zajmuje mi trochę czasu zanim do siebie dojdę. Psychiatra zalecił mi biofeedback, chciał dać też jakiś lek na "s" ale od razu odmówiłem. Teraz się zastanawiam, że może lek by pomógł choć boję się skutków ubocznych. Jest tylko kilka osób przy których mrugam normalnie więc jeszcze się całkowicie nie odizolowałem. Poza tym staram się wychodzić na miasto wbrew wszystkiemu. Mimo to cała moja uwaga skupia się na mruganiu. Pomóżcie ja nie chcę tak dalej żyć, ale nie mogę przestać o tym myśleć!
  4. Witam, na tym forum pisze pierwszy raz choć wcześniej często je przeglądałem i na wszystkie pytania znajdowałem odpowiedzi. Mam nerwicę natręctw. Ostatnio jakoś sobie z nią radzę: myśli występują już tylko nieznacznie, inne natręctwa też i pewnie mógłbym normalnie funkcjonować gdyby nie jedna rzecz a mianowicie opór przed mruganiem. Wcześniej drżała mi głowa, miałem wrażenie nerwowego chodzenia itd. ale to wszystko występuje teraz już tylko nieznacznie. Natomiast opór przed mruganiem mam od grudnia zeszłego roku i nijak nie mogę sobie z tym poradzić. Sprawa polega na tym, że kiedy jestem w domu wszystko jest w porządku. Jednak po wyjściu zaczyna się męczarnia. Kiedy np. jadę autobusem i widzę, że ktoś na mnie patrzy moje oczy tak się zacinają, że nie jestem w stanie mrugnąć. Choćbym nie wiem jak się zmuszał i co robił prędzej się popłaczę niż mrugnę. Jak rozmawiam z kimś twarzą w twarz jest podobnie. Muszę odwracać wzrok, zakrywać oczy rękami itp. Przez to jedno głupie natręctwo całe życie mi się wali. Odmawiam znajomym spotkań, boję się pójść do pracy itd. bo wiem że znowu będzie mnie to męczyć. Próbowałem już wielu rzeczy relaks, sport itp. ale nawet jak widzę że ktoś biegnie naprzeciwko mnie to tak się zacinam że nie mogę mrugnąć dopóki go nie minę. Dzisiaj w kościele zmusiłem się do mrugania, ale wiem że wychodziło mi to pokracznie i musiałem wykorzystać całą swoją energię żeby to zrobić(potem czułem się wykończony). Po powrocie do domu zawsze tak mnie boli głowa i oczy, że zajmuje mi trochę czasu zanim do siebie dojdę. Psychiatra zalecił mi biofeedback, chciał dać też jakiś lek na "s" ale od razu odmówiłem. Teraz się zastanawiam, że może lek by pomógł choć boję się skutków ubocznych. Jest tylko kilka osób przy których mrugam normalnie więc jeszcze się całkowicie nie odizolowałem. Poza tym staram się wychodzić na miasto wbrew wszystkiemu. Mimo to cała moja uwaga skupia się na mruganiu. Pomóżcie ja nie chcę tak dalej żyć, ale nie mogę przestać o tym myśleć!
×