Hejka, hejka. Co mam zrobić? Rodzice mnie nie tolerują. Nie szanują, nienawidzą. Pewnie są ludzie ktorzy mają ode mnie gorzej, mimo wszystko to mnie wyniszcza przychicznie i muszę się gdzieś wygadać.
Dla rodziców jestem zwykłym śmieciem, pasożytem, pewnie mnie nawet nie uważają za swojego syna. Ciągle mnie oszukują, we wszystkim. Powiedzą jedno za 5 min już co innego.
Ojciec mnie bije za błahostki, mowi ze jego tez tak wychowywali i wyszedl na ludzi, jesli czlowiekiem mozna go w ogole nazwac, nie zrobisz czegoś o co cie prosi, krzywo sie spojrzysz, co kolwiek sie odezwiesz zle dostaje w twarz. Raz tak mnie walnął ze uderzylem w łóżko i sie zlamalo pare desek. Jest "Panem Idealnym" zrob tak bo tak ma byc inaczej darcie mordy i w twarz.
A matka? U niej tez czasami dochodzi do rekoczynow jednak glownie zneca sie psychcznie. Jestem wyzywany od nie robów, pasozytow, mowi ze zgine w zyciu, nie mam nawet zakladac rodziny bo "tylko im zycie spierdole". Jestem wolem ktory powinien byc im wdzieczny ze zyje. Co z tego ze wszystko co mam zarobilem samemu bo nawet zlotowki mi nie dali ( wychowanie ojca " Bo ojciec mi tez nic nie dawal"). Jedzenie, ubrania? Kupili aby na wsi im wstydu nie przynosic. Tak powiedzieli mi prosto w twarz i ze powinienem byc im wdziecznym za to. Chcialbym sie po prostu zabic. Czuje ze tak byloby dla nich najlepiej.
Wyniszcza mnie to. To boli.