Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jacobs22

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Jacobs22

  1. Jacobs22

    Witam :)

    Witam wszystkich forumowiczów, Jestem Kuba, mam 22 lata i jak zapewne większość z was mam nerwicę.Chciał bym się podzielić moją "historią" związaną z tą przypadłością W moim przypadku rozwijała się ona dosyć długo. Pierwsze ataki nerwicowe mialem juz w dzieciństwie, kiedy w nocy leżąc spokojnie w łózku nagle rosło mi ciśnienie w głowie a charakterystyczny "dźwięk ciszy"(wiecie o co mi chodzi, ten taki specyficzny umysłowy pisk który słychać w uszach jak nic nie słychać:) ) zaczął nagle narastać i stawać się nie do zniesienia a każda myśl rozbrzmiewała jakby ktoś naprawdę wkurzony wykrzykiwał ci ją wewnątrz czaszki.W póżniejszych latach stan ten potrafił wywołać każdy jednostajny dżwięk słyszany gdy byłem gdzieś sam w jakimś cichym miejscu (np. szum wentylatora). Zrywałem się wtedy z łóżka przestraszony i jednocześnie bezradny nie wiedząc co robić. Dopiero później nauczyłem się zagłuszać te "piski" muzyką puszczaną na słuchawkach. Następnie pojawiły się okresowe duszności, często przy zasypianiu oraz tzw. bezdech senny. Kolejnym etapem był mój pierwszy atak paniki z hiperwentylacją(wtedy jeszcze nie wiedziałem co to jest hiperwentylacja i jak sobie z tym radzić). Było to pod koniec liceum. Spotkała mnie dosyć stresująca sytuacja. Nagły wyrzut adrenaliny sprawił że skoczyło mi tętno, zacząłem mocniej łapać powietrze a od nadmiaru tlenu w organizmie zaczęły mrowić i drętwieć mi usta oraz palce u rąk. Te objawy sprawiły że zacząłem panikować i "nakręcać się", jak to ma miejsce przy typowym ataku paniki. Siadłem wtedy na środku chodnika i zadzwoniłem po karetkę. Po opisaniu objawów, Pan po drugiej stronie słuchawki odrazu stwierdził że to typowe objawy ataku nerwicowego. To stwierdzenie osoby "wykwalifikowanej", która zna się na rzeczy pasowało do tego co wiedziałem już o nerwicy i uspokoiłp mnie na tyle że atak prawie odrazu zaczął przechodzić. Wtedy też trochę się wystraszyłem ale jako głupi i lekkomyślny nastolatek zlekceważyłem to i zapomniałem Przez następne około półtrorej roku oprócz częstych duszności miałem względny spokój od objawów nerwicowych. Trwało to aż do pewnego dnia gdy dzień po dosyć mocnej sesji alkoholizacji dostałem jak dotąd najsilniejszego ataku. Zaczął się podobnie jak ten opisany powyżej z tym że nie był wywołany żadną stresującą sytuacją a rozwinął się jak podejrzewam własnie z powodu duszności wywołanych dużą ilością alkoholu spożytą dzień wcześniej. Zacząłem wtedy odczuwać pierwsze objawy hiperwentylacji (mrowienie ust, twarzy oraz końcówek palców) i odrazu przypomniałem sobie poprzedni atak. Próbowałem się opanować jednak nie wiedziałem wtedy jeszcze co to jest hiperwentylacja i próbowałem dojść do siebie biorąc głębokie wdechy Oczywiście efekt był odwrotny i pogłebiałem tylko objawy przetlenienia co wywoływało u mnie jeszcze wiekszą panikę i próbę głebszego łapania oddechu. W efekcie skończyłem pod sklepem na chodniku z podkurczonymi jak sparaliżowany rękoma oraz zciągnietymi w "rybkę" ustami. Znajomi wezwali karetkę a ja dowiedziałem się od miłego ratownika co to jest przetlenienie organizmu i poznałem podstawowe patenty na pozbycie się nadmiaru tlenu we krwi takie jak oddychanie w papierową torbę.Po tym zdarzeniu odrazu udałem się do lekarza który z kolei dał mi namiary na psychologa i polecił umówić się na terapie. Niestety ja poraz kolejny zlekceważyłem sprawę odkładając kwestie terapii aż w końcu całkiem zarzuciłem temat. Po tamtym zdarzeniu znowu miałem pół roku spokoju. Aż do ostatniej niedzieli dwa dni temu gdzie ni z tego ni z owego znowu dopadł mnie atak paniki wywołany hiperwentylacą spowodowaną mocno zakrapianym weekendem. Tym razem wiedzialem co się dzieje z moim organizmemi i atak nie był już tak mocny jak poprzedni ale za to trwał bardzo długo bo około godziny. Udało mi się jakoś zasnąć ale następnego ranka (czyli wczoraj) obudziłem się z poczuciem duszności który utrzymywał się cały dzień. Miałem też dwa kolejne mini ataki paniki które szybko udało mi się opanować dzieki technikom kontroli oddechu znalezionym w internecie . Pod koniec dnia duszności prawie całkowicie zelżały mimo że ucisk gardła towarzyszył mi aż do zasnięcia. Dzisiaj rano obudziłem się z nadzieją że wszystko już będzie w normie ale niestety od rana towarzyszy mi uczucie scisku w gardle i klatce piersiowej. Muszę też walczyć z pragnieniem "połykania powietrza". Czuję że tym razem jest coś nie tak i że czeka mnie dłuższa batalia więc jutro rano idę po skierowanie do psychologa. Dla tego wlaśnie postanowiłem dołączyć do forum, bo tylko ludzie z podobnymi przeżyciami potrafią tak naprawdę zrozumieć jak to jest, a pozostając w kontakcie możemy się wzajemnie wspierać. Ale się rozpisałem Jeśli ktokolwiek dotrwał aż do tego momentu to gratuluję. Niesamowite, ale spisanie tego pomogło mi rozlużnić się i sprawiło ze uczucie ścisku w gardle prawie zniknęło a ja jestem dużo spokojniejszy Polecam każdemu takie spisanie swoich przeżyć nawet "do szuflady", dla samego siebie. To bardzo oczyszcza. Jeśli miałeś/aś kiedyś podobne przeżycia i chcesz o tym porozmawiać pisz śmiało, może uda nam się wymienić jakimiś "patentami" na walkę z codziennymi objawami nerwicy i pomożemy sobie nawazajem Uszanowanko, Kuba
  2. Cześć, jestem tu nowy i czytając Twój post czuję jakby wyszedł z pod mojej ręki ja również od 3 dni odczuwam ciągłe duszności i ucisk w kaltce promieniujący na gardło. Zaczęło się w niedziele kiedy dostałem ataku nerwicowego, następnie trwało cały wczorajszy dzien podczas którego miałem drugi nieco lżejszy atak i trwa do teraz, z tym że dzisiaj jest juz dużo lepiej. Wprawdzie ekspertem nie jestem a do lekarza wybieram się dopiero jutro rano ale z tego co udało mi się połączyć kropki na podstawie "rzetelnej" wiedzy z internetu wydaje mi się że ma to związek paradoksalnie ze zbyt czestym i głębokim oddychaniem co powoduje cos na kształt "delikatnej hiperwentylacji" (?) co wlasnie powoduje że odczuwamy ten ciągły ucisk i poczucie duszności. To co ci moge doradzic a co mi pomogło przetrwać dzień wczorajszy i dzisiejszy to kontrolowanie oddechu w ten sposób że wbrew sobie zmuszam się do płytszego oddychania i wdychania powietrza nosem a maksymalnego wydechu ustami. Do tego pije melisę a kiedy mam uczucie że mój organizm domaga się żeby wziął chociaż jeden głęboki oddech (coś jak westchnięcie) to przytrzymuje go przez conajmniej 10 sekund a dopiero potem wypuszczam i dalej staram się oddychać nie za głęboko i co ważne NOSEM oraz co jeszcze ważniejsze przez przeponę(podczas wdechu unosi sie brzuch a nie klatka piersiowa). Ogólnie polecam poczytać o hiperwentylacji pojawiającej się przy nerwicy oraz o technikach regulowania oddechu bo mi to przez te 2 ostatnie dni naprawde pomoglo w walce z ciągłą dusznością. Jutro ide do lekarza i zapisuje się na terapie i tobie też radze udać się do specjalisty. Ja mój pierwszy atak paniki oraz pierwsze objawy nerwicy lekcewazylem przez dobre półtorej roku a teraz czuje że organizm i łepetyna mówią "dosyć" i podejrzewam ze czeka mnie mała batalia i zmiana codziennych nawyków ty możesz tego uniknąć podejmując odpowiednie kroki zawczasu. Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do "formy" Ps. Skorzystaj z okazji i rzuć szlugi na dobre bo to syf!
×